[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani przez chwilę nie podejrzewałam, że mogę być w cią-ży, ale teraz, z jakąś straszną ulgą, uświadomiłam sobie kolejny aspekt odejściaAidana.Nie urodzę twojego dziecka.Nie powinniśmy byli czekać.Powinniśmy staraćsię o nie od razu.Ale skąd mieliśmy wiedzieć?Nawet o tym rozmawialiśmy.Pewnego ranka, tuż po ślubie, ja się ubierałam,a Aidan leżał na łóżku z nagim torsem i rękami pod głową.- Anno - powiedział - dzieje się coś niesamowitego.- Co? Kosmici lądują na sąsiednim dachu?- Nie, posłuchaj: od dzieciństwa miłością mojego życia była drużyna BostonRed Sox.Już nią nie jest.Teraz oczywiście jesteś nią ty.Wciąż się nimi interesu-ję i chyba wciąż ich lubię, ale już ich nie kocham.- Wszystko to mówił w łóżku,w jakiś poważny, uduchowiony sposób, wpatrując się w sufit.- Przez cały tenczas nigdy nie chciałem mieć dzieci.A teraz chcę.Z tobą.Chciałbym mieć mi-niaturową wersję ciebie.-.a ja chciałabym mieć miniaturkę ciebie.Ale, Aidan, żebyśmy nie zapo-mnieli, ja mam szaloną rodzinę i w każdej chwili mógłby się pojawić jakiś sa-motny szalony gen.- Dobrze, dobrze, byłoby fajnie.A poza tym musimy myśleć o Piesiu.Piesiopotrzebuje dziecka.- Oparł się na łokciu i oświadczył: - Mówię poważnie.- O Piesiu?- Nie, o tym, żebyśmy mieli dziecko.Możliwie najszybciej.Co o tym my-ślisz?RLPomyślałam, że bardzo bym chciała.- Ale jeszcze nie teraz.Wkrótce.Niebawem.Powiedzmy, za dwa lata.Kiedykupimy odpowiednie mieszkanie.Do: Czarodziejkal @yahoo.comOd: Walshowie1@eircom.netTemat: Tak nie może byćKochana Anno!Mam nadzieję, że trzymasz się dobrze.Nie wiem, czy poczujesz się lepiej,czy gorzej na wieść, że u nas również dzieje się bardzo zle.Dziś rano przy naszejfurtce pojawiła się kolejna psia kupa.To przypomina życie w stanie oblężenia.Na szczęście twój ojciec tym razem w nią nie wdepnął, ale zrobił to mleczarz, cogo wyjątkowo rozzłościło, a nasze stosunki z nim są już wystarczająco niedobreod czasu, gdy skreśliliśmy mleko z powodu idiotycznej diety, którą Helen namzarekomendowała, a której przestrzegaliśmy przez pięć minut, nim twoja siostrazrozumiała, że lody też są mleczne.Tym razem dość trudno było go przekonać,żeby wrócił.Twoja kochająca Mama.Rozdział 17Przez cały tydzień siedziałam jak na szpilkach, czekając, aż ten facet, Mitch,zadzwoni do mnie z numerem telefonu Neris Hemming, ale dni mijały bez żad-nej wiadomości.Powzięłam więc pewien plan: jeśli nie zadzwoni do niedzieli,pójdę tam jeszcze raz.Dzięki temu poczułam się mniej przerażona i mniej bez-silna.Potem przypomniałam sobie, że to świąteczny weekend, 4 lipca, więc cobędzie, jeśli on wyjedzie? I znów wpadłam w panikę i bezsilność.RLW pracy był to okropny tydzień.Byłam wściekle wkurzona i chociaż mojeprzemieszczone kolano oficjalnie miało się lepiej, stałam się bardzo niezdarna,jakby jedna strona mego ciała była cięższa od drugiej.Wciąż uderzałam się owszystko, wpadłam z filiżanką kawy na szufladę biurka Lauryn, na zebraniuprzewróciłam się o ścieralną tablicę i chwyciłam Franklina za jaja.Właściwietylko je musnęłam, ale on wciąż robi z tego jakieś okropne żarty.Wszystkie te wypadki były jednak niczym w porównaniu z katastrofą EyeEye Captain, ponieważ płacząc, rozmazałam nalepkę adresową magazynu Femme", która stała się nieczytelna, wskutek czego przeznaczony dla nich pa-kiet został nam zwrócony przez kurierów we wtorkowe popołudnie, więc niezdążyliśmy go dostarczyć przed przekazaniem numeru do druku.Lauryn wciążmiata usta zaciśnięte z wściekłości.Każdego ranka, gdy wychodziłam z windy,ledwie postawiłam jeden but na dywanie, a ona już krzyczała na cały korytarz:- Czy wiesz, jaki wysoki jest nakład Femme"? Czy wiesz, jak wiele kobietto czyta?Potem dołączał się Franklin, wyjąc, że bez swoich klejnotów mężczyzna jestniczym.Kiedy w piątkowe popołudnie weszłam do najbliższego sklepiku po zapasy naswój wieczór płakania, wreszcie zrozumiałam, dlaczego jestem taka wkurzona.Umierałam z gorąca.Niewielki sklepik przypominał rozgrzany piec.- Strasznie gorąco! - powiedziałam do sklepikarza.Nie spodziewałam się odpowiedzi, bo nie sądziłam, że mówi po angielsku, aleon odparł:- Gorąco! Tak! Fala upałów! I to od wielu dni.Od wielu dni? O czym on mó-wi?- Co za.kiedy się zaczęła ta fala upałów?RL- Słucham?- Kiedy? Którego dnia zaczął się ten upał?- W czwartek.- W czwartek? - To nie tak żle.- Nie, we wtorek.- We wtorek? - upewniałam się przerażona.- W niedzielę.- To nie było w niedzielę.- No.któregoś dnia, nie pamiętam.Zaniepokojona, powoli szłam do domu z torebką słodyczy.Ta sprawa z faląupałów nie wyglądała dobrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]