[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cały tydzień czeka-łem, że pójdę gdzieś w niedzielę, lecz w niedzielę nie chciało mi się nigdzie iść.Ci, do któ-87 rych chciałbym pójść, nie mają niedzieli.I przychodzę do pana.Czy pan będzie mnie pamię-tać w życiu?- Czy on był wariatem?  zapytał mężczyzna z wytatuowanym wężem. Dlaczego on takdziwnie mówił?- Każdy człowiek mówi dziwnie  powiedział ten, który spotykał się z leżącym w Schronie u Marynarza. Każdego człowieka trudno zrozumieć.Ale on nie był wariatem.To był kiedyś bardzo fajny i porządny chłop.- Wiele ludzi się rozpiło  powiedział jakiś pan o szczupłej twarzy, w okularach. Gdybyludziom dać to wszystko, co im potrzeba do dobrego życia, to by nie pili.Za mało zarabiają.- Panie!  powiedział właściciel węża. Panie, komu pan to mówisz? Mnie? Jak ja zara-biam tysiąc złotych, a mam kobitę i dwoje dzieci? Mnie pan to mówi?  Odsapnął chwilę irzekł:  Niech pan mi pomoże.Odprowadzimy tego faceta.- O, nie!  powiedział pan w okularach i wzniósł palec do góry. Przepraszam, ale tozbyt wstrętne.Nie będę odprowadzać pijanego bydlaka.Zresztą nie jestem z Warszawy; nieprzyjechałem tutaj, żeby odprowadzać pijanych bydlaków.- To lepiej  powiedział człowiek z wężem. Pan tu przyjechał, żeby zobaczyć miasto inaszą Częstochowę.Niech pan stąd odejdzie.Teraz lato: powinien się pan poprawić i opalić.W szpitalu nie będzie pan miał słońca.Jakiż on jest bydlak dla ciebie?Pan w okularach oddalił się mazurowym krokiem.Mężczyzna w granatowym garniturze ijasnej cyklistówce powiedział:- On zaraz będzie rzygać.Szwagier&- O, do cholery!  powiedział ktoś z tyłu. Panie Majtloch, poznajesz mnie pan? Ja znampana i pańskiego szwagra.Siedzieliśmy kiedyś na Gęsiówce, tak?- Zgadza się  powiedział ten w granatowym garniturze. Bo co?- Bo to  powiedział człowiek z tyłu  że odejdz pan stąd do diabła.Siedzieliście zeszwagrem za kanty.Oszukiwaliście ludzi.- A pan? Za niewinność pan siedziałeś?- Siedziałem za to samo, co i wy.Ale teraz pracuję; mam dobrą robotę i spokój.%7łałuję,że wam kiedyś uwierzyłem.Odejdz pan stąd, bo jak pana puszczę zębami w trotuar, to panułeb pęknie.- W porządku  powiedział mężczyzna w granatowym garniturze  spotkamy się jeszcze.Ale wtedy zaszczekasz na księżyc.88 Wzruszył ramionami i oddalił się.Pijany leżał dalej bez ruchu i wszyscy patrzyli na jegoczerwoną twarz.Pochylił się nad nim mały chłopiec i kijkiem dotknął jego nosa.Kobieta,stojąca w kręgu ludzi, szarpnęła chłopca za rękę i krzyknęła:- Odejdz, on cię uderzy!- On już nikogo nie uderzy  powiedział inny, stojący z tyłu człowiek.Mógł mieć lat około czterdziestu, wyglądał zdrowo, nosił cwaniacki wąsik i kolorowąwełnianą czapeczkę, tak niegdyś popularną na przedmieściach Warszawy; obecnie noszą jużtakie czapeczki tylko ostatni gołębiarze na Marymoncie i Palcowiznie.Człowiek z wąsikiemubrany był w bryczesy i skórzaną kurtkę, której rękawy podwinął.Wypluł niedopałek i po-wtórzył:- On już nikogo nie uderzy.Tacy jak on nie biją.Teraz dopiero przypomniałem sobie, żejuż kiedyś spotkałem tego faceta; było to dawno i jakoś cholernie dziwnie.- Wszystko, co było dawniej, wydaje się dziwne  powiedział jakiś człowiek w mundurzekolejarza. Czasem wydaje się, że tego w ogóle nie było.Czasem wydaje się to wszystkostraszne, czasem śmieszne, czasem głupie.Ale nie takie, jakie było naprawdę.- Powinieneś pan zasunąć na księdza  powiedział ten w skórzanej kurtce. Po jakiegodiabła został pan kolejarzem?- Jestem impotentem od urodzenia  powiedział człowiek w mundurze kolejarza  i dla-tego nie mogłem zrobić tego, o czym pan mówiłeś: ci faceci są ostrzy w tych sprawach.Je-stem dobrym katolikiem, ale w tym miejscu Pan Bóg nie zbudował mnie tak, jak potrzeba:widocznie zajęty był zbawianiem świata lub jakimś innym świństwem.Poza tym chciałemprzejechać kawałek świata.- Rozumiem to  powiedział człowiek w skórzanej kurtce. Jestem szoferem i sam lubiędrogę.Kiedy spotkałem tego pijaka, leciałem akurat wozem.Była to już noc i pózna godzina.Lubię szybką jazdę i wtedy też przyduszałem gaz: pamiętam jak dziś, że miałem na liczniku zpięćdziesiąt mil  wtedy jeszcze latało się na wozach z demobilu.Ten pijak wyskoczył minagle z ciemności i szczupakiem zasunął pod wóz.Wdepnąłem tak hamulec, że myślałem, iżmi noga na zawsze wlezie w tyłek.Wóz zarzucił, wyskoczyłem z kabiny i do niego. No i co mówię  co mam z tobą zrobić? Patrzył na mnie przez chwilę, miał zakrwawioną gębę,potem rzekł:  Co chcesz. gdybym zrobił z tobą to, co teraz chcę  mówię do niego  to bymposiedział za człowieka, a zabiłbym gnidę.Jesteś zalany?  Nie  mówi.Popatrzyłem naniego i widzę: trzezwy, tylko cały się trzęsie.%7łal mi się go zrobiło: zawsze człowiek. Dla-czego pan to chciał zrobić?  mówię. Gdzie pan mieszka? Podrzucę pana.Staliśmy wciemnościach, naprzeciwko nas był jakiś plac ogrodzony deskami; pamiętam, że latem chło-89 paki grają tam w piłkę.On milczy.Pytam jeszcze raz:  Dokąd pan chcesz iść? Zaśmiał sięjakoś idiotycznie, złapał mnie za rękę i mówił:  Człowiek, który odszedł od swoich, nie madokąd pójść.Wszędzie, gdzie pójdzie, zastanie pusty plac.I pokazał ręką na te parkany.Po-tem odszedł; trzymał się za głowę, ale już nic nie mówił.Nie widziałem go od tego czasu.Człowiek w skórzanej kurtce skończył mówić; wyciągnął papierosa i począł się klepać pokieszeniach w poszukiwaniu zapałek.Nie znalazł; zwrócił się do człowieka z wężem i powie-dział:- Ma pan zapałki?- Zapalniczkę  powiedział człowiek z wężem; wyciągnął olbrzymią, mosiężną zapal-niczkę własnej roboty i przypalił.Człowiek w skórzanej kurtce zasalutował i odszedł.- Inteligentny mężczyzna  powiedziała jakaś paniusia. Wcale nie ma wyglądu szofera.- Niech pani poleci za nim  powiedział człowiek z wężem. On się pani odda bezintere-sownie, jeśli nie będzie się bał spać z nieboszczką.- Ta pani  powiedział jakiś chłopak  wierzy w życie pozagrobowe.Pożycz pani dwa-dzieścia złotych: po śmierci pani oddam.Kobieta odeszła.Idąc kołysała szerokimi biodrami, nogi miała proste i grube jak słupy.- Jezu  powiedział chłopak  ale ona ma smutne nogi.- Kiedy byłem szczeniakiem  powiedział jakiś staruszek i popatrzył na zebranych spło-wiałymi oczyma  wmawiano we mnie, że wszystkie Polki są piękne.Ale i to złudzenie szlagtrafił.- Co zostało?  zapytał chłopak.- Prysznic  powiedział staruszek. Codziennie rano biorę prysznic.- To wszystko?- Jasne.Nie mogę dwa razy dziennie brać prysznicu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl