[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zgodzę się pomagać ci w pracy przy gospodarstwie, jeśli nadaltego chcesz.- Cóż za ustępstwo, kuzynko! - Zbliżył się do niej, Theo cofnęłasię nieco.- Ale nie jestem pewien, czy nadal tego pragnę.W jej twarzy była szczerość, wyraz oczu miała taki bezbronny.Toskutki burzliwych przeżyć, szoku i wszelkich niespodzianek tego wieczoru.Wykorzystaj to, że czuje się niepewnie! Nadarzyła się jeszczejedna, ostatnia szansa! - myślał.Błyskawicznym ruchem chwycił Theo za ramię i przyciągnął ją dosiebie.Owinął ją peleryną, uniemożliwiając jej ruchy.-Wiesz, czego chcę? Właśnie tego!Pocałunek był dziki i gwałtowny.Wcale nie przypominał miłosnejpieszczoty.Ajednak, o dziwo, Theo odwzajemniła go z równym zapamiętaniem.Czy powodował nią gniew, czy namiętność? Nie wiedziała i nie dbała o to.Tak mocno przycisnął ją do siebie, że guziki surdutuwpiły jej się w ciało przez cienką pelerynkę i nocną koszulę.Znówwyczuła twardą wypukłość na wysokości swojego brzucha i, tak jakpoprzednio, otarła się o nią z cichym pomrukiem pożądania.Ręce Sylvestra przesunęły się na jej pośladki.Przygarnął ją do siebie, ona zaś wygięła plecy w łuk.Jej piersi tęskniły do tego, by pieściłje, tak jak wówczas na plaży, głowa opadła do tyłu pod jego żarłocznym pocałunkiem.Srebrna księżycowa poświata wpadała przez kratki altany, oplecione pnącymi różami o stulonych na noc pąkach.Twarz Theo w tymoświetleniu przypomina płaskorzezbę, pomyślał Sylvester, podnoszącgłowę, zdyszany i podniecony.93Otworzyła oczy, w ich ciemnej głębi migotały zmysłowe błyski.A kiedy ich spojrzenia się spotkały, wyczytali w nich nawzajem równienamiętne przesłanie.- Nie potrzebuję twojej pomocy tylko w gospodarstwie, kuzynko- powiedział powoli.- Chcę jej we wszystkim.Pochylił się i ponownie ją pocałował.Wsunął ręce pod pelerynęi uniósł koszulę nocną, obnażając nogi i uda Theo.Jego dłonie sunęły po skórze dziewczyny, wywołując dreszcze, przenikające ją odstóp do głów.Gdy dotarły do pośladków, aż podskoczyła, zaszokowana taką poufałością.Zaraz jednak zapomniała o zgorszeniu, gdy jegodłoń wśliznęła się między jej uda i Theo poczuła w najtajniejszymzakątku swego ciała namiętną pieszczotę, która sprawiła jej nieopisanąrozkosz.- Chcę, żebyś mi towarzyszyła we wszystkim - szepnął z ustamina jej ustach.- Zgódz się, a poznasz cuda, o jakich ci się nawet nieśniło!Jego palce wśliznęły się w nią i Theo usłyszała swój krzyk, pełenekstazy, wibrujący w księżycowej poświacie.Tulił ją do siebie, póki nie odzyskała sił, a jej oddech nie stał sięmniej gorączkowy.Z uśmiechem odchylił jej głowę do tyłu.- No i co? Zmieniłaś zdanie, kuzynko?Theo powoli skinęła głową.W czarodziejskim świecie pachnącychróż i księżycowej poświaty nie była już pewna, kim jest, ale straszliwychaos i udręka ostatnich dni rozpłynęły się w mglistych oparach znużenia.Ta decyzja zapadła sama.i wydawała się nieunikniona.- Zawsze razem?Głos Sylvestra był cichy i głęboki.Pieszczotliwie obwiódł kciukiem kontur jej ust, oczy miał zamglone z pożądania.Owszem, chciała spędzić życie razem z tym człowiekiem.Bylido siebie podobni pod wieloma względami.Może właśnie dlatego sięopierała, może to ją niepokoiło?- Zawsze razem - potwierdziła cicho.Ogarnęło go poczucie triumfu i rozkosznej ulgi.Udało mu sięz samego gardła klęski wydrzeć zwycięstwo.94- Znakomicie! - mruknął z satysfakcją.Znów przygarnął Theo do siebie i pocałował.Tym razem z czułością, która zdumiała ją i zachwyciła tak samo jak poprzednia gwałtowność.A potem wypuścił ją z objęć i, odsuwając lekko od siebie, otuliłcienką peleryną.- Wracaj do łóżka, Theo.Jutro z samego rana porozmawiam z twojąmatką.Pozwoliła, by odprowadził ją na górę, do jej pokoju, by zdjął z niejokrycie i otulił kołdrą, jakby była zmęczonym dzieckiem.- Zpij! - powiedział miękko, całując ją w czoło.I Theo zasnęła.7Theo.Theo, kochanie, nie śpisz chyba? Już po dziewiątej!Dochodzący zza drzwi głos Clarissy wyrwał siostrę z głębokiegosnu, pozbawionego marzeń.Otworzyła oczy, przeciągnęła się i ziewnęła.- Naprawdę tak już pózno?- Tak.A w dodatku położyłaś się tak wcześnie! - Clarissa weszłado pokoju.Na czole rysowała jej się zmarszczka niepokoju.- Emilyi ja chciałyśmy zajrzeć do ciebie wczoraj wieczorem, ale mama namnie pozwoliła.- Przysiadła na brzegu łóżka, spoglądając na siostręz uwagą.- Dobrze się czujesz?- Tak, oczywiście! - Theo usiadła i usiłowała spędzić sen z oczu.- Co prawda mam wrażenie, jakby ktoś wyrżnął mnie w głowę siekierą, ale.O Boże.- Gapiła się bezmyślnie na siostrę.Przypomniałasobie wydarzenia, które zaszły tej nocy.Nic dziwnego, że zaspała! Byłajuż prawie trzecia, gdy wreszcie się położyła.Nie, została położonado łóżka.- Co się stało?95Theo przeczesała ręką splątane włosy.- Chyba przyrzekłam Stoneridge'owi, że wyjdę za niego.- wyjąkała z trudem.- Och, Clarry! Rozum mi odjęło, czyjak?!- No i co, Theo, dobrze się czujesz? - Emily odezwała się oddrzwi, zanim Clarissa zdążyła skomentować zaskakujące oświaczeniemłodszej siostry.- Raczej nie - odparła Theo.- Zmierzam prostą drogą do domudla obłąkanych! O Boże! - Znów opadła na łóżko i schowała głowępod kołdrą.- Powiedzcie mi, że to nieprawda!- Co się jej stało?- Zgodziła się wyjść za Stoneridge'a - poinformowała starszą siostrę Clarissa i uśmiechnęła się szeroko.- Bardzo się cieszę! - oświadczyła Emily ze szczerą radością.- Totaki przyzwoity człowiek! Jestem pewna, że będziecie znakomicie dosiebie pasować
[ Pobierz całość w formacie PDF ]