[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeszła przez prógi rozejrzała się po ciemnym wnętrzu. Czy ktoś tu jest?  zapytała głośno.Krzesło, łóżko, stół i lustro stały na swoich miejscach.Ale komoda! Zniknę-ła! Kto ją stąd zabrał?Podeszła do okna i przykucnęła, bo poczuła jakiś skurcz.Oparła się dłonią ościanę.I wtedy to zobaczyła.Na ścianie była świeża krew!Amalie się cofnęła i poczuła zimny powiew na karku.Jakby ktoś dmuchnąłjej we włosy.Poczuła też zapach róż. Czego chcesz?  zapytała schrypniętym głosem. Wiesz, co się stanie  powiedział cichy głos.Amalie nie mogła się ruszyć. Co się stanie? Proszę, powiedz mi. Mgła się rozwieje i wtedy zobaczysz.Za mgłą, za mgłą.Strona 129 z 186LRT 2013-05-04 07:58:26I tajemnicza postać zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu, jakby nigdy jej tunie było.Amalie miała gęsią skórkę na całym ciele.Za mgłą? Trzeba czym prędzejwyjść z tego pokoju! Zamknęła za sobą drzwi.Drżała i trzęsła się, ale nie ze stra-chu przed Elise.To jej słowa tak ją wytrąciły z równowagi.Co Elise miała namyśli? Co Amalie powinna wiedzieć?Kiedy tak stała pod ścianą, wtedy nadeszła Olga. Byłaś w pokoju Elise?  zapytała. Wydawało mi się, że Ole tam te-raz sypia. Ole sypia znów u mnie.Twarz starej rozjaśniła się uśmiechem. To dobrze.Biedny Ole.Zajmowałam się nim od dziecka.Boli mnie to, żejest.Amalie zatrzymała się na ostatnim schodku. Rozumiem, Olgo.Ale trzeba się cieszyć każdym dniem. Pewnie masz rację. Służąca skwapliwie przyznała jej rację i odeszłado swoich obowiązków.Kosiarze pracowali rozebrani od pasa w górę.Wszyscy byli bardzo spoceni,ale nie przerywali pracy.Amalie słyszała śmiechy i szepty dziewcząt, które stałyz grabiami i czekały, żeby odbierać skoszoną trawę.Wdychała zapach lasu i pomimo trudnej sytuacji, była taka szczęśliwa.Sta-nęła pod sosną, opierając się o pień.Jej spojrzenie zatrzymało się na mężu.Pracował z innymi.Amalie podziwia-ła go przez chwilę.Było na co patrzeć.Ole był przystojny i męski.Schudłwprawdzie, ale nadal był wspaniałym, wysokim mężczyzną.Teraz wcale niewyglądał na chorego.Podszedł do niej Julius. Chcesz popracować? Tak, chciałabym grabić siano.Strona 130 z 186LRT 2013-05-04 07:58:26 Zwietnie.Grabie leżą pod lasem. Dziękuję.A ty dokąd idziesz? Przyniosę coś do picia.Ole chciał, żebym posiedział trochę w cieniu.Sta-rzeję się i szybciej się męczę.Ale coś do picia na pewno mnie wzmocni.Ole myślał o wszystkim.Dbał o Juliusa. W takim razie zobaczymy się pózniej  powiedziała uprzejmie i ode-szła.Zrzuciła buty i poczuła trawę pod stopami.To było przyjemne wrażenie.Podnosząc grabie, spojrzała na konie, które galopowały po padoku.Niektóre znich rżały, zaczepiały się nawzajem i wyglądały na bardzo zadowolone z piękne-go, letniego dnia.Kosiarze się uśmiechali, żartowali z dziewczętami.Tylko Olepracował osobno.Ciekawe, o czym on myśli?  zastanawiała się Amalie.Czyboi się choroby, która go wyniszcza?Postanowiła podejść do męża.Wzięła grabie na ramię i ruszyła w jego stro-nę. Ole!  zawołała głośno.Odwrócił się do niej. Witaj, Amalie.Zamyśliłem się.Będziesz pracowała ze mną? Tak, mogę grabić za tobą.Kiedy spojrzała na ilość trawy, którą skosił, wtedy pomyślała, że nie da rady.Ale szybko o tym zapomniała.Aamało ją w krzyżu, dziecko w brzuchu kopało,ale chciała pracować u boku Olego.Po pewnym czasie spostrzegła Juliusa wracającego z dwoma wiadrami.Zanim szła Viola z koszami jedzenia.Dzwonki wzywające na posiłek zadzwięczałyna podwórzu i na łące.Czas płynął tak szybko.Nim się obejrzała, nadeszła poradrugiego śniadania.Ole odstawił kosę i położył rękę na jej ramieniu. Chodz, Amalie.Zjemy coś.Strona 131 z 186LRT 2013-05-04 07:58:27Ruszyli ramię w ramię w stronę lasu.Viola rozłożyła kilka koców.Nadgarnkiem owiniętym w ręczniki unosił się miły zapach.Pachniało zupą jarzyno-wą i brukselką.Zlinka napłynęła Amalie do ust.Usiadła obok Olego, który był w świetnym humorze, żartował z kosiarzami.Wokół jedzenia krążyły jakieś owady.Odpędziła je i przysunęła się do Olego.Uśmiechnął się do niej.Podczas jedzenia opowiadał różne dykteryjki.Zapadła jejw pamięć jedna z nich.Ole opowiadał o kobiecie, która chciała zdobyć serceukochanego mężczyzny.Wlała kilka kropel do jego kawy.Następnego dnia męż-czyzna wrócił do niej, żeby poprosić ją o rękę.Ole zaśmiewał się do rozpuku. Zanim wypił kawę, uważał, że kobieta jest okropna.Nie miał ochoty jejdotknąć.Ale zdobyła go sprytem.Krople, które mu podała, zupełnie go odmieni-ły.Wszyscy się śmiali, a Berte rozlewała piwo.Było gorąco, niemal upalnie.Amalie zamiast piwa piła wodę.Kiedy rozległ się tętent końskich kopyt, zaintrygowany Ole wyciągnął szyję.Zerwał się z miejsca i spojrzał na drogę. Do licha.Czy to nie ludzie lensmana z Kongsvinger? Nie mogli wybraćgorszego momentu.Amalie obróciła się i zobaczyła czterech mężczyzn w mundurach.Ole wy-biegł im na spotkanie.Julius pokręcił głową. Pewnie Ole będzie musiał z nimi pojechać.Kosiarze tymczasem zjedli i wstali.Grzecznie podziękowali za posiłek iwrócili do swojej pracy.Amalie zastanawiała się, czy nie powinna pobiec do dworu, żeby wystąpićjako gospodyni, ale nie zrobiła tego.Olemu to by się nie spodobało.Znalazłaswoje grabie i ruszyła do pracy.Dwie dziewczyny przyłączyły się do niej.Pracowała jakieś dwie, może trzy godziny, kiedy znów rozległ się tętent ko-pyt.Oparła się o grabie i spojrzała w stronę nadjeżdżających.Ole siedział na ko-niu w szarym mundurze, na głowie miał kapelusz.Strona 132 z 186LRT 2013-05-04 07:58:28Amalie nigdy go nie widziała w tym stroju.Było mu w nim do twarzy.Wy-glądał znacznie poważniej.Ale dokąd się wybierał?Pomachali do siebie. Wracam za tydzień.Uważaj na siebie, Amalie  zawołał, uniósł wodze ipojechał za swymi towarzyszami.Ludzie szeptali coś między sobą, wskazując drogę; Szemranie przerwał Ju-lius. Wracajcie do pracy  rozkazał.Wszyscy posłusznie chwycili za kosy.Sigmund skinął na Amalie. Muszę z tobą porozmawiać.Masz wolną chwilę? Czego chcesz? Chodz. Pociągnął ją za sobą. Muszę ci powiedzieć, dlaczego Fri-da wtedy zniknęła.Amalie usiadła na pniu i czekała na jego wyjaśnienia.A on chodził tam i z powrotem ze zmarszczonym czołem, jakby nie wiedziałod czego zacząć. Chodziło o to, że Frida była w ciąży.Majna się zorientowała i zagroziła,że powie Olemu.Majna podsłuchała naszą wieczorną rozmowę w oborze, kiedyFrida mi wyznała, że jestem ojcem dziecka.Majna i Frida często się kłóciły.Kiedy Majna zagroziła jej nożem, wtedy Frida uciekła.Nie widziała innego wyj-ścia, bo Majna była szalona.Amalie znów poczuła skurcz. Ole mi także nie uwierzył, gdy mu opowiedziałam całą prawdę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl