[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No on, oczywiście.Dziwnie trochę wyglądał i dowiedziałemsię poufnie, że został zabity, uduszony.Anajgorsze było, że go zabalsamowali.Nic mi się nigdzie nie wzdrygnęło,przeciwnie, odczułam jak-by coś w rodzaju wewnętrznegoskamienienia.Półgłówek urwał i popatrzyłna mnie pytająco.Nie wiem, co sobiewyobrażał, może, jego zdaniem, byłam takżeekspertem od balsamowania zwłok.- Jak zabalsamowali?- Formaliną.Wstrzyknęli mu, czy co, a wdodatku trzymali go w tym całkiem, niewiem jak to się robi, ja się na tym nieznam.A po wierzchu pokryli go woskiem.Skąd oni wzięli tyle wosku.? Całego, natwarzy miał i nawet na ubraniu.Nic z tegowcale nie rozumiem.Skamienienie objęło mnie w całości, apotem zmieniło charakter i przeistoczyłosię w nieznośny żar.Umysł gwałtowniepodjął pracę i wypuścił z siebie coś jakbyserię z karabinu maszynowego.Manekin wpiwnicy.! Miałam przeczucie.! Guciomówi prawdę.! Bożydar zełgał.! Odkryłmelinę.! Zabili go.! Zaginionychłopczyk, Jezus Mario.!Na chłopczyku seria zdechła, bo to jużbyło zbyt okropne.Powinny w końcu istniećjakieś granice świństwa. - Zdaje się, że ja wiem, gdzie tegopańskiego przyjaciela znalezli -powiedziałam ostrożnie po dłuższej chwili.- Nie jestem pewna, ale chyba to był on.Półgłówek ożywił się i prawie ucieszył.- Ja wiedziałem, ze przy pani to wszystkowyjdzie! Powie mi pani, gdzie?- Powiem.W piwnicy, w takim jednymbudynku na Pradze.Inwentaryzację robili,bo budynek jest do remontu, i trafili naniego przypadkiem.W formalinie był iwoskiem pokryty, więc wszystko się zgadza.Przyznawać się do osobistego udziału wodkryciach nie miałam najmniejszegozamiaru.Półgłówek wprawdzie trwał wwyraznym przerażeniu i dzięki temu mógłtrzymać język za zębami, ale pracował wniepokojącej instytucji i na wszelkiwypadek wolałam siebie nie eksponować.Gapił się na mnie teraz, zdumiony i lekkooszołomiony.- W piwnicy? Na Pradze? A co on tamrobił?- Nic nie robił, był nieżywy.To ja odpana chciałabym się643-Ta65dowiedzieć, co mógt tam robić.Poszedłdobrowolnie, czy ktoś go zawlókł?- Ja nie wiem.Nic w ogóle nie wiem.Cotam jest, w tym budynku?Matko jedyna, co za świadekbeznadziejny.Z takiego coś wydusić, tojuż lepsze galery.- W budynku nic nie ma, ale obokprawdopodobnie znajduje się podejrzanemiejsce związane z handlem narkotykami.Onsię tym interesował?- Czym?- Handlem narkotykami.- Nic o tym nie wiem.Skąd, nigdy nawetmowy nie było! Jakie tam narkotyki, żadnenarkotyki go nie obchodziły!Przez chwilę mobilizowałam resztkicierpliwości.- Może przypadkiem trafił.Na kartcebyła wiedza, może się czegoś dowiedział iposzedł sprawdzać.Może Melba coś wie,może jej powiedział.Niech pan ją zapyta,czy nie wspominał o czymś podejrzanym naPradze.Półgłówek z widocznym wysiłkiem wydobywałsię z otumanienia.- No pewnie, że ją zapytam, chociaż onachyba też nic nie wie.Co on mógł tamznalezć, na tej Pradze? Zacisnęłam zęby i łagodnym głosempodsunęłam kilka innych pomysłów.Mogli gozabić w Aomiankach i na Pragę zawiezć pośmierci.Z naciskiem przypomniałam kartkę.Wynikał z niej łańcuch skojarzeń,niebezpieczeństwo mogło grozić ze stronynie znanego mi Szczura.Półgłówek, na całe szczęście, sklerozy niemiał.Kartkę pamiętał.- Tak, ja to sobie przypominam, wszystkosię wyjaśniło dzięki pani.Zaraz.NaPradze.?Zastygł nagle, wpatrzony we mnienieruchomym wzrokiem.Coś mu się znienackaobjawiło.Czekałam z nadzieją, nic niemówiąc, żeby mu nie przeszkadzać.Trwałtak ze dwie minuty, po czym ocknął się,pokręcił głową i westchnął z wyraznymżalem.66- Tak mi się zaczęło wydawać, że coś otej Pradze wiem.No, wiedzieć, to nic niewiem, ale może słyszałem.Obiło mi się ouszy.Ale nie wiem, co to było, nie mogęsobie przypomnieć.No nic, ja się uparłem.Spróbuję się zorientować, tyle że takdelikatnie.Zrozumiałam, że więcej z niego nie wydrę,choćbym go nawet rozszarpała pazurami nasztuki.Westchnęłam również i już dośćbeznadziejnie spytałam, co z automatami.Może chociaż w tej kwestii coś sięwyjaśniło?- Z automatami.A! No tak.Grzebię sięw tym i grzebię i do jednego dostałemnawet prawdziwy schemat.Tak mi sięwydaje, że chyba zaczynam coś rozumieć,ale takie to dziwne, że aż sobie uwierzyćnie mogę.Sprawdzę jeszcze, bo prawdęmówiąc, przez tego mojego kolegę takibyłem zmartwiony, że do niczego głowy niemiałem.Jak będzie coś nowego, to ja zarazpanią zawiadomię.Zadzwonił ponownie po osiemnastu dniach,znów trafiając akurat na wybuch moichuczuciowych komplikacji.W ciągu dwóch tygodni przy wydatnym, aczbezwiednym, współudziale pani Kryskowejudało mi się doszczętnie zdewastowaćzwiązek z Bożydarem, osiągając rezultatodwrotny od zaplanowanego.Pani Kryskowazaprosiła mnie do siebie na kawkę z keksemwłasnej roboty i wyznała, że radzieckibrylant wyprowadził ją z równowagi,chociaż ogólne pojęcie o aferze miała jużod dawna. - Mówiłam pani, jestem bez pieniędzy -rzekła z zaciętością.- Moja córka zzięciem budują sobie dom na Gocławku, zięćbył na kontrakcie cztery lata, oszczędzałjak Harpagon, ale te oszczędności już sięskończyły.Moje pieniądze też poszły, a tukoło nosa przechodzi taki zarobek.Ja sięna to nie zgadzam.Poparłam jej pogląd z dużym zapałem.Niedość, że koło nosa, to jeszcze trafia wszpony tajemniczych kreatur, paskudzącychrzeczywistość.Byłam temu przeciwna i zzainteresowaniem słuchałam dalszego ciągu.67Pani Kryskowa wszelkie wahania i skrupułymiała już za sobą.Powtórzyła informację,że te brylanty przychodzą ze ZwiązkuRadzieckiego dość regularnie, przeliczeniewalutowe jest idiotyczne i oficjalna ichcena groszowa, z przyczyn, których niezrozumiałam, przechodzą przez MHZ iCentralę Jubilerską, trafiają nawet dosklepów, ale w normalnej sprzedaży ich nieuświadczy.Goszczą w punkcie handlowymkrótko i wyłącznie na zapleczu, po czymzostają odesłane do przeceny, gdzietajemniczo znikają na zawsze.Niekiedyzdarza się, że nabywa je przypadkowajednostka, starannie wybrana, wporozumieniu z kierownikiem, a byle komunawet ich pokazywać nie wolno.Ekspedientka z  Jubilera" w AlejachJerozolimskich miała duże nieprzyjemności,obecnie pracuje w sklepie z porcelaną,musiała się przenieść na własną prośbę ido  Jubilera" już nie wróci.Niektórychkierowników pani Kryskowa zna osobiście isą szansę, że mogłaby stać się owąprzypadkową jednostką.Szkopuł w tym, żenie ma żadnych chodów w MHZ, tam zaśistnieje tajny rozdzielnik, decydujący orozprowadzeniu drogocennych kamieni posklepach.Terminy tych dostaw również niesą jej znane.- Ale ja spróbuję przez Centralę -kończyła wywód.- Będzie trudno, ale możesię uda.Pani jest mi potrzebna do zakupu.Wzdrygnęłam się lekko.Emocja rosła wemnie w trakcie słuchania, można powiedziećdwutorowo.Z jednej strony intrygowałymnie szaleńczo te wszystkie tajemnicestanu, o których nie miałam najmniejszegopojęcia, z drugiej już widziałam pogawędkęz Bożydarem.Przeczył stanowczo, jakobytakie rzeczy w ogóle się przytrafiały,tępił nawet przypuszczenia, wszelkiszwindel obcy był szacownym decydentom. Otóż proszę bardzo, wreszcie ja będę miałainformacje ze zródła!Pani Kryskowa kontynuowała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl