[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęły rozmawiać o szkole, o Casseyu, który znowu zaczął się koło niejkręcić, i o tym, co córka myślała w sprawie wyboru college u - tyle że Vanessa powiedziała,że lepiej nie rozbudzać zbyt wielkich nadziei, tylko poczekać i zobaczyć, gdzie będą chcieli jąprzyjąć.Sara Jacobstein miała ogromną cierpliwość, powiedziała Vanessa.A potem, co było nieuniknione, zaczęły się kłócić, jak matka z córką.- Chyba nadszedł już czas, żebyś mi powiedziała, jak Kellen dostał się do naszegodomu - powiedziała łagodnie Julia.- Do domu? - zapytała, z szeroko otwartymi oczami i zdecydowanie zbyt niewinnie.- Chciał umieścić tę małą kopertę pod fortepianem, czy gdzie tam ją przyczepił.Byłaśw domu, kiedy on to zrobił? Czy może tylko po prostu pożyczyłaś mu swoje klucze?- Ani to, ani to.Julia nachyliła się w jej stronę.- Posłuchaj, kochanie.Możesz mi to powiedzieć.Vanessa zagłębiła się w fotelu, kolana podciągnęła do piersi i zaczęła powoli siękołysać. - Przecież ci mówię.Po co miałabym wpuszczać go do domu albo pożyczać muklucze? On łaził za mną.To było obrzydliwe.Nie chciałam, żeby przy mnie był.-Wstrząsająca nią odraza wyglądała na zupełnie autentyczną.- Z pewnością nie chciałabymbyć z nim w pustym domu.- W takim razie, jak tu się dostał?- Myślałam, że ty znasz odpowiedz na to pytanie - odparła Vanessa i ponownie wyrósłmiędzy nimi mur chłodu.IIIDwa dni pózniej spotkała się po południu z Bruce em Vallelym na kawie, zupełnie otwarcie,w sklepie ze świeżymi bajglami w samym środku kampusu, w tym samym miejscu, gdziespotykała się z Kellenem.Bez żadnego skrępowania pomachała do Alice Henner, SiostrzanejDamy wykładającej na wydziale historii, ponieważ gdzieś w okresie tych ostatnich trzechmiesięcy postanowiła nigdy już nie czuć się zażenowana.To Bruce wyglądał na skrępowanego.Po kilkuminutowej wymianie uprzejmości, Julia przypomniała mu, że obiecał jej jużnie śledzić.Zapewnił ją, że chodziło mu wyłącznie o ochronienie jej przed małym Flew.Ani ona jednak, ani on, nie wierzyli w te opowieści.Przez chwilę siedzieli, obserwując pogodę, co skłoniło Julię do wspomnień, jak to,ucząc ósmą klasę o różnicach między klimatem a pogodą, tłumaczyła uczniom, żebywyobrazili sobie klimat jako wszystko, co jest dostępne w całym supermarkecie, a pogodę jakto, co danego dnia mieli w wózku z zakupami.Doszła do wniosku, że w jej życiu dominujeaktualnie zła pogoda - ale niekoniecznie zły klimat.- To było zabawne - rzekł w końcu Bruce.- Co takiego?- To, że mogłem cię trochę poznać.- Roześmiał się.- Chociaż potrafisz być irytująca ilubisz dyrygować ludzmi.- Nie wyglądasz mi na mężczyznę, który daje sobą dyrygować.Zorientowawszy się, dokąd taka rozmowa może prowadzić, porzucili ten temat.Brucezapytał ją o to samo, o co pytała Mary Mallard - czy Julia sądzi, że Tice jest winny?Odpowiedziała mu pytaniem - czy to on zorganizował jej możliwość poproszeniaRicka Chrebeta o potrzebną jej informację?- Tak, zorganizowałem to - odparł, tonem pełnym powątpiewania.- Ale nie wiem, czy on powie ci to, czego chcesz się dowiedzieć.- Powie.- Skąd taka pewność?I ten wykrzywiony uśmiech, pełen energii i pewności siebie.- Może nie wszyscy o tym wiedzą, Bruce, ale jeśli mi na czymś zależy, potrafię byćnaprawdę czarująca.Na dworze Bruce odprowadził wzrokiem Julię włączającą się samochodem do ruchuulicznego i powracającą do Landing.Z witryny sklepowej wyszła Gwen Turian.- Wszystko załatwione - powiedziała. Rozdział 62PojedynekIW czwartą sobotę lutego zadzwonił do niej Frank Carrington z informacją, że dysponujedrugim lustrem w stylu federalnym, z motywem żeglarskim, które chciał jej zaproponować wmiejsce tego rozbitego, a Julia powiedziała, że zajrzy do niego jeszcze tego samegopopołudnia, ponieważ już pogodzili się po tej kłótni w jego domu.Przyjechała tuż przedzamknięciem, wcześniej musiała przewiezć Jeans z zajęć baletu na przyjęcie urodzinowe, aponadto wymyśliła, że przed zamknięciem są mniejsze szanse, że ktoś im przeszkodzi.Parkując samochód, rozejrzała się po ulicy, ale Vera wyjechała na wakacje.Nikt nie pamiętał,kiedy ostatnio brała urlop.Lurleen Maddox, która sprzedała Kellenowi to tanie lusterko,właśnie zamykała drzwi.- Cieszę się, że mogłaś przyjść - odezwał się Frank, mówiąc z jakimś nerwowymprzejęciem.- Zajmie nam to chwilkę.Stała przy ladzie, czekając, nieco zaintrygowana, choć w zasadzie niezdziwiona tym,że Frank nigdy nie spełnił swojej grozby opuszczenia miasteczka.Przyniósł pakunek z pokojuna zapleczu, rozpakował lustro i położył je na szybie, żeby Julia mogła mu się przyjrzeć.- Jest pęknięte - powiedziała.- Spójrz tu.- To łatwo naprawić.Po chwili negocjacji zgodzili się na sporą obniżkę.Kiedy Frank ponownie zawijał lustro, Julia odezwała się:- Mogę cię o coś zapytać?- Oczywiście.- Rozmawiałam z Rickiem Chrebetem, z tym oficerem śledczym, który pracował nadsprawą zabójstwa Kellena, pamiętasz?- Oczywiście.Słyszałem, że aresztowali tego prawnika.- Tak.Ale wiesz, zastanawiałam się nad tym.Podczas dochodzenia Rick pewnegodnia zajrzał do mojego gabinetu i powiedział mi o paczce krówek, którą wysłałam Kellenowi na urodziny.Powiedział też, że Kellen wysłał potem te krówki mojej córce.- Uhm.- Odwrócił się i wziął jej kartę kredytową.- Ale teraz jest najciekawsze.Ja nie wysłałam tych krówek ze sklepu Very, tylkopocztą uniwersytecką.Nikt oprócz mnie i Kellena nie wiedział, że posłałam mu krówki.I niktnie wiedział, że Kellen posłał krówki mojej córce, tylko.Kellen.Nawet Vanessa niewiedziała, kto je przysłał.Podał jej rachunek do podpisu.- Rzeczywiście tak było?- W każdym razie zapytałam Ricka Chrebeta, skąd dowiedział się o tych krówkach.Iwiesz, co on mi powiedział?- Nie.- Powiedział, że dowiedział się o tym od ciebie.Wynędzniała twarz Franka uniosła się, w jego zmrużonych oczach widać było śladywilgoci.- Ode mnie? A niby skąd miałbym coś takiego wiedzieć? Tego człowieka spotkałemtylko raz, kiedy przyszedł do sklepu, żeby.- %7łeby kupić lustro stojące, wiem.- Złożyła podpis z zawijasem.- Tak czy inaczej,wydaje mi się, że w Landing nie tylko Vera Brightwood pomagała Kellenowi.Vera zna się naplotkach.A Kellen z pewnością potrzebował kogoś, kto znał również fakty.- To logiczne.- Powiedzmy, były policjant, który pracował nad sprawą zabójstwa Giny Joule?Kolejne skinienie głową.- To logiczne - powtórzył, wręczając jej żółtą kopię paragonu.- To byłby zupełnie niezły zespół.Ty, Vera, Boris Gibbs i Kellen, wszyscyposzukujący tego dziennika.%7łeby prawdziwy zabójca stanął przed sądem.%7łeby oczyścićpamięć DeShauna.- Chyba tak.- Wydaje mi się, że to godne uznania.Nerwowy uśmieszek.- Ja lubię mniejszości.- Wiem o tym, Frank.Ale są tu pewne problemy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl