[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I powiem ci, żechętnie bym odrzucił tę elegancką aktówkę, ten płaszcz z wielbłądziej wełny isię do nich przyłączył.To byli moi rodacy, mówiliśmy tym samym językiem, wtamtym momencie prawie ich kochałem.Ale to właśnie przez nich cały ten misternyplan mojej ucieczki o mało się nie zawalił.Kiedy podawałem oficerowi paszport,jeden z nich wyjął organki i zagrał poloneza Michała Ogińskiego PożegnanieOjczyzny".Grał dla swojej ekipy, bo wyjeżdżali na niebezpieczną wyprawę i niewiadomo było, czy wszyscy wrócą, ale mnie to dosłownie sparaliżowało, łzystanęły mi w oczach.A miałem udawać flegmatycznego Anglika.Na szczęście wopista zajęty był moim paszportem, dość długo go wertował, potemprzyjrzał się fotografii i wskazał palcem moje okulary.Zrozumiałem, że życzysobie, abym je zdjął.I to był bardzo nieprzyjemny moment, chociaż uprzedzanomnie, że coś takiego może się wydarzyć.Ponieważ z tym zwlekałem, on strasznąangielszczyzną wypowiedział dwa słowa:- Glasses out!Skinąłem głową na znak, że rozumiem, i zdjąłem szkła.Wtedy dopiero dotarło domnie, jak zbawienny był pomysł z tymi okularami, mogłem się za nimi bezpiecznieukryć.Masz rację, do czasu.Ale to była tylko chwila, zmrużyłem powieki, udająckrótkowidza.Wopista jeszcze raz spojrzał na zdjęcie, potem znowu na mnie iwykonał gest przyzwalający włożenie szkieł.Przystawił wreszcie pieczątkę wpaszporcie, dokumentując tym moje wyjście z komunistycznego więzienia do wolnegoświata.Szkła były praw-180dziwe, jak najbardziej.Miały jakiś ułamek dioptrii, tutaj nie mogło być żadnejfuszerki, bo to kosztowało życie.Kiedy już siedziałem w samolocie - nie, to nie były polskie linie, alebrytyjskie - wyciągnąłem nogi i zobaczyłem, że mam na sobie zielone wojskoweskarpetki.Po prostu zapomniałem je zmienić.Mogło to mieć znaczenie w przypadkukontroli osobistej.Dlatego ubranie, krawat, buty, zegarek, a nawet bieliznę, zaprzeproszeniem, gatki, miałem angielskiej firmy.Ale na szczęście nie rozbieranomnie do rosołu.Organizatorzy mojej ucieczki pomyśleli o wszystkim, nawet o tym,żeby godzina odlotu była możliwie pózna, bo wtedy personel na lotnisku jest jużzmęczony i przestaje być taki gorliwy.I jak widzisz, okulary musiałem zdjąć,ale spodni już nie.Samolot wzbił się w powietrze, a ja pociągnąłem z piersiówki spory łyk koniaku,co wcale mi nie pomogło.Nerwy, jak ciasny pancerz, nadal spinały moje ciało,bałem się, że kiedy w końcu puszczą, po prostu się rozsypię.W Londynie oczekiwał mnie ktoś z Agencji.Spytałem o moją rodzinę, ale on nic onich nie wiedział.Nie był zbyt rozmowny.Kiedy próbowałem mu coś o sobieopowiedzieć, przerwał mi obcesowo:- Proszę nic nie mówić.Ja nie mam prawa i nie chcę niczego o panu wiedzieć.Pokazał mi wiszące na ścianie zdjęcie Waszyngtonu z lotu ptaka, na którym widaćbyło Biały Dom.- Mam nadzieję, że wkrótce pan wyląduje w tym miejscu.181Następnego dnia rano odleciałem do Niemiec, już z innym paszportem i innątożsamością.Mogłem wreszcie pozbyć się tego idiotycznego kapelusza i okularów wrogowej oprawie.Dwóch nieznanych mi Amerykanów odebrało mnie z lotniska,niestety, nic nie umieli powiedzieć na temat moich bliskich.Zacząłem się jużbardzo niepokoić, różne myśli chodziły mi po głowie.Skoro oni nabrali wody wusta, może ucieczka się nie udała.Może Hanka i synowie zostali zatrzymani nagranicy.Albo któreś z nich.Ona jechała z jednym z synów, a drugi podróżowałosobno.Mieli amerykańskie paszporty dyplomatyczne.Zastanawiałem się, cozrobię, jeżeli tak się rzeczywiście stało.I było tylko jedno wyjście - powrótdo Polski.Z wojskowego lotniska zostałem przewieziony do amerykańskiej bazy na południuNiemiec.Kiedy wysiadałem z samolotu, ręce mi się trzęsły, serce waliło, bowiedziałem, że jeżeli mojej rodziny tutaj nie ma, może to oznaczać tylko jedno,że został zrealizowany czarny scenariusz naszej ucieczki.Ale oni tam byli.Przypadliśmy do siebie wszyscy, ciasno się obejmując, i żadnez nas nie było w stanie wypowiedzieć słowa.Hance łzy płynęły po policzkach.Wkrótce wylecieliśmy z Niemiec amerykańskim samolotem wojskowym, kursującymregularnie do bazy lotniczej Andrews pod Waszyngtonem.Generał Kiszczak wyznał w mediach, że nasz wywiad niczego nie podejrzewał, nieprowadzono żadnego śledztwa i to, że musiałem uciekać z Polski przedaresztowaniem, jest nonsensem.A ciągnące się za mną182 ogony" były wytworami mojej chorej wyobrazni.Podobno Amerykanie ewakuowalimnie z przyczyn stra-tegiczno-politycznych.Chcieli w ten sposób powiedzieć:generale Jaruzelski, generale Kiszczak, wiemy wszystko o planach wprowadzeniastanu wojennego i jest nam na rękę, że zrobiliście to wy, a nie Rosjanie.Tociekawe rozumowanie, tylko generał Kiszczak mógłby na to wpaść.Czy się z nimprzyjazniłem? Wiesz, trudno teraz na to odpowiedzieć.Tak, tak, znam te jegowynurzenia.Miałem przychodzić do jego gabinetu, w czasie gdy był szefem wywiaduwojskowego.Byłem grzeczny, miły, taktowny, nigdy się niczym nie interesowałem,a jak mnie prowokował do rozmów, zawsze mu przerywałem i mówiłem, że ponieważ madużo pracy, nie będę mu przeszkadzał.Coś w tym jest.Widzisz, mnie nie bardzointeresowały rozmowy z nim, bo chociaż on o mnie mówi, że byłem człowiekiembardzo inteligentnym, ja go za takiego nie uważałem.Widziałem te wszystkie jegoograniczenia i jako partner do rozmowy mnie nie interesował.A już całkiemkuriozalna jest ta jego wypowiedz na temat mojej pożyczki z kasy wywiadu.I onto uważa za pewne podchody do niego ze strony amerykańskiego wywiadu.No wiesz,miałem się zwrócić z prośbą o pożyczkę dużej sumy forintów na zakup części dosamochodu i on mi je dał bez pokwitowania.Wywiad posiadał swoje fundusze, i toprzeważnie w obcej walucie, bo przecież wiadomo, że działał poza granicamiPolski.No więc generał, nie podejrzewając niczego, dał mi te forinty, a potemja ich nie chciałem zwrócić, robiłem uniki, a wszystko po to, aby go wplątać,jak to on się wyraził, w niezgodne z przepisami gospo-183darzenie pieniędzmi".I kto tu ma chorą wyobraznię, osądz sama.Już nie pamiętam, może i coś pożyczałem, bo ten mój samochód ciągle się psuł,ale to nie mogły być duże sumy.Przy obiedzie opowiedziałam pułkownikowi pewną historię z mojego życia związanąz osobą generała Kiszczaka.Otóż w stanie wojennym mój ówczesny życiowy partnerzostał internowany w więzieniu w Białołęce, a ja poważnie zachorowałam.Wtedyzaprzyjazniona z nami Agnieszka Osiecka.- Od tej piosenki Niech no tylko zakwitną jabłonie"?- Od tej i od innych.więc Agnieszka poszła do generała i poprosiła, aby wypuścił mojego partneraze względu na trudną sytuację rodzinną.I opowiadała mi potem, nie wiem, czytego nie wymyśliła, że jego sekretarka wczesnym przedpołudniem przywitała ją wdługiej wieczorowej sukni, z przypiętą na piersi pąsową różą.- Myślisz, że to prawdopodobne?- No, on zawsze miał coś z kabotyna.Na obczyznieLJo Stanów Zjednoczonych przybyliśmy jedenastego listopada.Było bardzo zimno iwietrznie, padał pierwszy śnieg.Na lotnisku powitał mnie znany ci już Henry ijakiś oficjel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]