[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.On jest przy tej sprawie od samego poczÄ…tku.Kunze zaczynaÅ‚ tracić cierpliwość.- MuszÄ™ zająć siÄ™ tÄ… sprawÄ… osobiÅ›cie.Poniewa\ taka jest mojawola.Poniewa\ sam tego chcÄ™.- Och - wyszeptaÅ‚a tylko w odpowiedzi.RozlegÅ‚o siÄ™ pukanie do drzwi i dy\urny sier\ant wszedÅ‚, abyzameldować, \e wiÄ™zieÅ„ jest ju\ w poczekalni.- Nie mogÄ™ teraz rozmawiać, Ró\o - powiedziaÅ‚ Kunze.- Zrób,co ci kazaÅ‚em.OdwiesiÅ‚ sÅ‚uchawkÄ™ i zwróciÅ‚ siÄ™ do sier\anta:- ProszÄ™, wprowadzcie wiÄ™znia!Dorfrichter wszedÅ‚ do kancelarii w asyÅ›cie profosa i stra\nika.ZrobiÅ‚ przepisowe trzy kroki do przodu, po czym wszyscy trzejzatrzymali siÄ™ i stanÄ™li w postawie na baczność.Kunze zastanawiaÅ‚ siÄ™,ile to ju\ razy podobna pantomima odbyÅ‚a siÄ™ w jego kancelarii i jakabyÅ‚a ró\nica miÄ™dzy minionymi a obecnÄ… okazjÄ….ByÅ‚ stra\nik, mo\e niezawsze ten sam, ale z takim samym zimnym spojrzeniem i niezmiennieostrym bagnetem.ZmieniÅ‚a siÄ™ tylko osoba profosa.Stary, pucoÅ‚owatyTuttman miaÅ‚ astmÄ™ i skore do współczucia serce, Koller zaÅ› nie miaÅ‚ani jednego, ani drugiego.ByÅ‚ sprawny i nieugiÄ™ty.Natomiast wiÄ™zieÅ„zmieniÅ‚ siÄ™ w sposób zdumiewajÄ…cy.ByÅ‚ to inny czÅ‚owiek w tym sa-mym ciele.OpuÅ›ciÅ‚a go wola walki i wygasÅ‚ opór.Kunze zwolniÅ‚ stra\nika oraz profosa i prosiÅ‚ Dorfrichtera, byusiadÅ‚.- Musimy zaczekać na StoklaskÄ™ i Heinricha - wyjaÅ›niÅ‚.-Cokolwiek powie pan tu przed ich przybyciem, pozostanie miÄ™dzynami.- Nie ma nic takiego, czego nie mógÅ‚bym powiedzieć w ichobecnoÅ›ci.Prócz, być mo\e, jednej rzeczy: \e wcale tego nie \aÅ‚ujÄ™.- Czego pan nie \aÅ‚uje?- Tych przesyÅ‚ek z cyjankiem, nawet Madera.ZrobiÅ‚bym tosamo po raz drugi, tylko znacznie sprytniej - powiedziaÅ‚ powa\nie, ale zgÅ‚Ä™bokim smutkiem.- Ze wzglÄ™du na \onÄ™.ZniszczyÅ‚em jÄ… i to jeststraszne! Nie powinienem byÅ‚ dać siÄ™ zÅ‚apać.Kunze spojrzaÅ‚ z niedowierzaniem na piÄ™knÄ… twarz porucznika.- Pan chyba postradaÅ‚ zmysÅ‚y!- SkÄ…d\e! Jestem absolutnie zdrów.Ma pan przecie\ w swejkartotece raporty a\ trzech psychiatrów.- Nie poczuwa siÄ™ pan w ogóle do winy? Dorfrichter pokrÄ™ciÅ‚przeczÄ…co gÅ‚owÄ….- Absolutnie!Kunze czuÅ‚ zdumienie i zawiść zarazem.CzÅ‚owiek, któremu nieznana jest udrÄ™ka wyrzutów sumienia, Adam, który spo\yÅ‚ zakazanyowoc rozkoszujÄ…c siÄ™ nim do ostatniego kÄ™sa.- ZabiÅ‚ pan czÅ‚owieka i próbowaÅ‚ zgÅ‚adzić dziewiÄ™ciu innych.Jak\e zdoÅ‚a siÄ™ pan z tego wytÅ‚umaczyć?- Naturalnie, \e zdoÅ‚am.Być mo\e nie przed panem, bo celowopozostaje pan gÅ‚uchy na moje racje, ale przed sobÄ… samym.- DaÅ‚by Bóg, bym zdoÅ‚aÅ‚ pana zrozumieć.Pan jest z pewnoÅ›ciÄ…szaleÅ„cem.- SpróbujÄ™ wyÅ‚o\yć panu moje racje - odrzekÅ‚ cierpliwieDorfrichter.WstaÅ‚ i zaczÄ…Å‚ chodzić po pokoju.- Pozwoli pan, \e cofnÄ™siÄ™ do minionego listopada, kiedy to ogÅ‚oszono w Gazette listÄ™awansów.Mojego nazwiska tam nie byÅ‚o.MiaÅ‚em pozostać oficeremliniowym i w razie wybuchu wojny dowodzić jednÄ… kompaniÄ… liczÄ…cÄ…dwustu \oÅ‚nierzy, gdy tymczasem jako oficer sztabowy miaÅ‚bym podswymi rozkazami tysiÄ…ce ludzi.Wezmy na przykÅ‚ad Madera, któregoprzydzielono do wydziaÅ‚u depesz i szyfrów.Czasy, kiedy dowodzÄ…cygeneraÅ‚ obserwowaÅ‚ przebieg bitwy przez lornetkÄ™, ze szczytu wzgórza,ju\ minęły.Mader miaÅ‚by za zadanie siedzieć w biurze z dala od frontui utrzymywać Å‚Ä…czność ze swymi ludzmi przy pomocy telegrafu itelefonu.Los caÅ‚ego korpusu armii stawaÅ‚ siÄ™ zale\ny od umiejÄ™tnoÅ›cioficera sztabowego, któremu podlega telegraf.ZdarzyÅ‚o mi siÄ™ spotkaćMadera przypadkiem, kiedy byÅ‚em na urlopie w Wiedniu.ByliÅ›myobydwaj lekko wstawieni i wdaliÅ›my siÄ™ w dyskusjÄ™.Taki bardzoprzyjacielski spór na tematy wojskowe.Mader byÅ‚ ogromnieinteligentny, Å›wietnie wyszkolony, ale poglÄ…dy miaÅ‚ zeszÅ‚owieczne.Nasz wydziaÅ‚ telegrafu nie byÅ‚ gruntownie unowoczeÅ›niony od czasuKöniggratza.Obsadzony takimi jak Mader ludzmi doczekaÅ‚by siÄ™modernizacji wtedy, kiedy byÅ‚oby ju\ na to za pózno.Chodzi mimianowicie o to, \e celem wojny jest zgÅ‚adzić maksymalnÄ… ilość siÅ‚nieprzyjaciela, oszczÄ™dzajÄ…c przy tym maksymalnÄ… liczbÄ™ wÅ‚asnych\oÅ‚nierzy.JeÅ›li powierzy siÄ™ takim jak Mader oficerom kierowanienajbardziej istotnymi operacjami, to w konsekwencji straci siÄ™ wiÄ™cejwÅ‚asnych ludzi ni\ nieprzyjaciół.- Kiedy pomyÅ›lÄ™ o Maderze, widzÄ™ jego zakrwawione rÄ™ce -rzekÅ‚ Kunze spokojnym tonem.- Jego poglÄ…dy na temat technikiprowadzenia wojny nie byÅ‚y tak postÄ™powe jak pana, ale nie zasÅ‚u\yÅ‚sobie na takÄ… Å›mierć.Dorfrichter obrzuciÅ‚ go trzezwym spojrzeniem.- SÄ…dziÅ‚em, \e chce pan wysÅ‚uchać motywów megopostÄ™powania, nie zaÅ› obrony, bo nie mam zamiaru siÄ™ bronić.ByÅ‚obyto caÅ‚kiem bezcelowe, bo i tak powieszÄ… mnie lub rozstrzelajÄ…, chocia\jestem gÅ‚Ä™boko przekonany, \e w interesie kraju powinienem byćwcielony do Sztabu Generalnego zamiast jednego z dziewiÄ™ciupromowanych oficerów.Nie jestem gÅ‚upcem, by przedstawiać to jakookoliczność Å‚agodzÄ…cÄ….Å›aden sÄ…d tego nie uzna, a ju\ najmniej sÄ…dwojskowy.WiÄ™c szkoda słów.Lepiej pomówmy o pogodzie.- UsiadÅ‚ciÄ™\ko na krzesÅ‚o.- Czy pan naprawdÄ™ dziÅ› siÄ™ o\eniÅ‚? - spytaÅ‚.NagÅ‚a zmiana tematu zbiÅ‚a z tropu Kunzego.- Tak, istotnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]