[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zaraz będę bardzo, bardzo zły! Jużjestem zły! Czy wy wiecie, co mówicie i do czego staracie się mnienamówić?Sabine i Luk spojrzeli po sobie przestraszeni.- To twoja wina, ty gryzipiórku!Sabine bez ostrzeżenia strzeliła Luka w ucho.Dirk drgnąłzaskoczony, ale zdążył ugryzć się w język; przypomniał sobie w porę,że prawie wszyscy kirchdorfianie znają się od dziecka i jeśli tłukli sięjuż w przedszkolu, to łatwiej może między nimi dojść do rękoczynówtakże i w dorosłym wieku.Luk rzeczywiście przyjął policzek zpełnym zrozumieniem.- Wszystko się wyjaśni, Sabine.- zaczął, ale ona nie dała mudokończyć.- Ty wszystko wyjaśniaj! Od początku mówiłam, że to się zleskończy!- No więc, Dirk - Luk westchnął - muszę ci coś wyznać.Tylkosię nie pogniewaj.- O co chodzi? - spytał Dirk surowo.- To ty zabiłeś Pagla idlatego rzuciłeś podejrzenia na Martina?- Niech mnie ręka boska broni! To nie ja.Ja nie wiem, kto zabiłPagla.Ale wiem, że nie Martin.To był taki.No nie wiem.- spojrzał błagalnie na Sabine.- No dobrze.- Westchnęła.- Ja od początku nie chciałam mieć ztym nic wspólnego.To był taki pomysł kilku pijanych durniów.Jeden głupszy od drugiego! Jak dzieci! Siedzieli nad piwem,myśleli, myśleli i wymyślili.Wpuścili pana w maliny.Na fałszywytrop.I ten mój Misiek na wszystko się godził.Nawet do jakiegoś autachciał się przyznać.Dirk przez długą chwilę nie wierzył w to, co usłyszał.Gdywreszcie uwierzył, aż się zatrząsł.- Co?!?! - ryknął.- Nie może być! Nie wierzę własnym oczom!Naprawdę mieliście czelność bawić się moim kosztem?! Za co?Co ja wam zrobiłem? - Poderwał się z krzesła, ale Sabine z Lukiemprzytrzymali go.- Cicho, Dirk, nie denerwuj się! - uspokajał Luk.- Nic nam niezrobiłeś.Kochamy cię wszyscy i szanujemy.Pamiętasz,nawymyślałeś nam, że jesteśmy nudni.To chcieliśmy ci dostarczyćtrochę rozrywki, żebyś się nie nudził.- Nie daruję! Zrobiliście ze mnie pośmiewisko.- Dirk - odezwała się Sabine.- Rozumiem cię dobrze, aleposłuchaj, teraz nie czas na kłótnie.Musisz ratować Martina.Napistolecie są jego odciski palców, po mieście krążą różne plotki, testare akta sam oglądałeś, wiesz, co w nich jest.Zrób coś! On niemoże pójść do więzienia!- Jeśli jest niewinny, nie pójdzie - odpowiedział Dirk chłodno.- Nawarzyliście sobie piwa, teraz je pijcie.Zresztą, kto wie, czyto jednak nie on.Miał do Pagla od lat urazę, a tymczasem odnawiajego meble, buduje jego psom budę.Przyznajcie, że to podejrzane.Właściciel dużej firmy!Sabine westchnęła.- Mogę ci to wytłumaczyć.Też uważam, że to nie licuje z jegopozycją.Ale on taki już jest! Jak żaden z jego pracowników nie maochoty na wykonanie jakiegoś zamówienia, to on robi to sam.Z poczciwości.A urazy nigdy do nikogo nie chowa.Pozłościsię, poryczy jak niedzwiedz i zaraz zapomni.- Pilnowałaś go przez całą niedzielę?Sabine zasępiła się.- Martin przez całą niedzielę siedział w swoim warsztacie.Przychodził na posiłki.Nie spózniał się.- A w firmie nikogo innego nie było.Mógł wychodzić i wracaćkiedy chciał.- Ale po co miałby zostawiać pistolet na swoim własnymterenie? I jeszcze brać go w gołe łapy!- Wiesz, Sabine - powiedział Dirk mściwie - ten twój Misiomoże wcale nie jest taki głupi, na jakiego wygląda.Wasz idiotycznypomysł przyszedł mu w samą porę.Atak jest najlepszą obroną.Pozwolił rzucać na siebie podejrzenia, mało tego, sam wziął wtej zabawie czynny udział.- Bo jest naiwny! I niewinny!- Albo wyjątkowo sprytny.I winny.- Teraz to ty gadasz głupstwa - obruszyła się Sabine.- Luk,powiedz mu.Luk wzruszył ramionami.- To nie jest takie głupie, co on mówi, Sabine.Coś w tym jest.To ma ręce i nogi.- Zdrajco! - Sabine znów się zamachnęła, tym razem jednakLuk w porę przytrzymał jej rękę.- Jeżeli chcesz mieć we mnie sojusznika, Sabine, to przestańmnie bić.Nie lubię tego.- Taki z ciebie sojusznik, jak nie powiem co! Jak nie wierzysz wMartina, to zjeżdżaj stąd, bo cię przetrącę! - krzyczała.Dwie kelnerki przy kontuarze z tortami mrugnęły do siebieznacząco i zwolniły swe ruchy, by niepotrzebnym pobrzękiwaniemnaczyń nie zagłuszyć ciekawego przedstawienia.- Luk, Sabine, dajcie spokój! Zachowujecie się jak dzieci.- Dirkprzypomniał sobie o obowiązkach stróża spokoju publicznego.- No bo co on mi tu będzie.- gniewała się jeszcze Sabine.Luk popatrzył jej głęboko w oczy i chwytając jej obie dłonie,powiedział dobitnie:- Twój Miś jest niewinny! Wierzę w to, bo go znam od pętaka!Ale rzeczywiście ktoś z zewnątrz mógłby go podejrzewać.I tobardzo poważnie.Nie możemy udawać, że tak nie jest.- Nie pomożecie mu, zamykając oczy na pewne fakty - poparł goDirk.Zdążył już trochę ochłonąć.- Zrobię, co mogę.Planowałem wyjazd do Hanoweru i nieprzełożę go.Nie będzie mnie tu, gdy przyjadą specjaliści od śladówczy cała SOKO.Wy nie musicie sami do nich lecieć z plotkami.Myślę, że najwyżej powiedzą Martinowi do słuchu za to, że brałpistolet do ręki i może pozacierał ślady.Tylko nie wpadajcie wpanikę, gdy zechcą pobrać jego odciski palców.Będą im potrzebne,żeby je odróżnić od innych, które może są jeszcze na tej broni.- A ty?- Ja - Dirk uśmiechnął się przekornie - nadal będę prowadziłmoje własne śledztwo.Nic się nie zmieniło.Pomyślcie.Załóżmy, żeto nie Martin zabił Pagla.Ktoś go jednak naprawdę zastrzelił.Nawet jeżeli był to tylko dobry uczynek kirchdorfian, żeby sięich ulubiony policjant nie nudził.Jestem pewny, że pistoletznaleziony przez Martina jest tym pistoletem.Pistolety to nie puszkipo piwie, które można znalezć wszędzie.Ktoś go tam wyrzucił.Pagelzostał zastrzelony z tetetki, sowieckiego pistoletu z czasów drugiejwojny.SOKO podejrzewa, że ów domniemany płatny morderca magdzieś całą skrzynkę tych pistoletów i używa ich jako jednorazówek.Tanio, praktycznie, bezpiecznie.Nie musi wozić broni przez granice.SOKO poszła tropem mafii i płatnego mordercy.W to nie będę się wtrącał.Jeśli jest coś do udowodniania w tymkierunku, sami dadzą sobie radę.Ale jeśli nie.Załóżmy, że mordercajednak pochodzi z innych kręgów, że miał inne motywy.Tak jak Martin.- Dirk podniósł dłoń, uspokajając Sabine.- Takjak Martin powiedziałem.Podobnie.Może obawia się, że SOKOzorientuje się jednak wreszcie i porzuci dotychczasowy kierunekśledztwa.Sprawa znów wróci do Kirchdorfu.Dobrze mieć wtedykozła ofiarnego.Martina, który sam się podłożył.Kto wie, jak długoten pistolet leżał na waszym terenie.Może został podrzucony, dopierogdy ja zacząłem zajmować się Martinem?- To się da sprawdzić.- zaczął Luk.- Tylko nie próbuj wpływać na świadków - przerwał mu Dirk.- Najlepiej nie wypytuj nikogo.Raczej ty, Sabine, się tymzajmij.Pochodz po zakładzie normalnymi drogami, którymi się u waschodzi, i sprawdz, czy tam, gdzie został znaleziony pistolet, cośmogłoby leżeć niezauważone przez prawie tydzień.I nikomu nieopowiadajcie o naszej rozmowie.Morderca może być członkiemwaszego oszukańczego stowarzyszenia.- Jak nie opowiadać? - spytała Sabine, przewracając oczami iruchem głowy wskazując w stronę kontuaru z tortami.- Te panie - uspokoił Dirk - słyszały tylko to, co mówiliśmysobie podniesionymi głosami.Więcej nie potrzebują wiedzieć.- Dziękuję ci, Dirk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]