[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.5We trójkę czekali jeszcze godzinę, a pózniej wyszli.Zimny wiatr w gwałtownych podmuchach hulałpo wielkim parkingu.Bawił się też długimi włosami Sary.Pózniej w domu Sara znalazła wplątany w nieżółty, kruchy liść dębu.Po niebie płynął księżyc, srebrny żeglarz nocy.Sara wcisnęła Herbowi do ręki kawałek papieru, na którym wypisała swój adres i numer telefonu.- Proszę zadzwonić, kiedy pan się czegoś dowie, dobrze? Czegokolwiek.- Tak, oczywiście.- Herb pochylił się nagle i pocałował ją w policzek.Przez moment w ciemności,na wietrze, Sara położyła mu ręce na ramionach.- Bardzo mi przykro, że byłam dla ciebie nieprzyjemna, kochanie - powiedziała Vera.Jej głos byłzdumiewająco miękki.- Denerwowałam się.- Naturalnie - przytaknęła dziewczyna.- Myślałam, że mój chłopiec umrze.Ale modliłam się.Powiedziałam o tym Bogu.A pieśń mówi: Czy jesteśmy słabi i przygnieceni do ziemi? Przygnieceni ciężkim brzemieniem? Nie wahajmy się, niejesteśmy sami.Złóżmy je Bogu w ofierze".- Vera, powinniśmy już jechać.Prześpimy się i zobaczymy, co się stanie.- Ale teraz Bóg do mnie przemówił - Vera marząco patrzyła na księżyc.- Johnny nie umrze.Bóg niezaplanował jeszcze śmierci dla mojego synka; słuchałam i usłyszałam jego cichy głos mówiący w mymsercu, i doznałam pocieszenia.Herb otworzył drzwiczki samochodu.- Wsiądz, Vero.Vera zerknęła na Sarę i uśmiechnęła się.Sara rozpoznała wesołe, beztroskie skrzywienie ustJohnny'ego, mówiące: O, do diabła z tym!"; dla niej był to jednocześnie najpotworniejszy uśmiech, jakiwidziała w życiu.- Bóg naznaczył mego Johnny'ego i raduję się w swym sercu.- Dobranoc, pani Smith - wykrztusiła dziewczyna przez zdrętwiałe wargi,- Do widzenia, Saro powiedział Herb.Wsiadł do samochodu, zapalił silnik.Wyjechali z parkingu,skręcili w State Street; Sara zorientowała się nagle, że nie wie, gdzie się zatrzymają.Pomyślała, że onisami pewnie jeszcze nie wiedzą.Odwróciła się, chcąc pójść do samochodu, i nagle zamarła, patrząc na płynącą za szpitalem rzekęPenobscot.Rzeka płynęła jak czarny jedwab; woda odbijała świecący w górze księżyc.Sama na pustymparkingu, podniosła głowę i spojrzała w niebo.Patrzyła na księżyc.Bóg naznaczył mego Johnny 'ego i radują się w swym sercu.Księżyc błyszczał na niebie jak tandetna karnawałowa zabawka, jak niebieskie koło fortuny zzamazanymi cyframi, żeby trudniej było wygrać; zostały tylko zero i podwójne zero, przegrywającenumery.Przegrana, przegrana, zabieram pieniążki, hej-hej-hej.Zeschłe liście szeleściły na wietrze wokół jej nóg.Nagle Sara nabrała pewności, że go straci.Obudziły się w niej strach i samotność.Dostała dreszczy.W końcu wsiadła do samochodu i pojechała dodomu.6W następnym tygodniu od uczniów szkoły w Cleaves Mills popłynął strumień wyrazów współczuciai życzeń.Herb Smith powiedział jej pózniej, że Johnny otrzymał ponad trzysta kart.Niemal naWszystkich znajdowały się nieśmiałe odręczne dopiski z wyrazami nadziei, że Johnny wkrótcewyzdrowieje.Vera podziękowała za każdą cytatem z Biblii.Problemy, jakie Sara miała z utrzymaniem dyscypliny w klasach, znikły.Uczucie, że jakiś sądskładający się ze zbiorowej szkolnej świadomości wydaje wyrok winna", zmieniło się diametralnie.Stopniowo zdała sobie sprawę, że stała się dla młodzieży bohaterką tragiczną, gdyż utraciła swegoukochanego -pana Smitha.Pomysł ten przyszedł jej do głowy w pokoju nauczycielskim, podczas okienka" w środę po wypadku; dostała ataku histerycznego śmiechu, który szybko zmienił się w płacz.Nim zdołała nad nim zapanować, bardzo się przestraszyła.Noce miała niespokojne; bezustannie śnił sięjej Johnny: Johnny w masce doktora Jekylla i pana Hyde'a; Johnny stojący przed budką z kołem fortuny,podczas gdy jakiś bezcielesny głos śpiewa raz za razem: Człowieku, chciałbym zobaczyć, jak ten gośćdostaje w tyłek"; Johnny mówiący: Wszystko w porządku, Saro, wszystko jest wspaniale", a pózniejwchodzący do pokoju bez części głowy, tej nad brwiami.Herb i Vera Smith spędzili tydzień w Bagnor House.Sara spotykała ich codziennie po południu wszpitalu, gdzie cierpliwie czekali, kiedy coś się zdarzy.Nic się nie zdarzyło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]