[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie.Pokręciła głową, uśmiechając się smutno nad ironią losu.Autorkaromansów, która nie wierzy w miłość.Judith byłaby przerażona.Może kiedyś, dawno temu, wierzyła w tego rodzaju uczucia.Możewierzyła nawet w to, że jeśli miłość istnieje, przyjdzie także do niej.Aletamta wiara, jakże naiwna, dawno ją opuściła i nic nie mogło jej przywrócić.Teraz wierzyła jedynie w miłość macierzyńską rzeczywistą, niezmienną,niezachwianą i całkowicie bezwarunkową.Kochała Kelly, a Kelly kochałają.I Lainie to wystarczało od chwili, gdy poczęła Kelly.Nie potrzebowaładrugiej połówki.Nawet nie chciała.Poza tym, przy jej pechu, z pewnościąktóregoś dnia ta połówka wyszłaby po paczkę papierosów, a następny razwidziałaby ją w programie NAJBARDZIEJ POSZUKIWANI W AMERYCE.Uśmiechnęła się do siebie niewesoło.Kimkolwiek był dla niej Killian drugą połówką, wytworem wyobrazni czy kimś pośrodku nie miało to dlaniej żadnego znaczenia.W swoim prawdziwym życiu miała akurat tyleuczuć, ile jej było trzeba.Nie potrzebowała żadnej drugiej połówki.Podniesiona nieco na duchu tymi rozważaniami, pociągnęła za rzemień iotworzyła drzwi.Natychmiast uderzył ją apetyczny zapach duszonegomięsa, a jej pusty żołądek odezwał się głośnym burczeniem.Na kulawym stole stała lampa, rzucająca jedyny krąg światła wmrocznym wnętrzu.Aóżko, ledwie widoczne w kącie, majaczyło w cieniubledszą plamą pościeli. Wróciłaś.Lainie odwróciła się gwałtownie, zaskoczona.Killian stał przy ścianiepo lewej, na wpół ukryty za łukiem drzwi.Przed sobą miał wysoką, wąskąpółkę z książkami i sprawiał wrażenie, jakby właśnie miał zamiar sięgnąć poktóryś z równo ustawionych tomów. Zamierzałeś poczytać ZBRODNI I KAR? A co? Chcesz ją może pożyczyć?Lainie nie mogła powstrzymać uśmiechu.I, o dziwo, poczuła się z tymdobrze.W tych ponurych okolicznościach miło było znalezć coś zabawnego. Czemu to robisz? spytała, pochodząc do niego. Czyżby nie było jużżadnych banków do obrabowania?Kiedy się przed nią cofnął, wyczuła w nim strach.Nie chciał, żeby siędo niego zanadto zbliżała.Teraz była już pewna, że stanowią połówki tej samej całości.Przyjrzała mu się uważnie, tak jak jeszcze nigdy wcześniej.Bodotychczas widziała w nim jedynie postać ze swojej książki.A teraz, po razpierwszy, próbowała zobaczyć żywego człowieka.Stał oparty jedną nogą o najniższą półkę, z ręką zwisającą luzno wzdłużbiodra.Bawełniana koszula, niegdyś biała, teraz sprana do bladej szarości,opinała mu szerokie ramiona, odsłaniając pod szyją trójkąt czarnych włosówna opalonej skórze.Wytarte nogawki czarnych wełnianych spodni opadałyfałdami na cholewki wysokich butów.Zdawał się wypełniać cały kąt izby i to nie tylko swą pokazną posturą;było w nim coś, co sprawiało, że rzucał się w oczy w każdym otoczeniu.Długie, trochę niesforne włosy o barwie polerowanej stali sięgały ramion,zawijając się lekko na końcach.Wyraziste rysy twarzy, ogorzałej odczęstego przebywania na słońcu, świadczyły o mocnym charakterze.Alenajbardziej poruszające były jego oczy.Mogła od biedy uwierzyć, że całąresztę wymyśliła sama.Ale nie te oczy, ponieważ było w nich coś, czego niepotrafiłaby sobie wyobrazić, czego nie umiała rozpoznać.Patrząc na niego teraz, musiała w duchu przyznać, że budzi w niejpewne uczucia, choć nie była pewna, czy może je uznać za szczątki jakiejśkosmicznej miłości.Ale coś niewątpliwie czuła.Zbliżyła się do niego skupiona, poważna.Stanęła tuż przed nim izajrzała mu głęboko w oczy, ciekawa, czy będzie tak jak w scenie z filmuNiebiosa mogą zaczekać, kiedy Julie Christie ujrzała duszę w oczachWarrena Beatty ego.Lainie zobaczyła w brązowych oczach Killiana własne odbicie, a podnim błysk lęku.Na sekundę, może dwie, bezwiednie wstrzymała oddech.Patrząc na jego zmęczoną życiem twarz, poczuła się tak.choć to przecieżbyło niedorzeczne.jakby wreszcie wróciła do domu. Na co patrzysz? spytał.Na ciebie.Chciała wymówić to słowo obojętnym tonem, rzucić je lekko,jakby nic nie znaczyło.Ale nie potrafiła.Coś ściskało ją w gardle; oddychałazbyt szybko.Nagle wszystko, co mówiła Viloula, nabrało strasznego, przerażającegosensu.Rzeczywiście, wydawał jej się znajomy, a co więcej ważny.Przypomniała sobie szereg momentów, kiedy zdawało jej się, że istniejemiędzy nimi jakaś dziwna więz.To były drobiazgi, ledwie zauważone iszybko zapomniane, ale coś dla niej znaczyły to, jak na nią patrzył,rozwiązując jej ręce, siła, którą jej dał na skalnej półce, smutek w jegooczach, kiedy mówił o Emily.Otworzyła usta, ale nie padło żadne słowo.Nie wiedziała, co powiedziećani jak to wyrazić. Nie patrz na mnie w taki sposób.Słysząc ostre, chrapliwe nuty w jego głosie, domyśliła się, że on takżepoczuł to coś, tę niewiarygodną iskrę możliwości.Ogarnął ją lęk.Objąwszy się mocno ramionami, cofnęła się o krok.Nagle nie chciała być tak blisko niego, nie chciała nic do niego czuć.Te wszystkie bzdury o dwóch połówkach mogły jej tylko namącić wgłowie.Musiała pamiętać zawsze, że liczy się wyłącznie Kelly.Mogłakochać Killiana od czasów, gdy Kleopatra pływała po Nilu, ale to niemiałożadnego znaczenia.Ważny był jedynie powrót do domu.A Killian albo był znią, albo przeciwko niej.Kropka.Nadszedł czas, by się przekonać, jak jest
[ Pobierz całość w formacie PDF ]