[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jesteś tu, bo jeśli George DeMohrenschildt znaczy więcej, niż się wydaje, może Oswaldrzeczywiście był kozłem ofiarnym.Jesteś tu, żeby ocalić Kennedy'ego, a praca nad tymzaczyna się w tej chwili.Dlatego odstaw tę zasraną lampę na miejsce.Odstawiłem lampę na miejsce, choć niepokoiła mnie jej chybotliwość.A jeśli sam Leestrąci ją z komody i, kiedy ceramiczna podstawa się roztrzaska, zobaczy zamontowaną w niejpluskwę? Albo z innej beczki: co będzie, jeśli Lee i DeMohrenschildt, owszem, będą sięnaradzać w tym pokoju, ale przy zgaszonej lampie i zbyt cichymi głosami, by wychwycił jemój mikrofon dalekiego zasięgu? Wtedy cały wysiłek pójdzie na marne.Myśląc tak, nigdy nie usmażysz omletu, przyjacielu.Ostatecznie przekonała mnie myśl o Sadie.Kochałem ją, a ona mnie - przynajmniej doniedawna - i zrezygnowałem z tego, żeby przenieść się tu, na tę gównianą ulicę.I, na Boga,nie odjadę stąd, dopóki choć nie spróbuję usłyszeć, co George DeMohrenschildt będzie miałdo powiedzenia.Wymknąłem się tylnymi drzwiami i z latarką w zębach podłączyłem kabel od pluskwydo magnetofonu.Wsunąłem magnetofon do zardzewiałej puszki po margarynie Crisco, żebyosłonić go przed siłami natury, i całość schowałem w uprzednio przygotowanym małymgniezdzie z cegieł i desek.Potem wróciłem do mojego gównianego domu na tej gównianej ulicy i zacząłemczekać.12Włączali lampę, dopiero kiedy robiło się ciemno choć oko wykol.Pewnie oszczędzalina rachunkach za prąd.Poza tym, Lee był człowiekiem pracującym.Wcześnie chodził spać, aona razem z nim.Kiedy przesłuchałem pierwszą taśmę, usłyszałem głównie język rosyjski - ito rosyjski w wersji rozciągniętej, z uwagi na superwolne obroty magnetofonu.IlekroćMarina próbowała ćwiczyć swoje angielskie słownictwo, Lee ją beształ.Za to do June czasemmówił po angielsku, gdy grymasiła, zawsze łagodnym, kojącym tonem.Niekiedy nawet jejśpiewał.Na zwolnionych obrotach brzmiało to jak kołysanka w wykonaniu orka.Dwa razy słyszałem, jak uderzył Marinę, i przy drugiej okazji rosyjski nie wystarczyłmu do wyrażenia wściekłości.- I czego marudzisz, pizdo beznadziejna! Może mama miała co do ciebie rację! - Poczym nastąpił trzask zamykanych drzwi i płacz Mariny.Urwał się raptownie, gdy zgasiłalampę.Wieczorem czwartego września zobaczyłem, że do drzwi Oswaldów podszedł możetrzynastoletni chłopak z płóciennym workiem na ramieniu.Otworzył mu Lee, bosy, w T-shircie i dżinsach.Chwilę rozmawiali.Lee zaprosił go do środka.Jeszcze trochęporozmawiali.W pewnym momencie Lee wziął do ręki jakąś książkę i pokazał chłopcu, któryspojrzał na nią sceptycznie.Nie dało się skorzystać z mikrofonu kierunkowego, bo zrobiło sięchłodno i okna u Oswaldów były pozamykane.Za to Krzywa Lampa z Pizy była włączona ikiedy następnej nocy zabrałem z ukrytego magnetofonu drugą nagraną taśmę, wysłuchałemzabawnej rozmowy.Odtwarzając ją po raz trzeci, już prawie nie zwracałem uwagi naspowolniony dzwięk głosów.Chłopak sprzedawał prenumeratę gazety - a może to był magazyn - o nazwie Grit.Poinformował Oswaldów, że pismo zawiera przeróżne ciekawe rzeczy, którymi prasanowojorska się nie zajmuje (nazwał to wiadomościami regionalnymi ), a oprócz tegoinformacje sportowe i porady ogrodnicze.Były też, jak to określił, historie fikcyjne ikomiksy.- W Times-Herald nie znajdziecie państwo Dixie Dugan - powiadomił ich.- Mojamama uwielbia Dixie.- Cóż, synu, to dobrze - powiedział Lee.- Prawdziwy mały biznesmen z ciebie, co?- Eee.tak, psze pana?- Powiedz no, ile ci płacą.- Dostaję jeno cztery centy z każdych dziesięciu, ale nie to jest najważniejsze, pszepana.Najbardziej lubię nagrody.Są dużo lepsze od tych, jakie dostaje się, sprzedając maśćCloverine Salve.Niech tamci się wypchają! Wezmę se dwudziestkędwójkę! Ojciec jużpozwolili.- Synu, wiesz, że jesteś ofiarą wyzysku?- Hę?- Oni biorą dziesięciocentówki.Tobie dają centy i obietnicę karabinu.- Lee, on dobry chłopiec - wtrąciła Marina.- Bądz miły.Daj spokój.Lee ją zignorował.- Koniecznie musisz poznać tę książkę, synu.Umiesz przeczytać, co jest na okładce?- O tak, psze pana. Położenie klasy robotniczej , autor.Inggels?- Engels.Opowiada o tym, jak kończą chłopcy, którzy myślą, że dorobią się milionówna sprzedaży od drzwi do drzwi.- Ja tam nie chcę być milioner - zaprotestował chłopak.- Chcę inodwudziestkędwójkę, coby strzelać do szczurów na wysypisku, jak mój przyjaciel Hank.- Zarabiasz centy, sprzedając ich gazety; oni zarabiają dolary, sprzedając twój pot i potmilionów tobie podobnych chłopców.Wolny rynek nie jest wolny.Musisz się dokształcić,synu.Ja to zrobiłem, a zacząłem, kiedy byłem w twoim wieku.Lee wygłosił chłopcu sprzedającemu Grit dziesięciominutowy wykład oniegodziwościach kapitalizmu, okraszony starannie dobranymi cytatami z Karola Marksa.Chłopiec słuchał cierpliwie, po czym spytał:- To jak, weznie pan prenumeratę?- Synu, ty mnie w ogóle słuchałeś?- Tak jest!- To powinieneś wiedzieć, że ten system okradł mnie, tak jak okrada ciebie i twojąrodzinę.- Pan ni ma pieniędzy? Czego od razu nie mówił?- Bo próbowałem ci wyjaśnić, dlaczego nie mam pieniędzy.- O ra-any! Mogłem jeszcze ze trzy chałupy obskoczyć, a tak to muszę do domwracać, inaczej rodzice się wściekną!- Powodzenia - powiedziała Marina.Drzwi frontowe otworzyły się ze skrzypieniem starych zawiasów, po czym zamknęłysię ze stuknięciem (były zbyt umęczone, by porządnie huknąć).Nastąpiła długa chwila ciszy.Wreszcie Lee powiedział matowym głosem:- Sama widzisz, z czym mamy do czynienia.Niedługo potem lampa zgasła.13Mój nowy telefon przeważnie milczał.Raz zadzwonił Deke - krótka rozmowa zgatunku co tam słychać - ale to wszystko.Powiedziałem sobie, że na nic więcej nie mogęliczyć.Zaczęła się szkoła, a pierwszych kilka tygodni to zawsze jeden wielki kocioł.Deke byłzajęty, bo Ellie ściągnęła go z emerytury
[ Pobierz całość w formacie PDF ]