[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymczasem wychodziłona to, że w jego świadomości nigdy nie funkcjonowaliśmy jakoduet.Był on, ja… i Margot.− Twój list… − kontynuował Josh, ale dla mnie nie miało tojuż żadnego znaczenia.Nie chciałam rozmawiać o liście.− Zawsze będę twoją przyjaciółką, Joshy – wtrąciłam, zanimzdążył dokończyć myśl.A potem się uśmiechnęłam, choć ten uśmiech bardzo dużomnie kosztował.Wiedziałam jednak, że nie mam wyjścia,ponieważ jeśli się nie uśmiechnę, to zacznę płakać.− Okej.Super.W takim razie… Czy możemy od czasu doczasu się spotkać?− Jasne.− Czyli mogę cię jutro podrzucić do szkoły? – zapytał Josh.− Jasne.Czy właśnie o to mi chodziło? Czy chciałam spotykać się zJoshem bez widma listu wiszącego nam nad głowami jak chmuragradowa?Czy chodziło mi o to, żebyśmy się znowu normalnieprzyjaźnili?Po kolacji dałam Kitty lekcję prania.Oczywiście początkowomocno protestowała, ale przypomniałam jej, że miałyśmy siędzielić obowiązkami, więc musi się z tym pogodzić.− Kiedy usłyszysz pikanie, a światełko zgaśnie, oznacza to,że suszenie się skończyło.Musisz wówczas jak najszybciej wyjąćrzeczy i rozwiesić je, bo inaczej okropnie się pogną.Ku zdziwieniu mojemu i taty, szybko się okazało, że Kittybardzo polubiła swoje nowe obowiązki.Zwłaszcza że składaniewysuszonych ubrań może się odbywać przed telewizorem, dziękiczemu Kitty nie traciła ulubionych programów i łączyła przyjemnez pożytecznym.− Następnym razem pokażę ci, jak się prasuje.− Prasuje? Czy ja wyglądam na Kopciuszka?− Na pewno świetnie ci pójdzie – powiedziałam, kompletnieignorując jej uwagę.– Przecież jesteś bardzo dokładna, lubiszsymetrię i równe brzegi.Jestem przekonana, że będziesz to robićlepiej ode mnie.Podziałało.− Może masz rację.W końcu twoje rzeczy i tak zawszewyglądają jak wyciągnięte psu z gardła.Kiedy skończyłam pokaz prania, poszłyśmy obie umyć sięprzed spaniem.Wcześniej dzieliłyśmy łazienkę z Margot, która miała tylkodla siebie lewą umywalkę, podczas gdy ja i Kitty zawszewalczyłyśmy o prawą.Teraz każda miała swoją.Nałożyłam na twarz maskę z aloesem, a Kitty zajęła sięmyciem zębów.− Myślisz, że gdybym poprosiła Petera, to zabrałby nas jutrow drodze do szkoły do McDonalda? – zapytała nagle Kitty.− Nie chcę żebyś nadużywała uprzejmości Petera i za bardzosię do niego przyzwyczajała – odparłam, nakładając na buziękolejną porcję maski.– Od jutra znowu jeździsz autobusem,zgoda?− Ale dlaczego?!− Dlatego.Poza tym jutro Peter po mnie nie przyjeżdża, bojadę do szkoły z Joshem.− Peter nie będzie z tego powodu zły?Maska zdążyła już zaschnąć na mojej twarzy, więc niebardzo mogłam mówić, mimo wszystko udało mi się wycedzić:− Nie, Peter nie jest typem zazdrośnika.− A kto jest?Nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie.Właśnie, kto byłzazdrośnikiem? Wciąż się nad tym głowiłam, kiedy Kitty spojrzałana mnie, po czym zachichotała i powiedziała:− Wyglądasz jak zombi.Zasłoniłam jej buzię ręką, a kiedy odskoczyła, wycharczałamjak zombi:− Chcę zjeść twój mózg.Kitty wybiegła z łazienki z piskiem.Gdy wróciłam do swojej sypialni, wzięłam telefon inapisałam Peterowi esemesa, że jutro nie potrzebuję podwiezienia.Nie wspomniałam jednak o Joshu.rozdział trzydziesty szóstyWszkolnej szafce znalazłam kolejny liścik od Petera.Pytał,czy mam ochotę coś zjeść po szkole.Pod pytaniem narysował dwakwadraciki.Przy jednym napisał „tak”, a przy drugim „nie”.Zaznaczyłam „tak” i wrzuciłam karteczkę do jego szafki.Po lekcjach spotkaliśmy się przy jego samochodzie i razem zcałą bandą lacrossowców poszliśmy do knajpki.Zamówiłamkoktajl z truskawkami, kiwi, ananasem i posypką.Peterzdecydował się na wersję o smaku cytrynowym, z kruszonymiciasteczkami.Kiedy wyciągnęłam portfel, żeby zapłacić, złapałmnie za rękę, mrugnął do mnie i powiedział:− Ja stawiam.− Przecież powiedziałeś, że nie masz zamiaru wydawać namnie pieniędzy – wypomniałam Peterowi jego słowa nie bezzłośliwości.− To ze względu na chłopaków.Nie chcę wyjść przed nimi nasknerusa – wyszeptał, po czym objął mnie i już normalnym głosemdodał: − Moja dziewczyna nie będzie sama za siebie płaciła.Zrobiłam głupią minę, ale nie odmówiłam sobie darmowegodeseru.Jeszcze nigdy w życiu żaden chłopak za mnie nie zapłacił.Stwierdziłam, że to bardzo miłe uczucie i mogłabym się do tegospokojnie przyzwyczaić.Z niepokojem rozglądałam się za Genevieve, ale się niepojawiła.Myślę, że Peter też miał nadzieję, że w końcu się zjawi, ponieważ co chwila zerkał w stronę drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl