[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co? Taki wielki dom tylko dla ciebie? Nie sądzisz chyba, że byłoby nam ciasno! DomBiałych Dam jest ogromny.Możesz mieć całe własne skrzydło.Apartamenty, które kiedyśnależały do mamy.  To miło z twojej strony, Minto, ale chyba nie zabawię tu długo.Raczej wrócę do Australii. Proszę, nie mów tak.Nie znieślibyśmy tego& ani Stirling, ani ja.A jak ja nie znosiłam jej sposobu mówienia o nim! Jakby był jej własnością! Nie miałampojęcia, co robić, byłam nieskończenie nieszczęśliwa, a Mincie mogłam jedynie współczuć.* * *Pobrali się w kwietniu, kiedy na drzewach zaczęły pojawiać się pąki, a ptasie śpiewy o brzaskubrzmiały najweselej.Maud udekorowała kościół, a ja  o gorzka ironio!  pomagałam jej.Jakże ona paplała!Cieszyło ją szczęście Minty.Aż do dnia ślubu robiłam sobie nadzieję, że stanie się coś, co przeszkodzi zawarciu tegomałżeństwa.Ale ów dzień nastał, sir Hilary poprowadził córkę do ołtarza, a wielebny JohnMathers dopełnił reszty.Siedziałam i patrzyłam, jak Stirling składa przy ołtarzu śluby Mincie, mając po jednej ręceLucie, po drugiej  Franklyna.Lucie popatrywała srogo, jakby obawiała się czegoś w związku ztym małżeństwem.A Franklyn? Co on czuł? Nie było widać, by cierpiał, patrząc, jak przeznaczonamu dziewczyna wiąże się z innym.Ale on już taki był.Dla mnie to było jak koszmarny sen.A oto i nowożeńcy: promieniejąca Minta i nieodgadniony Stirling odchodzą od ołtarza.Rozległy się dzwięki organów  marsz weselny z Lohengrina.Było po wszystkim.Wyszliśmy z kościoła.Z Franklynem u boku stałam w niepewnym blasku kwietniowego słońca. MintaRozdział 1Nie potrafię określić, kiedy zaczęłam podejrzewać, że ktoś usiłuje mnie zabić.Niejasne zrazuodczucie, które odrzucałam jako bezsensowne, pózniej przerodziło się w pewność.Stałam sięprzerażoną i nieszczęśliwą kobietą.A przecież tego dnia, gdy poślubiłam Stirlinga, byłam najszczęśliwszą panną młodą na świecie.Nie mogłam uwierzyć, że spotkało mnie coś tak cudownego.To prawda, że jego oświadczynycałkowicie mnie zaskoczyły.Stirling miał w sobie coś szczególnego, podobnie jak Nora.Należelido ludzi, których życie było o wiele ciekawsze niż moje, tym bardziej więc pobudzali mojąwyobraznię.Nora nie była piękna, ale nie znałam równie uroczej osoby.Zrównoważona i dostojnajuż na pierwszy rzut oka wzbudzała zainteresowanie.Jej losy toczyły się tak niezwykle! Wyszła zamąż za ojca Stirlinga, o którym niewiele mówiła, ale zauważyłam, że ilekroć wspominano jejmęża, milkła na chwilę, jakby nie mogąc złapać tchu  podobnie zresztą Stirling  zupełniejakby była mowa o jakimś bóstwie.To, że była jego żoną, wywyższało ją w pewien sposób,wyróżniało.Niełatwo było ich zrozumieć, przewidzieć, co zrobią.Oboje różnili się od ludzi, zktórymi miałam do czynienia przez całe życie, jak Maud Mathers czy Franklyn, a nawet Lucie.Nie łudziłam się wcześniej, że Stirling zwróci na mnie uwagę.Sądziłam raczej, że on i Norapasują do siebie i że gdyby nie była jego macochą, mogliby się pobrać.Aż przyszedł tamten dzień,gdy powiedział bez żadnych wstępów: Minto, chcę cię poślubić. Co powiedziałeś?  wyjąkałam.Byłam pewna, że się przesłyszałam.Ujął moje dłonie, pocałował je i powtórzył, że chce mnie poślubić.Odrzekłam, że go kocham ikochałam od pierwszej chwili, nie śmiałam jednak marzyć, że on także coś do mnie czuje.Zaraz powiedzieliśmy o tym ojcu.Ucieszył się.Wiedział, że Stirling jest bogaty i gdy za niegowyjdę, nie zaznam nigdy biedy, tak jak on.Zwołał wszystkich domowników, nie wyłączającsłużących, i obwieścił im dobrą nowinę.Posłał po ostatniego szampana, żeby wszyscy wypilinasze zdrowie.Służący pili z ochotą w nadziei, jak przypuszczałam, że ich pensje zaczną byćwypłacane regularnie.Nie cieszyły się tylko dwie osoby.Pierwszą z nich była Lucie.Kochana Lucie, zawsze zachowywała się tak, jakbym właśniewyszła z klasy i potrzebowała opieki.Ledwie Stirling sobie poszedł, zjawiła się w moim pokoju iprzysiadła na łóżku, jak zwykła była czynić w czasach, gdy przyjeżdżała do Domu Białych Dam nawakacje. Minto, czy jesteś pewna?  zapytała. Nigdy nie byłam niczego bardziej pewna.To wspaniałe! Przez myśl by mi nie przeszło, że onzwróci na mnie uwagę. A to dlaczego? Jesteś piękną młodą kobietą i zawsze uważałam, że dobrze wyjdziesz za mąż. Jednak wyglądasz na zaniepokojoną. Tak& trochę. Dlaczego? Nie wiem.Tak czuję.  Och, Lucie.Wszyscy się cieszą.Nawet gdybym nie była zakochana, byłoby to dobreposunięcie, i to z wielu powodów  nie sądzisz? Przestaniemy się martwić o pieniądze, a samazawsze ubolewałaś, że dom obraca się w ruinę. Wiem.Kocham ten dom, a on wymaga pilnych napraw, lecz to nie powód, żebyś ty dla domuwychodziła za mąż. Jesteś zrzędliwą starą kwoką, Lucie. Od czasu, gdy wyszłam za twojego ojca, jesteś dla mnie jak córka.Także wcześniej bardzocię lubiłam.Chcę, żebyś była szczęśliwa, Minto. Ależ jestem szczęśliwa.Jak nigdy przedtem. Lepiej byłoby zaczekać& a nie tak pochopnie& Mówisz jak posępna wieszczka.Coś ci się nie podoba w Stirlingu? Nic.Ale to zbyt nagłe.Nie miałam pojęcia, że on cię kocha.Nigdy nie sprawiał wrażenia& Ani ja  zachichotałam jak uczennica. Ale on jest inny, Lucie.%7łył inaczej niż my.Nienależy oczekiwać, żeby zachowywał się jak zwykły śmiertelnik.On nie okazuje uczuć. Ano właśnie.Nie okazuje.Nie dał po sobie poznać, że cię kocha. To po co by się ze mną żenił? Nie mogę przecież dać mu majątku. On się bardzo interesuje domem.Może chce się wżenić w rodzinę taką jak nasza.Bo kimżeon jest? Prostacki przepych towarzyszący noworocznemu przyjęciu był dowodem braku ogłady. Lucie, jak śmiesz mówić takie rzeczy! Przepraszam  rzekła pełna skruchy. Dałam upust swoim niepokojom.Wybacz mi,Minto. Lucie, kochanie.To ja powinnam prosić cię o wybaczenie.Wiem, że się o mnie martwisz.Ale naprawdę niepotrzebnie.Jestem absolutnie szczęśliwa. W każdym razie nie spiesz się za bardzo, dobrze? Nie za bardzo  przyrzekłam.Wiedziałam jednak, że Stirling chce ślubu jak najprędzej, i że wszystko będzie teraz tak, jak onchce.Drugą niezadowoloną była Lizzie.Jakże tragiczną  i męczącą!  postacią stała się po śmiercimatki.Lizzie zaczekała, aż położyłam się spać, i dopiero wtedy przyszła, a raczej wślizgnęła się dopokoju niby duch, z wysoko uniesioną świecą w ręku.Miała na sobie długą białą koszulę zflanelety, co potęgowało wrażenie, że przybywa z zaświatów.Byłam zbyt podekscytowana, żebyspać, wciąż wracałam myślami do tego cudownego momentu, gdy Stirling poprosił mnie o rękę.Gdy otwierała drzwi, powiedziałam: Czemu krążysz po domu, Lizzie? Koszula zajmie ci się ogniem od świecy! Muszę z panienką porozmawiać. Teraz? W nocy? Nie szkodzi, że w nocy. Szkodzi, Lizzie, bo ja jestem zmęczona, a ty także powinnaś się już położyć.Przysiadła na skraju łóżka. A więc masz wyjść za mąż& za niego. Mam wyjść za mąż za pana Stirlinga Herricka, jeśli to o nim mówisz. O nim, o nim.Podobny jest.Od razu wiadomo, kto zacz. Proszę cię, Lizzie, nie mów o moim przyszłym mężu bez szacunku. Jest w tym coś nienormalnego.Wręcz dziwnego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl