[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyły się drzwi i ukazał się w nich Glen Kinnery, wcale nie zdziwionymoim widokiem.Pomógł starszemu mężczyznie przejść do gabinetu i dziesięć minutpózniej pomógł mu wyjść.Pani Dexter siedziała w gabinecie również dziesięć minut,a potem doktor Kinnery poprosił mnie.Ujęłam jego dłoń, a on wprowadził mnie dogabinetu. Razem z Jennie ciekawi jesteśmy, jak przebiegło spotkanie na Wzgórzu.Niechcę, by zdradzała pani jakieś sekrety.Prawdę mówiąc to nie nasza sprawa. Panie doktorze, w takim razie spowoduję, by była to pana sprawa, bo jeślinatychmiast się komuś nie zwierzę, chyba pęknę.Nie wyobraża sobie pan, jak toprzyjęli. Co powiedzieli? Nic.Ani jednego słowa.Byli zimni jak głazy.Kiedy poinformowałam ich, żenoszę w sobie dziecko Joela, zachowali się tak, jakbym im powiedziała, że we wtorekmoże padać deszcz.Wszyscy z wyjątkiem Abnera.Bardzo się ucieszył. Jestem mocno zdziwiony, bo myślałem że wszyscy się ucieszą powiedziałGlen. Tak? A mogę spytać, czemu mieliby się ucieszyć? Dotąd nie mają dziedzica.Nikogo, komu mogliby przekazać nazwisko ifabrykę.Albo kto zachowałby miasto w nie zmienionym kształcie, gdy ich jużzabraknie na tym świecie. A Helen, siostra Joela? Jest bezpłodna.Mogę pani to powiedzieć w wielkim zaufaniu, jest przecieżpani ostatecznie członkiem rodziny, nawet jeśli nie chcą pani zaakceptować.Abnernigdy się nie ożeni.Ich rodowi groziło wymarcie aż tu nagle pojawiła się pani.Dlatego myślałem, że nie będą się posiadali z radości. Cóż, zareagowali zupełnie inaczej.Nie zależy im na niczym poza ich wąskopojętym interesem.Nawet przyszłość niewiele dla nich znaczy.Mam ich wszystkichdosyć, z wyjątkiem Abnera.Moja noga nigdy więcej nie postanie w ich domu.SR Nie mogę pani za to winić.Co zamierza pani robić? Mogę wrócić do Irlandii, ale to by im za bardzo odpowiadało, więc tak się niestanie.Mogę się osiedlić gdzie indziej, na przykład w jakimś wielkim mieście jakNowy Jork czy Boston, ale w tym wypadku usunę się na bok i łatwo by zapomnieli omoim istnieniu.Joel uciekł z domu, bo nie mógł z nimi wytrzymać.Przez wzgląd napamięć o nim muszę tu pozostać razem ze swym dzieckiem.Nie opłakiwali śmierciJoela, ale jego dziecko będzie im o nim przypominało.Zbuduję sobie tutaj dom izrobię wszystko co możliwe, by ulżyć ciężkiej doli mieszkańców tego miasta.Doli,którą cierpią przez skąpstwo rodziny, której jestem teraz niestety członkiem. To wielkie plany, pani Cameron. Nie podoba mi się nawet moje nazwisko powiedziałam. Noszę je i będęgo używała, ale chcę, by moi przyjaciele zwracali się do mnie Maeve.Moi przyjaciele powtórzyłam wzdychając. Pan, pańska siostra i Abner.Niewielkie to grono, aledziękuję i za to.I nie tracę nadziei. Mogą pani przeszkodzić w realizacji tych planów, Maeve.Mają władzę i niezawahają się jej użyć. Już się ich nie boję.Przeciwstawię się im i w razie potrzeby będę z nimiwalczyła.Och, czemu są tacy, jacy są? Nie rozumiem takich ludzi.Joel był zupełnieinny.Dobry i wyrozumiały i pełen współczucia dla wszystkich. Taką już miał naturę.Natomiast jeśli chodzi o nich.jeśli pani potrafi, proszęnie zaprzątać sobie nimi głowy.Moja siostra i ja będziemy pani przyjaciółmi. Już nimi jesteście.Nie będę panu dłużej zajmowała czasu, jako że jest panczłowiekiem bardzo zajętym.Wrócę do zajazdu i zastanowię się co dalej robić, alekiedy podejmę już jakąś decyzję, pan pierwszy się o niej dowie. Miło mi.Proszę pamiętać, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by panipomóc. Na pewno o tym nie zapomnę.Kiedy opuszczałam gabinet doktora Glena Kinnery'ego, czułam się niemalszczęśliwa.SRGdy dotarłam do zajazdu, ujrzałam przed nim powóz.Na kozle siedziałsztywno, jakby połknął kij, woznica w szarym uniformie.W holu wszyscy mówiliprzyciszonymi głosami i poruszali się na paluszkach.Recepcjonista podszedł do mniei powiedział półgłosem: Proszę pani, ona czeka na panią na górze.Nakazała mi, bym ją wpuścił dopani pokoju. Na litość boską, człowieku, jaka znów ona? Pani Cameron! Tamta pani Cameron. Rozumiem.W porządku.Wchodząc po schodach zastanawiałam się, co się za chwilę wydarzy i jakienowe pogróżki usłyszę.Przystanęłam na moment i zaczerpnęłam głęboko powietrza.Potem otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju.Tutaj ja byłam u siebie, a ona intruzem.Siedziała przy oknie.Nie miałam wątpliwości, że czeka na mnie.Wolnoprzeszłam przez pokój.Ku memu zdumieniu jej usta rozchyliły się w uśmiechupowitania.Wstała, wolno wyciągnęła ręce i zrobiła kilka kroków w moją stronę.Zatrzymałam się zupełnie zdezorientowana.Wprost nie wierzyłam własnym oczom,by mogła w niej zajść aż taka zmiana. Maeve, proszę, wybacz mi.Wybacz nam wszystkim.Chciała mnie objąć, ale cofnęłam się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]