[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu jest bezpiecznie. Ale nie możesz zobaczyć Tancerza Wiatru, tak jak teraz.Czy to, co mówiła, miało jakikolwiek sens! Była tak przerażona, żenie potrafiła normalnie myśleć.Widziała tylko te szmaragdowe oczy.Ale nie kałużę krwi.Nie krew.%7łeby tylko było inaczej! Błagam,żadnej krwi.Wspinała się po schodach do wejścia z tyłu, trzymając sięporęczy.Tak trudno.Taka długa droga na szczyt.202emalutkausoladnacsOparła się o drzwi, żeby zebrać siły.Jeszcze chwila i zarazznajdzie się w korytarzu.Wszystko było w porządku.Udało się jej inic się nie stało.Nawet nie zatrzymali jej strażnicy.Strażnicy.Gdzie są strażnicy? Otworzyła drzwi.Krew.Oczy.Dwa ciała.Strażnicy. Dlaczego się do mnie nie odzywasz, Melisso! Zamknij oczy, Cassie. Wyskoczyła na korytarz.Obok drzwido sali z rzezbami leżało jeszcze jedno ciało, w granatowymgarniturze, a więc nie strażnik.Guilliame? Posłuchaj, chcę, żebyśzamknęła oczy.- Dlaczego! Nie będę mogła zobaczyć.Co to za dzwięk!- Jaki dzwięk! Jakby kliknięcie.Już to słyszałam.Już to słyszałam.Melissa wyczuwała przerażenie w jej głosie. Michael biegnie doinnych drzwi na dole.Zostawia mnie. Zamknij oczy. Tancerz Wiatru.Nie mogę tu zostać.Musi mnie stąd zabrać.Przerażenie. Upadam, Melisso.- Dlaczego upadasz? Jesteś ranna?- Nie wiem.Leżę na podłodze.Zamykam oczy.Odchodzę. Dlaczego leżysz na podłodze? Popchnęła drzwi. Co sięsta.Wtedy to zobaczyła.Szmaragdowe oczy patrzące w dół.Kałużę krwi rozlewającą się po podłodze i sięgającą butadziecka.W jej gardle wezbrał krzyk.203emalutkausoladnacsNie wiedziała, jak przebiegła przez salę, ale w końcu opadła nakolana.Zatamuj tę krew, pomyślała.Musiała zatrzymać strumieńtryskający z piersi Jessiki. Mellie? Jessica patrzyła na nią. Pomóż.Cassie. Cassie nic nie jest. Przycisnęła ręce do rany. Tobie też nicnie będzie.- Prawie.wróciła.Wiedziałam.Udało mi się, prawda?- Jasne, że tak. Boże, tyle krwi. Teraz przestań mówić. Jest piękny. Jessica spoglądała na Tancerza Wiatru.Rozumiem, dlaczego Cassie. Cienka strużka krwi wypłynęła zkącika jej ust. Piękny.Głowa Jessiki opadła na bok. Nie!204emalutkausoladnacsRozdział szesnasty- To nie ma sensu, Deschamps zniknął powiedział Galen doTravisa przed budynkiem muzeum. Lepiej też się zmywajmy.Syreny są coraz bliżej.Pewnie to wystraszyło sukinsyna.- Skurwiel. Ręce Travisa zacisnęły się w pięści. Znał tomiejsce jak własną kieszeń.Doskonale wiedział, dokąd pójść, kiedywyskoczył z tego przejścia.Jak minął strażników?- Też chciałbym wiedzieć stwierdził ponuro Galen.Sprawdzę, a ty zobacz, co z Cassie i Jessicą.Za dwie minutyspadamy.Travis wbiegł do muzeum i zatrzymał się jak wryty, gdy dotarłdo sali z rzezbami. Cholera jasna zaklął.- Nie chce się obudzić. Melissa uniosła głowę.Usta miałaubrudzone krwią Jessiki. Nie mogę przywrócić oddechu. Razjeszcze nakryła wargi siostry swoimi.- Melisso. Przyklęknął i przyłożył palce do gardła Jessiki.To nie ma sensu.Ona odeszła.- Nie mów tak. Gorączkowo robiła sztuczne oddychanie.Nie pozwolę jej umrzeć.Przyjrzał się Cassie.Nie zauważył ran; dziewczynce nic się niestało.Nie miał pojęcia, że któraś z nich została trafiona, gdy pobiegłza Deschampsem.Tuż przedtem spojrzał na Jessicę, ale siedziaławyprostowana, z dzieckiem w ramionach.Wycie syren było coraz donośniejsze.205emalutkausoladnacs Melisso, musimy stąd uciekać.Zignorowała go. Idziemy. Galen delikatnie podnosił Cassie.Popatrzył naJessicę. Nie żyje?- Nie powiedział Travis.- %7łyje odparła w tej samej chwili Melissa.- Nie żyje. Galen pokiwał głową. Zamknąłem drzwi.Wyniosę Cassie przez piwnicę. Ruszył z dziewczynką ku schodom. Jeśli się stąd nie zabierzemy, skończymy w wiezieniu.Obajstrażnicy nie żyją, Guilliame również.Zginął też mój człowiek,Cardeau.Znalazłem go za skrzyniami w piwnicy.Albo zabierz odniej Melissę, albo ją tu zostaw.- Pójdzie z nami. Travis oderwał Melissę od siostry. Chodz,Melisso.Nie możesz jej pomóc. Mogę.Mogę to przerwać. Melisso, okłamujesz samą siebie.Jessica nie żyje, ty takżezginiesz albo znajdziesz się w więzieniu, jeśli ze mną nie pójdziesz.Inigdy nie zdołamy ukarać człowieka, który jej to zrobił.Myślisz, żetak powinno być?Wpatrywała się w niego nieobecnym wzrokiem.- Travis! ryknął Galen.- Idziemy.- Nie żyje? wyszeptała Melissa.Travis skinął głową i pomógł jej wstać.- Chodz, Cassie będzie cię potrzebowała.- Powiedziała: Pomóż Cassie.- No właśnie. Popchnął ją ku schodom. Nie zdołasz tegozrobić, jeśli się stąd nie wydostaniemy.206emalutkausoladnacs- Nie żyje. Nagle zamarła i popatrzyła na Jessicę. Boże, toprawda. Zadrżała. Chciałabym, żeby to był kolejny sen.W jej głosie krył się niezmierny ból. Chodz, Melisso.Jej spojrzenie powoli pobiegło ku rzezbie. Zabierz go.- Co?- Zabierz go.- Nie.- Nie idę bez niego.Zabierz go stąd.Syreny wyły już pod budynkiem.Wiedział, że nie mają czasu. Nie myślisz rozsądnie.Chodz ze mną, Melisso.Strząsnęła jego rękę i ruszyła ku Tancerzowi Wiatru.- Jezu. Przebiegł przez salę, złapał rzezbę, a potem dłońMelissy i pociągnął ją za sobą. Chodz, do cholery.Za chwilęzałomoczą do drzwi.- Co z nią? Galen zerknął w lusterko wsteczne, gdywyjeżdżali na A6. Wygląda jak lunatyczka.- Jest lunatyczką.Po takiej ilości środka nasennego, jakązaaplikowała jej Jessica, powinna być nieprzytomna.Nie powinna wogóle ruszyć się z mieszkania.Nie wiem, co ją napędza. Owszem, wiesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]