[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jak myślisz? - spytała szorstko i od razu po\ałowała tego.- Przepraszam.Poprostu puść mnie ju\, dobrze?Zwlekał.Przyglądał się jej uwa\nie, jakby chciał coś jeszcze powiedzieć.Zastanawiał się, czy Trący pomyśli, \e zwariował.Trudno, nie potrafił dłu\ejmilczeć:- Co byś zrobiła, gdybym poprosił cię, \ebyś została? Zostałabyś?- Zostać?! - nie wierzyła własnym uszom.Zrobił wszystko, co mógł, \ebywyjechała, a teraz chce, \eby tu została?- Czy chocia\ wiesz, co mówisz? - spytała.- Helikopter będzie tu lada moment.Muszę się ubrać i.Namiętność zniknęła.Zwykła rzeczywistość brutalnie wdarła się między nich.Slade zdawał sobie z tego sprawę.Musi jechać.Oczywiście, \e musi.Co się znim dzieje? Jak mógł choćby wspomnieć o tym, \e chciałaby została? Widział,\e jest zakłopotana pytaniem.Nie powinien był sobie na to pozwolić.Przesunąłsię na bok.W jego oczach czaiła się złość.Nie była wymierzona w Trący.Slademyślał o przeszłości.Myślał o Jasonie Moorlandzie.Nienawidził go.Nienawidził wszystkiego, co było w jakikolwiek sposób związane zprzeszłością, wszystkiego, co przeszkadzało mu teraz zbudować swojeszczęście.W tej chwili nienawidził nawet Jemmy Dawson.Czy musi płacić zajej błąd przez całe \ycie? Płacił za to ju\ jako dziecko, nie mające ojca, jakonastolatek bez nazwiska, potem za ka\dym razem, kiedy musiał dzielić sięwszystkim, co dało Double J", a co mu przypominało, \e ranczo nie jest jegowłasnością.A teraz jeszcze Trący Moorland.Czy nie był to kolejny, gorzki dowcip losu?Trący wybiegła z pokoju.Wsłuchiwał się w odgłos jej kroków na korytarzu.Dobiegł go dzwięk zatrzaskiwanych drzwi do łazienki.Zaraz się ubierze,przygotuje i wyjedzie, pomyślał.Wszystko skończone.Ju\ nie będzie musiałwyje\d\ać z rancza.Ju\ nie będzie miał kogo unikać.Czekał na ten moment odchwili jej przyjazdu, a teraz, kiedy miał on nastąpić, czuł straszny ból.Westchnął cię\ko i wstał z łó\ka.Kiedy zakładał spodnie usłyszał, jakotworzyły się drzwi łazienki.Po chwili Trący weszła do sypialni.Była owiniętabiałym ręcznikiem.Nawet na niego nie spojrzała.Zaczęła zbierać swoje rzeczy.Azy ju\ obeschły na jej policzkach, ale oczy miała wcią\ wilgotne.Mogła sięrozpłakać w ka\dej chwili.Powinien był wyjechać, jak tylko się obudził.Nie powinni być razem.Wiedziało tym i ta świadomość tylko potęgowała jego cierpienia.Wiedział, co czuła doniego.Zdawał sobie sprawę, \e oboje nigdy się od tego nie uwolnią.Chciał jejwszystko powiedzieć, ,wytłumaczyć.Powinna poznać prawdę.- Trący.- powiedział i podszedł bli\ej.Ręce miała zajęte rzeczami.Zasłoniłasię nimi, jak tarczą.- Ju\ dość - powiedziała szorstko.- Tak, wiem - odparł.Wziął głęboki wdech.- Chciałem ci tylko coś powiedzieć.- Nie chcę niczego słuchać - odpowiedziała i cofnęła się niepewnie.Zauwa\yła,\e zrobił kolejny krok w jej stronę.Spojrzała na drzwi, potem znów na niego.- Zrobiłeś ju\ wystarczająco du\o.Daj mi teraz spokój.Pozwól mi wyjechać.Spojrzała na komodę.Przez następne dni będzie sobie bezustannie zadawaćpytanie, co ją do tego zmusiło.Teraz tkwiła wpatrzona w fotografię, która tamstała.Surowe wnętrze sypialni Slade'a, absolutny brak ozdób, idealnie czystemeble i.ta fotografia.Stała tu\ koło niej i przyglądała się.Przez głowęprzemknęła jej myśl, \e rozpoznaje kogoś.Nie wiedziała, o co chodzi, aleczuła, \e młody człowiek, uśmiechający się do niej z fotografii, jest jej znany.Drgnęła.Przeło\yła swoje rzeczy do jednej ręki, drugą sięgnęła po zdjęcie.Slade zbladł, widząc jak uwa\nie przygląda się parze na starej fotografii.Trący nie mogła zebrać myśli.Na tym starym, czarno-białym zdjęciu, mocnoju\ po\ółkłym, była młoda kobieta.Ta kobieta.młoda, bardzo ładna,uśmiechnięta.była podobna do Slade'a.- To ktoś z rodziny?- To moja matka.- A ten mę\czyzna.? - Znała odpowiedz w chwili, kiedy zadawała pytanie.Pózniej przyszło jej do głowy, \e wiedziała, zanim zadała pytanie.To był Jason.Młody, bardzo przystojny, uśmiechnięty Jason.Opuściła rękę \e zdjęciem.Spojrzała na Slade'a.- To Jason, prawda?Twarz Slade'a była pozbawiona wszelkiego wyrazu.Wiedział, \e zostawienietego zdjęcia na wierzchu to powa\ny błąd, którego nie da się ju\ naprawić.Kiwnął głową.- Tak.- Dlaczego on jest na tym zdjęciu z twoją matką? - Doskonale wiedziaładlaczego, ale chciała to usłyszeć od niego.Czuła, jak \ołądek podchodzi jej dogardła.Ale Slade nie odpowiadał.Wiedziała dlaczego.Był zaskoczony niemniej ni\ ona.Czuła, \e go nienawidzi.Tak bardzo, \e, gdyby tylko mogła,zniszczyłaby go natychmiast.- Był twoim ojcem, tak? Odpowiadaj, do cholery? Więc to jest ta twoja wielkatajemnica?! Zgadza się? Dlaczego.? - głos uwiązł jej w gardle.Dobrzewiedziała dlaczego.Ale musiała to od niego wyciągnąć.Nie odpowiadał.Zdjęcie wypadło jej z rąk i z trzaskiem upadło na podłogę.Ramka zupełnie się rozbiła.Trący wybiegła z pokoju.Slade stal w miejscu, ogarnięty dziwnym odrętwieniem.Trwało to kilka minut,zanim zrozumiał, co się stało.Poczuł ból i nękające go wyrzuty sumienia.Musiz nią porozmawiać.Musi jej pomóc przez to wszystko przejść.Ona musizrozumieć.Znalazł koszulę i wło\ył ją na siebie, potem szybko skarpety i buty.Wybiegł z pokoju, szybko przemierzył korytarz i stanął pod zamkniętymidrzwiami pokoju Trący.Z trudem przełknął ślinę.Zapukał.- Trący.? śadnej odpowiedzi.- Trący! - zapukał mocniej.Nacisnął klamkę.Drzwi były zamknięte.- Trący, otwórz!- Zostaw mnie w spokoju.- Nie.Otwórz te drzwi.- Znowu nie usłyszał odpowiedzi.Przez chwilęwpatrywał się w zamknięte drzwi.Cofnął się o krok, pochylił się i uderzyłramieniem w twarde drewno.Stary zamek puścił natychmiast i drzwi otworzyłysię z łoskotem.Trący nawet nie spojrzała w jego stronę.Siedziała bez ruchu na łó\ku, wpatrującsię w pustkę.Podszedł do niej bli\ej.- Trący, musimy porozmawiać.Drgnęła i podniosła na niego wzrok.- Teraz chcesz rozmawiać? O czym? Myślisz, \e znajdziesz słowa nausprawiedliwienie tego, co zrobiłeś?- Pewnie nie.Zdaję sobie sprawę, \e mo\esz być poirytowana.- Poirytowana? - jej gorzki śmiech miał w sobie coś z histerii.- To słowokiepsko oddaje to, co teraz czuję.- Zakryła twarz dłońmi.- Poirytowana.Bo\e,to prawie śmieszne.Słade klęknął koło niej i poło\ył jej dłonie na ramionach.Wystraszona, a\podskoczyła.- Nie wa\ się mnie dotykać! - krzyknęła.- Nigdy więcej nie próbuj nawet mniedotykać!!- Wysłuchasz mnie wreszcie spokojnie? - Slade wstał.- Czego mam słuchać?! Jeszcze jednego kłamstwa? Czy ty wiesz, co mizrobiłeś? Czy ty sobie chocia\ z tego zdajesz sprawę.?Jego twarz stę\ała.- Oczywiście, \e wiem, nie jestem taki zupełnie pozbawiony uczuć.- Doprawdy? Dobrze, \e mi o tym powiedziałeś, bo sama bym na to nie wpadła.- Jej głos był do tego stopnia przepełniony bólem i cierpieniem, \e brzmiałzupełnie obco
[ Pobierz całość w formacie PDF ]