[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak mi powiedzieli Młokos i Ballada, spotkać tu można dużo łabędzi, a także ptakówwędrownych, szczególnie dzikich gęsi.Przesiaduje tu też dużo mew, czajek, bekasów iwreszcie dzikich kaczek, perkozów, kulików, kulonów, trzciniaków i bąków.Przyczajeni napółnocnym brzegu jeziora w pobliżu Rąbki pośród olch i krzaków - naszą uwagę całkowiciepoświęciliśmy mężczyznom znajdującym się na motorówce oddalonej od nas o około stumetrów.W tej nocnej akcji sekundowała mi wyłącznie Czapla, gdyż nie odważyłem sięzbudzić Małgorzaty i chłopców; była to misja niebezpieczna.Czapla, która miała się spotkaćo pierwszej w nocy przed pocztą z przyjaciółmi, nieoczekiwanie zrezygnowała z ichtowarzystwa i postanowiła przyznać mi się do wszystkiego.Miała dosyć tej gry! To Darekkazał jej odgrywać rolę szpiega w naszej drużynie, tyle że już nie byliśmy im do niczegopotrzebni.Znajomi Czapli dowiedzieli się o planach Batury i Kaltza, więc wystarczyłojedynie odebrać im ów skarb w porcie.Przed kwadransem Batura przyjechał z Kaltzem i na wszelki wypadek ukrył BMW na skraju lasu.Wypożyczona za dnia w Aebie motorówka - sterowana przez Małego Ziutka iWołgę - nadpłynęła rzeką od strony ujścia.Na brzegu, jakieś dwieście metrów od miejsca, wktórym się znajdowaliśmy, kłusownicy zabrali na pokład motorówki Kaltza i Baturę zradarem.Na motorówce rozmawiano po niemiecku i po polsku, a głos głównych bohaterówtego widowiska niósł się dobrze po wodzie.W bladym świetle księżyca mogliśmy od biedyrozróżnić sylwetki Batury, dwóch kłusowników i Niemca.Nasi przeciwnicy eksplorowali zapomocą radaru geologicznego dno jeziornej toni zwanej dawniej Hulsch Eck.Nie wiem, jakąpowierzchnię miała ta toń za czasów Joachima von Lipowa, ale Batura dysponował mapąPallasa, więc zapewne wiedział to i owo.Jeśli wspomniany przez hrabiego Hulsch Eck byłrzeczywiście ową tonią, znalezienie skarbu było tylko kwestią czasu.Ale już od ponaddwudziestu minut motorówka kręciła się w kółko i do znudzenia powtarzano badanie dna.- Może aparat się popsuł, proszę pana? - zapytał z troską Mały Ziutek.Batura nie odpowiedział mu.Mruknął coś niewyraznie, co świadczyło o silnympoirytowaniu.- Może spróbować bliżej brzegu? - zaryzykował pytanie Mały Ziutek.- Tutaj brzegicofają się średnio na rok o cały metr, proszę pana.W pewnym momencie zaniepokojony Kaltz zapytał Jerzego po niemiecku otłumaczenie słów kłusownika.Batura szybko przetłumaczył, a Kaltz poparł ten pomysł.Posłuchano kłusownika.Mały Ziutek z Wołgą wiosłowali spokojnie usadzeni z obu stronburty, a w tym czasie Kaltz przypalił sobie papierosa.Już po chwili podpłynęli niemal podsam brzeg, czym zmusili nas do lepszego ukrycia się.- Zaraz! - ryknął Batura, czym spłoszył z lądu jakiegoś ptaka.- Jeśli brzegi jezioracofają się rocznie o metr, to w przeciągu pięćdziesięciu siedmiu lat cofnęły się o tyleżmetrów.Hrabia von Lipow mógł wyrzucić skrzynię do wody w miejscu, gdzie dzisiajznajduje się brzeg.Widziałem mapę Pallasa, Herr Kaltz.Inna była wtedy linia brzegowa.Mogła przebiegać prawdopodobnie w dzisiejszym lesie.W mig zrozumiałem, o co chodziło Baturze i dałem Czapli znak do odwrotu.I właśniewtedy coś zapiszczało z pokładu motorówki - radar geologiczny alarmował o jakimśprzedmiocie leżącym na dnie jeziora.- Jest! - krzyknął Batura.- Widzicie? Radar znalazł jakąś skrzynię.Przycupnęliśmy za jakimś krzakiem i zamarliśmy.Motorówka bujała się na spokojnejtafli jeziora, poruszana przez zamieszanie, jakie powstało na jej pokładzie.Odkrycie Baturypostawiło na nogi wszystkich znajdujących się na łódce osobników. -To jest mniejsze niż skrzynia - mówił Batura wpatrzony w urządzenie.- Leży nasamym dnie! Który z was, obszarpańcy, umie nurkować?Jerzy zwrócił się z tym pytaniem do kłusowników.- On - odpowiedział Mały Ziutek i wskazał na kompana.- Ja? - zdziwił się niepocieszony Wołga.- Ty, ryju.- Tylko nie ryju, dobrze?! Te, tylko nie ryju!- Cisza - szepnął groznie Batura, ucinając tym samym kłótnię.- Rozbieraj się iwskakuj do wody.Szybko! Bo nie dostaniecie ani grosza.Tutaj jest płytko - dodał.- Zaledwiedwa metry.Wołga wskoczył do wody z niechęcią, a jego kompan oświetlał dno z pokładu latarką.Wołga wypływał na powierzchnię jeziora dwa razy, aby zaczerpnąć powietrza, za trzecimrazem zrobił to po raz ostatni, gdyż w ręku trzymał już jakiś przedmiot kształtem zbliżony domałego pudełka.- Neseser? - dziwił się Batura, odbierając ów wyłowiony z wody przedmiot.- Skądwziął się tutaj neseser?Wołga trząsł się z zimna jak galareta i dzwonił zębami tak głośno, że zagłuszał słowaJerzego.- Daj mu kurtkę - rozkazał Jerzy Małemu Ziutkowi, ale Kaltz okazał sięwspaniałomyślny i założył na ramiona zziębniętego kłusownika zdjętą z siebie zamszowąkurtkę.- Dziękuję, Herr Kaltz - wymamrotał Wołga.Niemiec był tak poruszony odkryciem, że z wrażenia było mu gorąco i dlatego kurtkanie była mu potrzebna.- To całkiem nowoczesny neseser - mówił zaniepokojony Batura.- W czasie wojnytakich nie było.- Zardzewiały - dodał Mały Ziutek oświetliwszy przedmiot latarką.- Znaczy sięprzeleżał na dnie długi czas.- Głupi jesteś! Ten neseser nie ma nawet dziesięciu lat.- O czym gadacie? - zapytał po niemiecku Kaltz.- Mówię mu, że to nie może być skarb Joachima von Lipowa.- Czemu to?- W czasie wojny nie używano takich neseserów.- Hm, rzeczywiście - bąknął Niemiec.- Otwórzcie go, zobaczymy, co jest w środku. Batura, który posiadł umiejętność otwierania zamków w stopniu przynajmniejcelującym, szybko poradził sobie z neseserem.Odkrył wieko i wtedy na motorówcezapanowała cisza.Nawet Wołga przestał na moment dzwonić zębami, a światło latarkitrzymanej przez Małego Ziutka drgało w rytmie trzęsącej się z podniecenia ręki.- Dolary - odezwał się Mały Ziutek.- Setki.- O kurczę - mruknął Batura.- Będzie tego sporo, Herr Kaltz.Przynajmniej z półmiliona baksów.- Ale skąd to się tutaj wzięło? - dziwił się Niemiec.- Szukamy skrzyni, a znajdujemydolary.Może to pułapka?- Nikt nie wie o naszej akcji.A tej forsy jest więcej, niż wart jest cały skarb hrabiego.Zastanawiałem się, co takiego mógł ukryć Joachim von Lipow w tym jeziorze.rodzinnąbiżuterię, srebrne naczynia, sztućce? Ile to wszystko było warte? Intuicja podpowiada mi, żeniewiele.A jeszcze trzeba to wszystko sprzedać.Zabierajmy tę forsę i podzielmy się.Mniewystarczy, Herr Kaltz, sto tysięcy dolarów w ramach zwrotu kosztów operacji i kolejnetrzysta za zlokalizowanie pieniędzy.Tym dwóm obszarpańcom da pan dwa tysiące ikończymy współpracę.- Herr Batura, oszalał pan! - zaprotestował Kaltz.- A czyj jest radar? Gdyby nie to urządzenie, nic byśmy nie znalezli!- Umawialiśmy się na pięćdziesiąt tysięcy euro!- Dolary są lepsze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl