[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiesz, co byłopowodem? Powołał się na to, że sprostowanie nie może być dłuższe od prostowanego artykułu!Może rzeczywiście tak jest.Nie wiem, nie sprawdzałem.Ale moim zdaniem.Jak pomyślećlogicznie, to ta odpowiedz ostatecznie pogrążyła Kafalskiego. Ale wiesz o tym tylko ty! powiedział Leszek. Dla czytelników gazety to on jestmądrym panem redaktorem, a ty głupkiem marnującym papier. Dlatego mówię, że to wredna szuja zawołał Wojtek.98 Panowie, obserwuję z zachwytem ten seans nienawiści do pismaka Wojmira, ale myślę, żepowinniśmy się raczej zastanowić nad sposobem wypełznięcia z tego bagna, w które nas wrzucono stwierdziłem z naciskiem. Chyba nie mamy innego wyjścia powiedział Wojtek. Musimy zgłosić się na policję iwszystko im wyjaśnić. Bardzo praworządna i obywatelska postawa pochwaliłem z nieco ironicznymuśmiechem. Myślę jednak, że w naszej sytuacji to nie jest zbyt dobry pomysł.Nikt nie będziesłuchał żadnych tłumaczeń.Niebieskie mundurki odtańczą tylko taniec zwycięstwa, udzielą kilkuwywiadów chwaląc się swoim sprawnym działaniem i zapuszkują nas na długo.Skoro BractwoDębu raczyło nas wrobić w sprawę kryminalną to zapewne chciało, żebyśmy trochę posiedzieli,zmiękli i przestali im przeszkadzać. Bractwo Dębu? zapytał zdziwionym tonem Leszek. To długa historia oświadczyłem. Opowiemy ci przy okazji, a teraz.Teraz musimydziałać. Co proponujesz? westchnął Wojtek. Zacznę od telefonu do mojego szefa, który przebywa teraz w Chełmnie.Jest wprawdzieprzyzwyczajony do różnych moich wyskoków, ale.Sądzę, że zaczął się już niepokoić.A jeślioglądał lokalne wiadomości, to właśnie wychodzi z szoku.Jeszcze kilka minut i z całą pewnościąprzełamie chorobliwą niechęć, jaką żywi do swojej komórki.Wolę uprzedzić jego telefon.Szef odebrał już po pierwszym dzwonku, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, żewłaśnie trzymał telefon w dłoni i zastanawiał się, czy do mnie zadzwonić. W coś ty się znowu wpakował? zapytał, kiedy usłyszał mój głos. Rozumiem, żepensja w ministerstwie nie jest wysoka, ale okradanie sklepów to chyba nie jest najlepszy pomysł? Panie Tomaszu, niech pan nie wierzy w te bzdury! Gdybym w nie wierzył, to w ogóle nie rozmawiałbym z tobą.Ale co się stało? To długa historia, a w dodatku boję się, że mogą mnie zlokalizować namierzając telefon. Kto? Bractwo Dębu! Bractwo Dębu! Czyś ty kompletnie oszalał? Nie! Moja głowa jest jak najbardziej w porządku oświadczyłem. Nie jestem pewien,czy istnieje techniczna możliwość ustalenia mojej pozycji na podstawie telefonu, ale.Wydaje misię, że jest, więc dlatego będę się streszczał.Bractwo Dębu ma naprawdę długie łapska. Jakoś trudno mi uwierzyć, że. Pózniej wszystko opowiem.Na razie niech pan przyjeżdża do Bydgoszczy. I co dalej? Jak pan będzie na miejscu, to proszę wysłać do mnie SMS-a i spokojnie czekać w jakiejśknajpce blisko dworca PKS-u, aż się odezwę.Będę miał wyłączony telefon. Ale. I jeszcze jedno.Ma pan przy sobie wizytówkę profesora Orpały? No, tę którą wręczyłpanu na konferencji? Chyba mam ją jeszcze w portfelu.Odetchnąłem z ulgą. Niech pan sprawdzi, czy jest na niej adres domowy.To bardzo ważne.99 Chwileczkę, muszę znalezć. Błagam! Nie możemy rozmawiać zbyt długo.Liczy się. On mieszka na ulicy Nasypowej 26 d. Dzięki.Rozłączam się. Ale.Nacisnąłem klawisz z czerwoną słuchawką z uczuciem, że nasza rozmowa i tak trwałazdecydowanie zbyt długo. Pa, maleńka powiedziałem i nacisnąłem wyłącznik komórki. Tak będzie trudniejmnie namierzyć.Mały kolorowy ekranik poszarzał, a następnie zgasł. Panowie, nie ma czasu na zbędne wyjaśnienia ani na dyskusje.Po prostu mi zaufajcie oświadczyłem Wojtkowi i Leszkowi. W porządku stwierdził Wojtek spoglądając na Leszka. Dobra, dobra.Nic nie mówię! Mam tylko nadzieję, że nie wyląduję z wami w areszcie. Tego nie mogę ci oczywiście zagwarantować, ale.Wierz mi, pomagając nam niepomagasz przestępcom.Komuś bardzo zależy, żeby wszyscy myśleli o nas jak o bandziorach, aleprawda wcześniej czy pózniej wyjdzie na jaw. Wolałbym wcześniej powiedział Leszek. Jaki masz plan? zapytał Wojtek. Zaczniemy od ściągnięcia tu Krzysztofa oświadczyłem. Najlepiej, jeśli zrobi toLeszek ze stacjonarnego telefonu. Dobra! Już dzwonię. Zaczekaj zawołałem. Nie mów mu, że u ciebie jesteśmy, ale koniecznie go tutajściągnij. To nie będzie łatwe, bo o tej porze siedzi już pewnie w muzeum, a jego szefowa nie jestskłonna do udzielania urlopu pod byle pretekstem.W każdym razie zmuś go, żeby taki urlopwywalczył i niech zjawi się tu jak najszybciej. Ale co mam mu powiedzieć? Nie wiem, wymyśl coś! mruknąłem. Cześć Krzysztof! Mówi Leszek.Słyszałem! Mówili o tym w telewizji.W radiu też?Ale numer!.Oczywiście, że nie wierzę!.To jakaś kosmiczna bzdura!.Aleja dzwonię do ciebiew innej sprawie.Słuchaj, mam wielki problem i w tobie cała moja nadzieja.Potrzebuję pomocyi to zaraz.Tak, tak! Wiem, że zaraz to taka wielka bakteria, ale ja wcale nie żartuję.Musisz mipomóc.Tak! Wiem, że jesteś w pracy, ale ta sprawa absolutnie nie może czekać!.Nie, to nie natelefon!.Załatw sobie wolne i przyjedz do mnie na Chrobrego.Wiem, że twoja szefowa zjadana śniadanie takich co biorą niespodziewany urlop, ale spróbuj! To naprawdę bardzo ważne!.Dobra, czekam na telefon.Leszek odłożył słuchawkę na widełki i otarł pot z czoła. Uff! Nie wiedziałem, że ściemnianie jest takie męczące westchnął. Krzysztof powiedział, że się postara.Zadzwoni, jak będzie już po rozmowie z szefową. Dobrze.W takim razie teraz porozmawiamy o kolejnej sprawie.Gdzie w Bydgoszczy jestsklep ze sprzętem wykorzystywanym do ochrony obiektów.Wiecie.miniaturowe kamery,mikrofony w pinezkach.i wszelkie tego rodzaju bajery.100 Zdaje się, że takie różności można dostać na ulicy Magdzińskiego.To blisko StaregoRynku powiedział Leszek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]