[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W obecności Weronki ubrano Martiego w ten strój, a on cieszył się z tego jak dziecko iśpiewając tańczył. Witam was w imię Boga, czcigodni panowie  wołał Marti do swych nowychtowarzyszy. Jaki piękny macie dom? Idz do domu, Werońciu, i powiedz matce, że ja jużnie wrócę, bo dalibóg, tu podoba mi się lepiej.Oho! ho!Skaczą po lesie i szczekają jeże,Dziewczę  nie kochaj starego,Dosyć jest we wsi młodzieży.Wszystkie strumyki do Renu płyną,Zaś modrooka jest mą dziewczyną. Już idziesz, Weronko? Dlaczego wyglądasz jak śmierć na rożnie? Przecież ja czuję sięwspaniale.Krzyczy lisica w polu  halo, ho!Serce ją boli  oh, ho, ho!Jeden z dozorców nakazał mu spokój i odprowadził do lekkiej pracy, Weronka zaś wróciłado wozu.Usiadła na furze, wyciągnęła kawałeczek chleba i zjadła go; potem usnęła i spała,dopóki nie nadszedł chłop i nie odwiózł jej z powrotem do wsi.Przybyli dopiero w nocy iWeronka poszła do domu, w którym się urodziła, a w którym wolno jej było pozostać jeszczetylko dwa dni.Po raz pierwszy w życiu znalazła się w nim zupełnie sama.Rozpaliła ogień,by ugotować resztkę kawy, i usiadła na przypiecku; było jej ogromnie ciężko na duszy.Martwiła się i niewymownie tęskniła za Salim, myślała o nim żarliwie i pragnęła zobaczyć21 go, choć jeden jedyny raz; ale troski i zgryzoty przydawały goryczy tej tęsknocie, czyniąc jątym cięższą do zniesienia.Siedziała z głową opartą na dłoniach, gdy nagle ktoś wszedł przezotwarte na oścież drzwi. Sali!  wykrzyknęła Weronka podniósłszy oczy i rzuciła mu się na szyję; alenatychmiast spojrzeli po sobie, przerażeni, i zawołali: Jakże nędznie wyglądasz!Bo Sali był nie mniej niż Weronka blady i wymizerowany.Niepomna na nic, zaciągnęłago na przypiecek i spytała: Byłeś chory czy też wiedzie ci się równie marnie jak mnie?Sali odpowiedział: Nie, nie jestem chory, chyba z tęsknoty za tobą.Powodzi się nam teraz wręcz wspaniale.Ojciec urządził schron i melinę dla rozmaitej obcej hołoty i zdaje mi się, że stał się paserem;dlatego na razie panuje w naszej gospodzie niebywały dostatek, dopóki się to wszystko wjakiś okropny sposób nie skończy.Matka także przykłada do tego ręki z gorzkiej chciwości isądzi, że wprowadzając jakowyś ład i porządek uczyni przestępstwo miłym i pożytecznym.Mnie nie pytają, a i tak niewiele mnie to obchodzi, bo dzień i noc o tobie jedynie myślę.Ależe zachodzą do nas najrozmaitsze włóczęgi, miałem co dzień wiadomości o tym, co się u wasdzieje, a mój ojciec cieszył się z nich jak dziecko.Słyszeliśmy już, że twój ojciec zostałdzisiaj zabrany do szpitala; pomyślałem sobie, że będziesz teraz sama, i przyszedłem, by cięzobaczyć.Weronka opowiedziała mu wszystko, co ją gnębiło i co przecierpiała, ale tak lekkim iufnym tonem, jak gdyby opisywała jakieś wielkie szczęście, była bowiem szczęśliwa widzącgo przy sobie.Ugotowała kociołek gorzkiej kawy i zmusiła ukochanego, aby się z nią napił. A zatem pojutrze musisz stąd odejść?  zapytał chłopiec. Na miłość boską, co dalej? Nie wiem  odrzekła Weronka. Pójdę w świat na służbę, ale nie wytrzymam bezciebie, a przecież nigdy nie możesz być mój, nawet gdyby nie dzieliło nas nic innego jak to,że uderzyłeś mojego ojca i pozbawiłeś go rozumu.To byłoby na zawsze złą podstawąnaszego małżeństwa i nigdy nie bylibyśmy szczęśliwi.Nigdy!Sali westchnął i rzekł: Setki razy już chciałem zaciągnąć się do wojska lub pójść za parobka gdzieś w nieznanestron; ale nie mogę stąd odejść, dopóki ty tu jesteś; to by mnie zabiło.Zdaje mi się, że nędzaczyni moją miłość do ciebie silniejszą i boleśniejszą i że chodzi tu o życie i śmierć.Niemiałem pojęcia, że coś takiego może w ogóle istnieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl