[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale nie ma co sięnad sobą użalać, powinnam wziąć się w garść iposzukać wyjścia z patowej sytuacji.Miałamprzed sobą dwa cele: uczynić wszystko, abyAdam mi przebaczył, i gdzieś się zaczepić,byle starczyło na czynsz.Potem zacznę szukaćczegoś, co bardziej odpowiadałoby moimkwalifikacjom.No, z tymi kwalifikacjami tomoże nieco przesadziłam, na razie byłam napoczątku swojej dziennikarskiej drogi, ale celemiałam ambitne.I nie ma znaczenia, czy tobyłyby dalekie podróże i potem reportaże, czywspółpraca z takim pismem jak na przykład Tygodnik Podhalański pracowali tam ludzieznający się na dziennikarstwie.Niszowazdawałoby się gazeta utrzymywała się narynku, nieraz cytowano ją w głównychwiadomościach telewizyjnych, a od niedawnaredaktorem naczelnym była kobieta, cobardzo podbudowywało moje feministyczneego.No tak, ale co teraz, dokąd się zwrócić,gdzie poszukiwać środków do życia.Gdziekolwiek zapukam z ulicy, odprawią mniez kwitkiem.A rejestrować się jako bezrobotnato już kompletny obciach.Chociaż właściwiedlaczego? Przecież sama pisałam o brakuperspektyw wśród ludzi kończących studia.Stąd tylu z nich wyjeżdżało za granicę.Z tegoteż powodu Na Wprost zorganizowałołapankę na tych, którzy jednak wracają.I w tesidła wpadł Adam, może już nie ten rocznik,który nas najbardziej interesował, ale nabezrybiu i rak ryba.Umówiłam się z mamą, bo po tym jak jejnaopowiadałam, że jestem zakochana zwzajemnością, winna jej byłam wyjaśnienia.Siedziałyśmy na Obozowej przy tym samymstoliku co zawsze, w rogu sali za parawanemw chińskie smoki.Mama zamówiła jak zwyklekurczaka w pięciu smakach, a ja kaczkępatrzącą na księżyc, bo w mojej sytuacji byłoto najbliższe mi duchowo ciało niebieskie. No i opowiadaj, co tam u was słychać? zagaiła mama, bo pierwsza nie podjęłamtematu. U jakich was? No.u ciebie i tego pana z Kościeliska odrzekła speszona. Nie wiem, co u pana z Kościeliska, bochwilowo mam poważniejsze problemy.Zostałam bez pracy.Mama zrobiła wielkie oczy. Jak to bez pracy? Zwolnili cię? Po takimsukcesie?! Wszyscy u mnie na uczelni czytalitwój amerykański reportaż i gratulowali mizdolnej córki.Wiesz, Kazio Grodzki, tensocjolog, rozpływał się nad tym, jak załatwiłaśtego naiwniaka z BBC, kupował wszystko, comu wciskał personel więzienia. Prawdę mówiąc, sama odeszłam mruknęłam. A to dlaczego?Chcąc odpowiedzieć na jej pytanie, miałamdwa wyjścia: albo wyznać jej całą prawdę,albo rzucić coś na odczepnego, że przestałamsię tam rozwijać czy coś w tym rodzaju.Ponamyśle zdecydowałam, że jednak topierwsze.Ona nie zasługiwała, abym ją zbyłabyle czym.Zaczęłam więc od początku, odmojego spotkania z Adamem w pociągu.Byłato dość długa opowieść, której mamawysłuchała w milczeniu, co wprawiło mnie wniemałe zdumienie.Sądziłam, że będę musiaławołać kelnera, aby podał jej szklankę wody.Kiedy skończyłam, długi czas się nie odzywała. Zawsze możesz wprowadzić się do mnie.Jakoś sobie poradzimy, zanim znajdziesz innąpracę powiedziała wreszcie. Wiem odrzekłam i łzy zakręciły mi się woczach, bo po raz pierwszy od czasówdzieciństwa było tak, jak powinno być: mamabyła moją mamą, a nie odwrotnie.%7ładnychwymówek, żadnych pretensji, że jak zwykle owszystkim dowiaduje się ostatnia.Rzeczowaocena sytuacji i koło ratunkowe w pogotowiu.Chciałam jej o tym powiedzieć, ale miałam takściśnięte gardło, że wyszedł z tego tylko szept: Kocham cię, mamo.Którejś nocy obudził mnie telefon, byłam nawpół przytomna, bo łykałam prochy nasenne.Głos należał do kobiety, więc to na pewno niebył Adam.W końcu zaczęłam kojarzyć, żerozmawiam z moją imienniczką z SanFrancisco.Nie mogąc mnie przekonać dopowrotu, mój były naczelny poprosił siostrę owstawiennictwo. Każdy popełnia błędy, w końcu jesteśmy tylkoludzmi broniła brata. Wiesz, Joanno, sprawa polega na tym, że tonie był błąd, ale cyniczna, wykalkulowanadecyzja.Twojemu bratu chodziło ozwiększenie nakładu, bo ostatniodramatycznie się kurczy, i miał gdzieś to, żeprzy okazji niszczy spokój, a może nawet życieczłowieka, któremu los niczego nie oszczędził.To zawsze bardziej ekscytujące, kiedy ujawniasię jak najwięcej danych o bohaterzereportażu.Nie wspomnę, że przez twojegobraciszka wyszłam na kogoś, kto złamałkodeks honorowy, ujawniając tożsamośćswojego rozmówcy.Ustalenia były: pełnaanonimowość! Pokrzywdzony spokojniemógłby zaskarżyć pismo. Ale.przecież jego nazwisko nie padło!Nawet nie było inicjałów. Może w takim skupisku ludzkim jak SanFrancisco albo Warszawa to by przeszło, ale wtamtej społeczności wszyscy o sobie wszystkowiedzą, wystarczyło, że mój góral wysiadł zpociągu, a już wiedziało o tym całe Zakopane iokolice. Przykro mi, ale może Mirek nie zdawał sobiez tego sprawy. Nie oszukujmy się, świetnie o tym wiedział. Przykro mi powtórzyła Joanna. Możejednak przemyślisz jeszcze swoją decyzję. Nie, już jest pozamiatane.Zajrzałam do kilku redakcji, zaczęłam nawetrozmowy z tygodnikiem Przekrój , ale niebyło to nic konkretnego.Zwięta spędziłam zmamą.Co prawda zamiast choinki musiałanam wystarczyć świerkowa gałązka, bo obiemiałyśmy szczupłe fundusze, ale znalazłyśmysię blisko siebie jak nigdy dotąd.Nowy Rokzastał mnie w drodze.Uciekł mi ostatni pociągw dziurze, gdzie pojechałam zrobić reportaż osołtysie, który po pijanemu rozjechał roweremdziecko i mimo że sprawa była w sądzie, niechciał się zrzec swojej funkcji.Reportażzamówiła u mnie gazeta Głos Olsztyna zajakieś śmieszne honorarium, ale dobre i to.Nowięc wróciłam do wsi i sylwestra spędziłam zjej mieszkańcami w remizie strażackiej.Byłonawet sympatycznie, nikt nikomu nie wbił nożaw plecy ani nawet nie podbił oka, wszyscy siękulturalnie bawili przy disco polo, za którymprawdę powiedziawszy, jednakowoż nieprzepadam.Po północy wyszłam na dwór ispojrzałam w niebo, nie było widać ani gwiazd,ani księżyca.Pochmurne jak moje życie pomyślałam.Pomyślałam też, że bardzo chciałabymwiedzieć, gdzie jest teraz Adam.Czy spędzasylwestra sam czy z jakimiś ludzmi i czy kiedywybiła północ, choć przez chwilę pomyślał omnie.To były niestety pytania bez odpowiedzi.Zadzwoniłam do mamy, tradycyjnie spędzałasylwestra w domu, przed telewizorem. Gdzie ty jesteś? spytała. I co to zakoszmarna muzyka? W Małej Boleśnej. Co to takiego? zdumiała się. To nazwa miejscowości, mamusiu. Ale.co ty tam robisz? Miałaś wrócić dodomu! Pociąg mi uciekł i miejscowa ludność mnieprzygarnęła, mam im pomóc usunąć sołtysasatrapę. No to pięknie ci się zaczyna nowy rok! Mamo! Jesteśmy razem, jesteśmy zdrowe i wnowym roku też tak będzie.Nie cieszysz się? No.cieszę się odrzekła niepewnie.W lutym zwolniłam kawalerkę i przeniosłamsię do niej, funkcjonowałam teraz na rynkuprasowym jako freelancerka, ale o dziwo nienarzekałam na brak pracy, często dzwoniłtelefon z jakąś propozycją.Na początku marcanieoczekiwanie odezwał się do mnie Olgierd,mój bliski znajomy, powiedzmy: kiedyś nawetbardzo bliski, pracował teraz w telewizji, zpropozycją wyjazdu do Peru, gdzie wtamtejszych więzieniach przetrzymywani byliPolacy skazani za przewóz narkotyków. Szefostwu bardzo podobał się twój reportażz San Quentin.Wchodzisz w to? Wchodzę odpowiedziałam bez namysłu.I zaraz pojawiła się myśl, co będzie, gdy Adamzadzwoni! Nie zadzwoni, gdyby miałzadzwonić, już by to zrobił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]