[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oczywiście było tu paręproblemów, ale to już kwestia inwencji i chrząknął po raz wtóry inteligencji spojrzał namojego przyjaciela spod oka.Ten wzniósł oczy ku niebu.I w tej uduchowionej pozycji sapał przez chwilę, a jegopobladłe policzki czerwieniały z lekka, w tym kolorowo-przejściowym stadium jako żywoupodobniając się do dwubarwności zaparkowanego przed nami auta.Paweł stał ze spuszczoną skromnie głową, ja tłumiłem śmiech z wyglądu mistrza iwyjaśnień Pawła.%7łe też mogłem pomyśleć o nim jak o wariacie! Zgoda, zgoda! głos Nataniela drżał lekko. Poddaję się i gratuluję panu stworzeniavolkssyreny! Jednak pokręcił głową biorąc pod uwagę jej osobliwe umaszczenie ja.ja doniej nie wsiądę! co powiedziawszy właściciel najnowszego modelu cadillaca obrzucił razjeszcze czerwono-biały samochodzik ponurym spojrzeniem i z dumnie podniesioną głowąodmaszerował między bzy.Spojrzałem na Pawła.Też uniósł głowę, a w jego oczach zalśnił twardy błysk uporu iwiary w swoją rację.W tej chwili przypomniałem sobie, jak przed laty stałem przywyśmiewanym aucie, wehikule zbudowanym przez wuja.przy moim Samochodziku!Paweł wzruszył lekko ramionami i spojrzał na mnie pytająco. Na co czekasz? uśmiechnąłem się do niego. Otwieraj wóz.Jedziemy! Jedziemy! odpowiedział mi śmiechem Paweł i już szerokim gestem otwierał przedemną drzwiczki syreny.Rozsiedliśmy się w głębokich, lotniczych fotelach pochodzących, jak wyjaśnił Paweł, zrajdowej hondy, a ja ciekawie rozejrzałem się po kabinie niezwykłego auta.Skóropodobnątapicerkę uzupełniał mahoniowy fornir na desce rozdzielczej, otaczający znaczną jak na takprosty samochód ilość zegarów, wskazników i lampek kontrolnych.Przeznaczenie niewszystkich było dla mnie jasne, ale nie chciałem wypytywać o nie Pawła.Ostatecznie mójpojazd też miał swoje tajemnice! Jeśli jest panu gorąco, proszę.ten przycisk na drzwiach zatroszczył się o mnie Paweł.No proszę, elektryczne podnoszenie szyb w syrenie 105!Zapięliśmy pasy i Paweł przekręcił kluczyk w stacyjce, wprawiając mnie po raz już bodajtrzeci tego dnia w zdumienie.Zamiast ciężkiego warkotu chłodzonego powietrzem silnika garbusa usłyszałem bowiem za plecami basowo-aksamitny pomruk. No, no pokiwałem z uznaniem głową. To nie moja zasługa odparł skromnie Paweł. Wyciszenie kabiny opracował mójkumpel, spec od akustyki.A skoro jesteśmy przy dzwiękach, to może trochę muzyki, będziesię przyjemniej jechało. Ależ proszę.Paweł sięgnął do radioodtwarzacza dopiero teraz zauważyłem ukryte pod deskąrozdzielczą dwie półeczki ze sporą liczbą kaset i z maleńkich, ale najwyższej klasygłośniczków aparatury quasikwadrofonicznej popłynęły pierwsze takty IX Symfonii Ludwigavan Beethovena.Paweł odetchnął z radością i syrena pomrukując ruszyła w górę ulicy. Hm, komandosi i Beethoven? Ile jeszcze takich pozornych sprzeczności kryje w sobieten młody człowiek? pomyślałem.Uwielbiam IX Symfonię, ale postanowiłem trochę poszperać w upodobaniach muzycznych Pawła: Czy to nie za ciężka muzyka na taki wiosenny dzień? Za.ciężka? myśli Pawła zdawały się wracać z daleka. A jaka by panu pasowała? Mam ochotę na dobrego ostrego rocka.Coś z najświeższej produkcji! aż uderzyłemsię po udzie dłonią z udawanej ochoty do tej nie cierpianej przeze mnie muzyki. Ostrego i nowego?. w głosie Pawła usłyszałem lekkie zdumienie.Przejrzał mnie! Mimo to szybko sięgnął ku półeczce: Czy Metallica może być? To naprawdę najnowsza produkcja.Czy podgłośnić,dodać czadu? teraz to już pokpiwał otwarcie!Wjechaliśmy do śródmieścia.Im więcej przybywało samochodów wokół nas,skrzyżowań, nieoznakowanych przejść, zagapionych pieszych i zagubionych czy teżniedouczonych lub chamskich kierowców, tym bardziej przekonywałem się o klasie Pawła.Prowadził wóz, jak ja to nazywam, bezwonnie.%7ładnych szarpnięć, gwałtownych zmianbiegów czy hamulców.Choć spod świateł nie ruszał na złamanie karku jak inni, w kłębachspalin i ryku przeciążanych silników, to tak się jakoś dziwnie działo, że na następnychświatłach byliśmy już pierwsi!Rozkoszowałem się w milczeniu wyższą szkołą jazdy Pawła, gdy poprzez hałaśliwątwórczość zespołu Metallica usłyszałem dzwięk syreny karetki pogotowia lub wozupolicyjnego. Dwie syreny na jednej drodze to za dużo mruknął Paweł i posłusznie skierował swojądo krawężnika. Chociaż co to pomoże dzielnym wyjcom? Blokada! wskazał na stojące wtrzech rzędach na światłach przed nami samochody, których kierowcy ani myśleli, ani teżmogli zjechać na bok.Objazd chodnikiem uniemożliwiały rozpięte między słupkamiłańcuchy. Ale niech pan spojrzy! ożywił się nagle pstrykając palcem we wsteczne lusterko.Uniosłem się na siedzeniu, by lepiej widzieć.Czarny samochód o zapalonych długich światłach wykręcał za nami zwariowany slalommiędzy innymi autami.Nie miał na dachu koguta.Jego niebieskie błyski dostrzegłem napędzącej śladem czarnego charakterystycznej sylwetce poloneza oznaczonego białympolicyjnym pasem. Czarny audik, A8.Droższy niż merc S czy beemka serii 7 mlasnął smakowicie Paweł. Ciekawe, jakiej szyszce go skradli?. Wiesz, że skradli? zdziwiłem się niezbyt przytomnie, zapatrzony w lusterko. Może też zrobili coś gorszego! zaśmiał się Paweł. Czy porządny człowiek kupujetakie cacko, by nim przebijać na siłę korki w centrum Warszawy? O ile w ogóle porządnegoczłowieka stać na to cudo zakończył jakże dobrze mi znanym z mych własnych ust tonemubogiego użytkownika dróg. Fakt szepnąłem ze zrozumieniem. No, ale teraz to go mają! odzyskał humor Paweł, gdy audi wypadło na wąski szlakmiedzy dwiema ścianami samochodów, zamknięty z przodu czekającymi na zmianę świateł.Nawet syrena pozostającego w tyle za ściganym poloneza zdawała się wyć triumfalnie.Ale wtejże chwili z przodu zapaliło się zielone światło! Odcinająca uciekającym drogą ławasamochodów ruszyła ostro z miejsca.Audi przemknęło obok nas i, pozorując przymiarkę doskrętu w prawo, ostro, w pełnym przechyle, skręciło w lewo, na torowisko tramwajowe.Kierowca pędzącego za nim policyjnego wozu o ułamek sekundy za pózno usiłowałpowtórzyć ten manewr.Wyrzucony siłą odśrodkową polonez z piskiem hamulców i trzaskiemdartej blachy wyrżnął w betonowy słup latarni.Syrena umilkła i znieruchomiał kogut ,świecący teraz niczym błękitne, zdumione oko.Ale i uciekającym powiodło się niewielelepiej.Pomimo specjalnych systemów zabezpieczeń hamulców audi wpadło w poślizg natramwajowych szynach i, obróciwszy się dwa razy dookoła, znieruchomiało wtłoczonemiędzy dwa tramwaje.Zobaczyłem, że drzwiczki rozbitego radiowozu odskoczyły i wytoczył się z nich policjantw czarnym mundurze oddziałów specjalnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]