[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A jeśli, co gorsza, najperfidniejsza część jego planu polega na tym, by was przekonać, żeowszem, jest szaleńcem, że uważa się za Johna Browna i że załamie się pod presją, co wtedy? A jeśli najpierw zdziesiątkujewam  Deltę", a pózniej  Rangersów" i Trzeci Pułk Piechoty, lecz mimo to się nie załamie? A jeśli zostanie wam tylkogarstka wyczerpanych, zdemoralizowanych żołnierzy, co wtedy? Wtedy wygra. Racja.Nigdy nie dostaniemy się do bunkra.A jeśli Waszyngton się myli? To doświadczeni specjaliści, zawodowi psychiatrzy  odparł Skazy. Wiem coś o psychiatrach, panie majorze.Nie ma trzech psychiatrów na świecie, którzy zgodziliby się, ile jest dwa razydwa.Skazy milczał. Nie uważam Pierwszego za wariata  ciągnął Peter. Myślę, że to bardzo, ale to bardzo inteligentny facet, którywymyślił tę historyjkę z Johnem Brownem, bo zna nasze uprzedzenia i wie, jak chętnie im ulegamy.Usiłuje nas skłonić,żebyśmy w nie uwierzyli na własną zgubę.Nie wypowiedział na głos najgorszej, najbardziej przerażającej myśli, zródła dojmującego poczucia niesamowitości, jakie goPrzed chwilą ogarnęło.Cała sprawa wydała się dotyczyć nie historii, ale czegoś znacznie bardziej osobistego.PrzeszłościPetera, jego własnych wspomnień.Owszem, Pierwszy uważa się za Johna Browna, ale kto porównał akcję Johna Browna doopanowania bazy międzykontynentalnych rakiet balistycznych przez oddział terrorystów?Peter Thiokol, autor Nuklearnych gier wojennych: perspektyw za-glady.211  Ten bydlak czytał moją książkę"  pomyślał. Otrzymałem przed chwilą meldunek Uckleya, który obejrzaj w Burkittsville zwłoki trzech napastników  odezwał siętym.czasem Puller. Wszyscy mają sztuczne szczęki.Zostawił zebranym czas na przetrawienie owej informacji. Lekarzom sądowym najłatwiej ustalić narodowość człowieka po jego uzębieniu.Ludziom tym usunięto po koleiwszystkie zęby i wstawiono protezy z przypadkowego kraju aby nie dało się ustalić, skąd pochodzą, gdyby polegli lubwpadli do niewoli  ciągnął Puller. To nie maniacy, szaleńcy, prawicowi ekstremiści ani członkowie jakiegośzbuntowanego oddziału.To cudzoziemcy, elitarna jednostka komandosów, która wykonuje ściśle określone zadanie.Przybyli tu w konkretnym celu.Trzeba ustalić, kim są, bo tylko to daje nam szansę na sukces.A na razie musimy czekać.Gdybyśmy teraz roztrwonili swoje skromne siły, skazalibyśmy się sami na porażkę.Wiemy za mało, żeby atakować. Więc kiedy wreszcie zaatakujemy?  spytał z goryczą Skazy. Kiedy wydam rozkaz  odparł Puller. Kiedy ustalimy, kim są, ani minuty wcześniej. 18.00Pierwszy powinien dostrzec ich Witherspoon, lecz wyprzedził go Walls, który wyczuł obecność nieprzyjaciół w jakiśtajemniczy, telepatyczny sposób i ostrzegł prędko komandosa, trącając go łokciem w żebro.Na ekranie noktowizora pojawilisię niczym halucynacje, fantomy, wirujące płomieniste meduzy płynące bezszelestnie nad dnem zielonkawego akwarium.Przypominali potwory z koszmarnego snu, skurczone, odrażające, zmienno-kształtne, zlewające się ze sobą; wypełzliprosto z głębin podświadomości Witherspoona, w której zakodowany był strach przed uzbrojonymi białymi w mroku nocy. No to zdychajcie, sukinsyny"  pomyślał.Strzelił pierwszy, a heckler koch zatrząsł mu się w rękach, wyrzucając serię dziewięciomilimetrowych pocisków.Co za roz-kosz! Witherspoon przestał się nawet bać.Na ekranie nie można było dostrzec lotu pocisków smugowych, lecz widział cośinnego: gwiazdziste erupcje czerwieni, cząstki czystej energii cieplnej rozpryskujące się wokół niczym krople farbystrząsane z pędzla przez zwariowanego malarza.Postacie zatrzepotały, zadrżały, rozdzieliły się i w magiczny sposóbpołączyły się z powrotem w innej konfiguracji.Gryzący swąd prochu, który zaświdrował Witherspoonowi w nosie, wydałmu się rajskim aromatem.Pistolet maszynowy wypluł z trzaskiem ostatni pocisk.Komandos pognał do tyłu, śmiejąc się jak wariat.Boże, ale im dołożył! Słyszał za sobą krzyki. O rany, daliśmy im niezlewkość, przypieprzyliśmy jak cholera!"Padnij!  ryknął Walls, który wśród tupotu pędzących stóp usłyszał grzechot przedmiotu odbijającego się od ścian;213 podciął Witherspoonowi nogi, aż runęli jednocześnie na ziemię zdzierając sobie skórę z dłoni i kolan.Po chwili rozległ sięwybuch granatu.Cudem uszli z życiem.Potworny huk ogłuszył Witherspoona a błysk eksplozji, niesamowity i oślepiający, wydał mu się wnoktowizorze tak gorący i jasny, że nie mógł mieć odpowiednika w realnym świecie.W sekundę pózniej dotarła doń falauderzeniowa, potężna niczym cios wymierzony przez samego Boga, i rzuciła nim o ścianę jak szmacianym pajacykiem, ażzalał się krwią, nie czując jednak bólu.Usiadł, kompletnie zdezorientowany.Przez chwilę nie mógł sobie przypomnieć, gdzie się znajduje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl