[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za wzór dla kremowo-białej sukni Violetty,ozdobionej jasnozielonymi wstą\kami i koronką, posłu\ył nam kostium Sary Bernhardt zDamy kameliowej.Podczas przyjęcia u Flory, odbywającego się w ogrodzie zimowympełnym bujnej roślinności tropikalnej, panowała duszna, gorąca atmosfera.Violetta wszkarłatnych aksamitach na powrót stawała się kurtyzaną.Sypialnia Violetty w sceniefinałowej zawierała tylko jedno krzesło, toaletkę i łó\ko.W chwili gdy kurtyna idzie w górę,odkrywając przed nami umierającą Violettę, tragarze właśnie wynoszą na licytację ostatnieprzedmioty, które pójdą na częściową spłatę długów.Zamyśliłem sobie uczynić z Callasskrzy\owanie Eleonory Duse, Rachel i Sary Bernhardt.Ale przede wszystkim Duse.Jednak większości widzów Callas przypominała boską Gretę Garbo z filmowej adaptacjipowieści i sztuki Dumasa, Dama kameliowa, na podstawie których powstało libretto Traviaty.Inscenizacja Viscontiego stała się kamieniem milowym w dziejach sztuki operowej.Przywoływała romantyczną atmosferę la belle epoque z takim realizmem, czy te\ raczejzłudzeniem realizmu, \e przekraczała granice sztuki i stawała się \ywym światem.W swej cudownej kreacji Callas poniechała mało znaczących ekshibicjonistycznych efektów,częstych u innych interpretatorek, a świadczących o braku smaku.Głęboko wniknęła wpostać bohaterki, \eby po gruntownej analizie podać ją publiczności w stylu na wskrośnowoczesnym, zgodnym z oczekiwaniami samego Verdiego.W jej niezrównanym wizerunkusłowa, muzyka i ruch splatały się w jedno - w \ywe uczucia.Po opadnięciu kurtynyzagrzmiały huraganowe oklaski na cześć Callas.Na zakończenie, za namową Giuliniego,Maria wyszła po raz ostatni na proscenium sama.Tego było ju\ za wiele dla di Stefano -dotknięty do \ywego zniknął w garderobie, a następnie spakowawszy manatki, zrezygnował zdalszych występów, opuszczając La Scalę i Mediolan.Kłopoty zaczęły się ju\ wcześniej,kiedy wyraził niezadowolenie z powodu częstych prób dla dopracowania nieistotnych wedługniego szczegółów.Zdaniem di Stefano dla artysty operowego liczy się jedynie śpiew, więczaczął się spózniać na próby, zdarzało mu się te\ je opuszczać, ku wielkiemu niezadowoleniuMarii: "To brak szacunku, lekcewa\enie mnie i Viscontiego".Ze swej strony Viscontiignorował wyskoki di Stefano:"Co do mnie, niech głupiec sczeznie - powiedział Marii.- Skoro nie chce się czegokolwieknauczyć, to jego strata.Jeśli znowu się spózni, sam z tobą odegram jego scenę".Oczywiście za nonsensownym zachowaniem kryła się zawodowa pró\ność i zawiśćspowodowana bezgranicznym zachwytem, z jakim widzowie przyjęli występ Callas.Uznał,\e on sam i postać przez niego kreowana zostali usunięci w cień, a wszystkiemu zawiniłVisconti.Kilka miesięcy pózniej Visconti odrzucił propozycję re\yserowania Aidy w La Scali- z udziałem di Stefano i Antonietty Stelli."Nie mam zamiaru marnować czasu naprzekonywanie tego zarozumialca di Stefano do ka\dej najdrobniejszej zmiany - pisał w liściedo Meneghiniego.- Denerwuje mniejego brak profesjonalizmu.Wydaje mu się, \e posiadł wszystkie rozumy.I niech mu będzie.Mnie interesuje prawdziwa sztuka, a nie kiepscy pogrywacze".W następnych spektaklach Traviaty - a było ich jeszcze trzy w tym sezonie - zamiast diStefano wystąpił Giacinto Pradelli.Co dziwne, przeciwnicy Callas, nawet zagorzalitebaldziści, przycichli - mo\e zdumieni jej niezwykle głębokim, wzruszającym wizerunkiemulubionej bohaterki operowej i wspaniałą oprawą sceniczną dzieła.Tylko jeden raz podkoniec przedstawienia na scenie przed artystką wylądował pęczek rzodkiewek i kapuścianychliści.Sądząc, \e to jeszcze jeden bukiet, krótkowzroczna Callas podniosła je.Zauwa\ywszypomyłkę, demonstracyjnie powąchała warzywa i z promiennym uśmiechem podziękowała zaświe\ą sałatkę.Tak to poczuciem humoru zjednała sobie rozbawioną publiczność, obracającna swoją korzyść ten niesmaczny incydent.Dopiero podczas trzeciego spektaklu przeciwnicy Callas przypuścili bardziej skuteczny atak.Tu\ przed zamykającą pierwszy akt błyskotliwą cabalettą "Sempre libera" (w scenie tej Callaszrzucała pantofle ze stóp i z prowokacyjnym ruchem bioder siadała na stole), w momenciewymagającym największego skupienia, na widowni wybuchła głośna awantura, a z galeriiktoś krzyknął: "To skandal".Było to tak niespodziewane, \e zaszokowana Callas zamilkła.Na kilka długich sekund w wielkiej, przepełnionej sali zapanowała złowieszcza cisza.Pochwili, podejmując rękawicę, Callas wzięła się w garść, podeszła do rampy i zaśpiewałabezpośrednio do publiczności, tym razem przesycając cabalettę zupełnie wyjątkowymdramatyzmem.Był to zdumiewający, niezwykły wyczyn.Następnie z hardą miną, ostrymtonem, za\ądała wyjścia przed kurtynę: "Syczą tam jak \mije - powiedziała do obsługi wkulisach.- Chcą mej krwi".Gdy z pogardliwym wyrazem twarzy stanęła na scenie, jeszczeraz na proscenium, powitały ją gwizdy, ale szybko zagłuszyły je huraganowe brawa i okrzykinajwy\szego podziwu, prawdziwy hołd składany jej przez widownię.Zniknęła pogarda, popoliczku spłynęła jedna łza, a po chwili jej twarz rozjaśnił promienny uśmiech.Krytycy niemal jednogłośnie z uznaniem wyra\ali się o jej kreacji, ale początkowo niemalwszyscy oskar\ali Viscontiego o "bezczeszczenie dzieła Verdiego".Recenzja zamieszczona w"24 Ore" nale\ała do typowych w ocenie odtwórczyni głównej roli i re\ysera: ".taarystokratka [Callasi sztuki wokalnej i dramatycznej przywróciła temu dziełu auręnamiętności, pulsującą atmosferę niepokoju, czyli wartości, które re\yser [Visconti] starał siękonsekwentnie eliminować z przedstawienia".Z czasem wspólne dzieło Callas i Viscontiego stało się wzorem dla interpretatorek tej bodajnajukochańszej partii operowej i dla przyszłych re\yserów Traviaty.Visconti od samegopoczątku zdawał sobie sprawę, \e propozycje Callas stanowią początek rewolucji wdziedzinie sztuki operowej, a własną inscenizację traktował jako swe magnum opus.Kilka latpózniej, odpowiadając w mojej obecności na pytania znajomych, odparł bez chwili wahania:"W większym lub mniejszym stopniu Violetta Marii wywarła wpływ na wszystkie następneVioletty.Początkowo, chocia\ nie od razu, czerpały one tylko odrobinę z jej charakterystykipostaci (ludzka bezczelność nie zna granic).Po pewnym czasie, gdy ju\ niebezpieczeństwobezpośredniego porównania przestało zagra\ać, wzięły znacznie więcej.Za kilka latzaanektują wszystko.Miejmy nadzieję, \e uda im się wznieść ponad przeciętność ikarykaturę".W sumie, nowa inscenizacja Traviaty dała Callas wiele satysfakcji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]