[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ByÅ‚ od niej zależny w sprawie, o którÄ… dotychczas sam siÄ™ troszczyÅ‚.CaÅ‚e szczęście, że należaÅ‚ do tropicieli równie dobrych jak ona.Dużo zrobiÅ‚dla nich obojga, mylÄ…c ich zapach i trop, co mogÅ‚o tylko pomóc.Może dlatego udaje mi siÄ™ polować; ten sok, którym nas wysmarowaÅ‚, ukry-wa nasz zapach i myli zwierzÄ™ta.Zapach, szczególnie w takim upale, niósÅ‚ siÄ™107daleko; ostrożne zwierzÄ™ta nie zeszÅ‚yby spomiÄ™dzy gaÅ‚Ä™zi, gdyby do ich nozdrzydoleciaÅ‚a woÅ„ jakiegokolwiek wiÄ™kszego drapieżnika, ale teraz wyczuwaÅ‚y tylkopogniecione liÅ›cie.I to mogÅ‚o być doskonaÅ‚ym wytÅ‚umaczeniem, dlaczego tak dÅ‚ugo otaczaÅ‚a ichcisza.Szczerze mówiÄ…c, Tad byÅ‚ mokry i Å›mierdziaÅ‚ jak, no cóż, mokry ptak dra-pieżny, mieszaninÄ… mokrych piór i piżma wÅ‚aÅ›ciwego gryfom.Od wypadku niemiaÅ‚ szans, aby porzÄ…dnie wyschnąć, co jeszcze wzmagaÅ‚o jego zapach.Możliwe,%7Å‚e gdy po raz pierwszy rozbiliÅ›my obóz, nie tylko nie byÅ‚ mokry, ale też nie byliÅ›myna ziemi tak dÅ‚ugo, aby zapach siÄ™ podniósÅ‚.Teraz jesteÅ›my.Ta myÅ›l sprawiÅ‚a, że Klinga poczuÅ‚a siÄ™ lepiej; a ostatnie wydarzenia zdawaÅ‚ysiÄ™ poÅ›wiadczać ten tok rozumowania.Teraz Tad nie Å›mierdziaÅ‚ jak drapieżnik,suchy czy mokry.Soczysta roÅ›lina, którÄ… siÄ™ natarli, wydzielaÅ‚a niezwykÅ‚y, ostry,roÅ›linny zapach.ZniszczyÅ‚a jej ubranie, farbujÄ…c na zielono, ale Klinga nie mar-twiÅ‚a siÄ™ zbytnio plamami.A poza tym sÅ‚użą niezle za tymczasowy kamuflaż.Powinna zacząć rozglÄ…dać siÄ™ za dobrym miejscem na nocleg.SzukajÄ…c, stara-Å‚a siÄ™ policzyć, ile czasu zajmie uznanie ich za zaginionych.NależaÅ‚oby nadawaćjuż jakieÅ› sygnaÅ‚y, zakÅ‚adajÄ…c,że istniaÅ‚a szansa, iż z BiaÅ‚ego Gryfa wyruszyÅ‚yekipy poszukiwawcze.PowinniÅ›my stawić siÄ™ na spotkanie dziÅ› lub jutro, wiÄ™c jutro lub pojutrze Sre-brzyÅ›ci, których zmieniamy, bÄ™dÄ… wiedzieć, że coÅ› siÄ™ staÅ‚o.MajÄ… teleson; za-wiadomiÄ… Judeth, ale nawet najszybszemu zespoÅ‚owi ratowniczemu dotarcie tutajzajmie dwa lub trzy dni.Co nam to daje? Kolejne dwa albo trzy dni, zanim pomoctutaj dotrze.TydzieÅ„ brzmi bardziej prawdopodobnie.Nie byÅ‚o wiÄ™c sensu szukać schronienia i miejsca, w którym mogliby nadawaćsygnaÅ‚y dymne.DziÅ› i jutro wystarczy znalezć samo schronienie.Nic nie pojawiÅ‚o siÄ™ do kolejnego znaku, oprócz pierwszych sygnałów, żewÅ›ród drzew żyÅ‚y też wiÄ™ksze zwierzÄ™ta.DotarÅ‚a do miejsca, gdzie najwyraz-niej Å›winia ryÅ‚a u stóp drzewa, szukajÄ…c rosnÄ…cych pod ziemiÄ… grzybów; z żalemstwierdziÅ‚a, że jej szlak wiódÅ‚ na północ, nie na zachód.MiÄ™so Å›wini niezwykleucieszyÅ‚oby jÄ… i Tada.Ale nie zamierzaÅ‚a ryzykować wypuszczania siÄ™ w odwrotnym kierunku tylkodlatego, że mogli upolować to zwierzÄ™.UpaÅ‚ byÅ‚ nie do zniesienia; kiedy nadejdzie deszcz, zamierzaÅ‚a wymoczyć sie-bie i ubranie.JeÅ›li tego nie zrobi, jutro rano spodnie i tunika bÄ™dÄ… sztywne odbrudu i potu.ByÅ‚a wdziÄ™czna Tadowi za pomysÅ‚ z roÅ›linÄ… również z innych powo-dów: gdyby nie ostry zapach soku, Å›mierdziaÅ‚aby na kilometr.Z drugiej strony, gdyby smród staÅ‚ siÄ™ nie do zniesienia, może nasi przeÅ›la-dowcy poczuliby siÄ™ urażeni i dali nam spokój.Ha!Pot spÅ‚ywaÅ‚ jej nieustannie po karku, a gÅ‚owa nieznoÅ›nie swÄ™dziÅ‚a.Nie tylkogÅ‚owa, stopy, pachy, nogi.niezliczona ilość maleÅ„kich leÅ›nych owadów uznaÅ‚a108jÄ… za smakowity posiÅ‚ek i teraz caÅ‚a pokryta byÅ‚a czerwonymi bÄ…belkami.Zapo-mniaÅ‚a, że ich namiot nie tylko sam siÄ™ skÅ‚adaÅ‚ i rozkÅ‚adaÅ‚, ale też rzucono naniego zaklÄ™cia chroniÄ…ce przed owadami.Bez tego zabezpieczenia byÅ‚a jedynymzródÅ‚em pożywienia dla krwiopijców w promieniu wielu mil, a wyjÄ…tek stanowiÅ‚yte, które bzyczaÅ‚y wokół uszu i oczu biednego Tada.Maść na siniaki Å‚agodziÅ‚aswÄ™dzenie na tyle, że mogÅ‚a spać, ale dużo by daÅ‚a, aby odkryć roÅ›linÄ™, którauczyniÅ‚aby jÄ… niejadalnÄ… dla robactwa.Za każdym razem, gdy stawaÅ‚a, wsuwaÅ‚arÄ™kÄ™ w ubranie, aby siÄ™ podrapać.PrzypominaÅ‚a sobie, aby masować, nie drapać.Gdyby otarÅ‚a skórÄ™, wysta-wiaÅ‚aby siÄ™ na infekcjÄ™, a gdyby krwawiÅ‚a, dodaÅ‚aby do zapachów jeszcze jeden,szczególnie nÄ™cÄ…cy, którego nie zagÅ‚uszyÅ‚by sok z roÅ›lin.CoÅ› koÅ‚o jej ucha zabzyczaÅ‚o, wylÄ…dowaÅ‚o i ugryzÅ‚o.Trzasnęła rÄ™kÄ… i zaklęła,gdy Tad przysunÄ…Å‚ siÄ™ do niej.Możliwe, że Å›ledzÄ…ce potwory okażą siÄ™ zbÄ™dne, zeżrÄ… nas robale. Mrówki wyszeptaÅ‚ jej Tad do ucha. Czy wÅ‚aÅ›nie to mnie ugryzÅ‚o? zapytaÅ‚a, nie odwracajÄ…c gÅ‚owy. Nie, to miaÅ‚o skrzydÅ‚a i dÅ‚ugÄ… trÄ…bkÄ™.PrzypomniaÅ‚em sobie o poÅ‚ożeniu siÄ™na mrowisku, jeÅ›li uda nam siÄ™ znalezć maÅ‚e brÄ…zowe mrówki.To bÄ™dzie dener-wujÄ…ce, ale oskubiÄ… mnie ze wszystkich pasażerów, których na sobie noszÄ™.PÅ‚yn,jaki wydzielajÄ… rozgniewane mrówki, odpÄ™dza pchÅ‚y i inne drobne paskudy.PoczuÅ‚a zazdrość; gdyby ona mogÅ‚a znalezć równie Å‚atwy sposób! Jednak le-żenie na mrowisku nie skoÅ„czyÅ‚oby siÄ™ dobrze, bo wiÄ™kszość tego, co jÄ… gryzÅ‚o,miaÅ‚o skrzydÅ‚a, a jednoczesne ugryzienia mrówek i ukucia insektów, które terazcierpiaÅ‚a, byÅ‚yby nie do zniesienia.Nie mogÅ‚a siÄ™ doczekać popoÅ‚udniowego deszczu; pot tylko potÄ™gowaÅ‚ swÄ™-dzenie, a stanie w lejÄ…cej siÄ™ z nieba zimnej wodzie dawaÅ‚o jej kilka chwil ulgi oddokuczliwego pieczenia.Czas iść.Jeżeli dziÅ› znajdziemy strumieÅ„, bÄ™dÄ™ w nim spala! Ale biorÄ…c poduwagÄ™ nasze obecne szczęście, gdybyÅ›my znalezli strumieÅ„, byÅ‚by peÅ‚en pijawek!Nieważne.Musieli tylko siÄ™ ruszać i radzić sobie z tym, co przyniesie los.Pomoc nadejdzie najwyżej za tydzieÅ„.Musieli tylko przetrwać ten tydzieÅ„.ROZDZIAA SZÓSTYO, do diabÅ‚a.JednÄ… rÄ™kÄ… nie jest Å‚atwo.Lekko balansujÄ…c z powodu uszkodzo-nego ramienia, Klinga rzuciÅ‚a ostatniÄ… narÄ™cz gaÅ‚Ä™zi na płótno szaÅ‚asu w chwili,gdy w oddali zahuczaÅ‚ pierwszy grzmot.Do licha! Boli!Klinga mimo woli zgięła siÄ™ wpół.Ból klatki piersiowej byÅ‚ nie do wytrzyma-nia.Znów rozlegÅ‚ siÄ™ grzmot, tym razem bliżej.SkoÅ„czyÅ‚a na czas i byÅ‚a przeko-nana, że niezbyt wczeÅ›nie; oczekiwaÅ‚a deszczu.Gdy siÄ™ wyprostowaÅ‚a, nie miaÅ‚awÄ…tpliwoÅ›ci, że byÅ‚a również gotowa na spoczynek.SzaÅ‚as byÅ‚ jednoczeÅ›nie lepszy i gorszy od poprzedniego; zbudowali go rów-nież w upadÅ‚ym drzewie, ale to drzewo runęło niedawno.Poszarpane drewno pniaodcinaÅ‚o siÄ™ jasno od zieleni, dlatego je zauważyÅ‚a.I chociaż pieÅ„ jeszcze niespróchniaÅ‚ od wewnÄ…trz, padajÄ…ce drzewo pociÄ…gnęło za sobÄ… sÄ…siednie i pomiÄ™-dzy dwoma leżącymi kolosami utworzyÅ‚a siÄ™ trójkÄ…tna przestrzeÅ„ z drewnianymi Å›cianami wysokoÅ›ci czÅ‚owieka.RozciÄ…gniÄ™te nad nimi płótno stanowiÅ‚o dach;gaÅ‚Ä™zie rzucone na niego maskowaÅ‚y szaÅ‚as.Barykada z krzaków zagradzaÅ‚a wej-Å›cie i mogli pozwolić sobie dziÅ› na luksus rozniecenia maÅ‚ego ogniska.GaÅ‚Ä…zkileżące na spadÅ‚ych liÅ›ciach tworzyÅ‚y miÄ™kkÄ… jak materac, uginajÄ…cÄ… siÄ™ podÅ‚ogÄ™,najwygodniejszÄ… ze wszystkiego, na czym spali od wypadku.Gdyby tylko znalazÅ‚a w apteczce coÅ›, co zÅ‚agodzi te cholerne ukÄ…szenia!ZagrzmiaÅ‚o, tym razem nad jej gÅ‚owÄ….ZbierajÄ…c gaÅ‚Ä™zie, wystraszyÅ‚a wielemaÅ‚ych zwierzÄ…t: myszy, jaszczurek, węży i żab.ZÅ‚apaÅ‚a i zabiÅ‚a tyle, ile mogÅ‚a,wiÄ™c dziÅ› i Tad, i ona bÄ™dÄ… mieli dodatkowÄ… kolacjÄ™.Jako pojedyncze okazy zwie-rzÄ…tka nie byÅ‚y szczególnie okazaÅ‚e, ale nazbieraÅ‚a ich peÅ‚nÄ… torbÄ™, wystarczajÄ…co,aby uzupeÅ‚nić dietÄ™ Tada.Ona prawdopodobnie wybierze i sprawi ze dwa węże,aby dodać trochÄ™ smaku do sucharów, ale reszta znajdzie siÄ™ w żoÅ‚Ä…dku Tada.Ona zadowoli siÄ™ owadami, bo znalazÅ‚a larwy korników, które znaÅ‚a, mrów-cze jaja i Å›wierszcze; mogÅ‚a to wszystko przeÅ‚knąć pod warunkiem, że bÄ™dzienajpierw upieczone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]