[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla mnie tylko jedno miejsce w okolicy kojarzy się z magiąksiężycową.Liza spojrzała na kopułę kurhanu, na którym stali.- Myślisz, że&- Celtowie wszystkie swoje budowle orientowali według nieba - wyjaśniłaszybko Kira.- Ich kamienne kręgi i place ofiarne leżą na liniach, któreprowadzą do określonych gwiazd lub do księżyca.Kira miała rację.Omawiali tę sprawę już w szkole, zwłaszcza że w okolicyGiebelstein znajdowało się wiele celtyckich miejsc kultu.Kurhan byłnajwiększym i najbardziej spektakularnym z nich, ale były też i inne:zarośnięte mchem głazy narzutowe w dolinach leśnych strumieni, grobyksiążąt zbadane jeszcze w dziewiętnastym wieku przez naukowców lubsplądrowane przez poszukiwaczy skarbów, a nawet pozostałości kamiennychkręgów.Te ostatnie występowały w lasach na północy.Już przed dwoma tysiącami lat, a może i dawniej celtyckie plemionamodliły się w tych okolicach do bóstw księżyca lub słońca.Miały prymitywne,oparte na gwiazdach kalendarze i chowały swych zmarłych w poświęconejziemi.Liza nie kryła podziwu dla Kiry.Skojarzenie księżycowej magii Arkanum zrolą kurhanu było genialnym pomysłem.A może nawet ich jedynymratunkiem.- Więc myślisz, że& - odezwał się Chryzek i spojrzał na cienie kolczastychmacek, które zbliżały się do pagórka -& stoimy na czymś w rodzajuziemskiej stacji owego połączenia z księżycem?- Właśnie tak - potwierdziła Kira.- Człowiek z Księżyca pojawił się tutaj,gdy skończyło się zaćmienie.I powinien zostać stąd znowu wysłany nazesłanie.- Po tym, jak wykona swoje zadanie - dodał Nils.Kira potrząsnęła energicznie głową.- Musimy go tu tylko zwabić.No, takąprzynajmniej mam nadzieję.- Sądzisz, że magia księżycowa sama zabierze go na górę? - spytała Liza,która jako pierwsza pojęła, do czego zmierza Kira. Dziewczynka skinęła głową.Nils miał jednak nietęgą minę.- Zapomniałyście o dwóch rzeczach.Popierwsze: on będzie wiedział, co go czeka, a więc nie będzie chciał wejść nagórę.I po drugie: jego macki są wystarczająco długie, by nas złapać bezwchodzenia tutaj.- Sięgną najwyżej do połowy kopuły - pocieszyła go Kira.- Musimy tylkopozostawać na brzegu, a wtedy nas nie dosięgnie. To będzie taka małazabawa w berka", pomyślała Liza.Strach zupełnie ją paraliżował.Myślenie otakich rzeczach, jak długość macek, było uspokajające.Odwracało uwagę od tego, co nadchodziło z dołu.- Wszystko to brzmi pięknie w teorii - powiedział Chryzek zpowątpiewaniem.Liza dała mu kuksańca i wskazała na podstawę pagórka.Człowiek zKsiężyca właśnie zaczął na niego wchodzić.- Zapomnij o teorii - syknęła.- Z dołu nadchodzi praktyka.Człowiek z Księżyca wchodził na wzniesienie, na którym znajdował siękurhan.Od grobowca dzieliło go najwyżej dwadzieścia metrów.Przyjaciele pośpiesznie pobiegli do tyłu, na drugi kraniec kopuły.Stądjednak nie widzieli przeciwnika.- Czekajcie - powiedział Nils.- Musimy przecież wiedzieć, z której stronyon okrąża grobowiec.Mieli nadzieję, że Człowiek z Księżyca wejdzie na górę i stanie w centrummagicznego kręgu.Jeśli kopuła naprawdę spełniała taką rolę.Kira była o tymświęcie przekonana.- Wierzysz, że on tę magię wyczuwa? - spytała Liza brata.Nils pokiwał głową z przekonaniem.-Przecież tutaj wylądował.Nie możebyć aż tak głupi, aby tego nie pamiętać.- Czarownica mówiła, że on jest szalony - wtrąciła Kira.- Kto wie, czyrzeczywiście sobie to przypomni.- To jest właściwie loteria - stwierdził Chryzek całkiem spokojnie, jakbypogodził się z myślą, że konfrontacja z Człowiekiem z Księżyca jestnieunikniona.Liza podziwiała jego opanowanie.Ona sama najchętniejzeskoczyłaby z kopuły i uciekła do lasu.- Uwaga! - zawołała nagle Kira.- Z lewej! Odwrócili się i błyskawiczniepobiegli w przeciwnym kierunku.Lizę o mały włos uderzyłby kolczasty bicz. Przebiegli teraz na drugą stronę kopuły.Liza przypomniała sobie, jak grałaz bratem w berka w pokojach i klatkach schodowych hotelu rodziców.Jednouciekało wokół stołów i foteli, a drugie usiłowało przeciąć mu drogę.Zabawakończyła się zwykle dopiero wtedy, gdy im się znudziła albo gdy bylizmęczeni.A dziś? Jak długo potrwa cała ta zabawa, zanim się zmęczą? Czy Człowiekz Księżyca może ich godzinami gonić po kopule, sam na nią nie wchodząc?Najgorsze było to, że ciągle tracili go z oczu.Kira była zrozpaczona.- Jeśli front burzowy przykryje księżyc, topołączenie zostanie zerwane.Skąd to wiedziała? Może miała takie przeczucie.Raczej jednak był towpływ matki.W ostatnim czasie często miała wrażenie, że myśli, któreprzychodzą jej do głowy, nie są jej własnymi myślami.Czy choć cząstkamatki żyła w niej nadal?W niej? Czy w jej głowie mieszkał duch podobny do tych, które gościły wsalach starych zamków?  Kira, żywy zamek z duchami".O kurczę! - to mogłabyć niezła atrakcja turystyczna.Zakładając oczywiście, że uda się tę nocprzeżyć.Tym razem atak nastąpił z prawej.Z nocnego mroku wyłoniły się kolczastemacki.Błyszczały srebrzyście w świetle księżyca.Kirę ogarnęły wątpliwości.Jeśli rzeczywiście istnieje połączenie międzyksiężycem a kurhanem, to dlaczego ani ona, ani jej przyjaciele nie zostalidotąd wessani?Kolczaste gałęzie uderzały w niebo po jednej stronie kurhanu jakrozczapierzone palce kolczastych demonów.Były długie na dziesięć,piętnaście metrów.Błyskawicznie wyskakiwały do przodu i uderzały w kamienną kopułę,gotowe pociąć każdego, kto stanie im na drodze.Przyjaciele jednak byli jużpo drugiej stronie kurhanu, dostatecznie daleko, aby uniknąć spotkania znimi.Wtem wydarzyło się coś dziwnego.Kolczaste macki zatrzymały się na moment, a potem podniosły jak węże,którym ktoś nadepnął na ogon.Równocześnie niewidzialne dłonie podniosłyje wysoko w górę, kilka metrów nad poziom kopuły.Człowiek z Księżyca porwał swoje macki z ogromną siłą do tyłu, usiłującuwolnić je od ciągnącego w górę, straszliwego wiru. - To działa! - szepnęła Kira.Chryzek skinął głową z przejęciem.- Masz rację.Wygląda to tak, jakby cośwciągało go do nieba.- Na księżyc - poprawiła go Kira i w tym samym momencie skoczyłanaprzód z dzikimi okrzykami, skierowanymi do przeciwnika. Chce gozwabić", pomyślała spanikowana Liza.Chociaż Człowiek z Księżyca przekonał się, co się dzieje z jego mackami,nie potrafił wyciągnąć z tego żadnych logicznych wniosków.To, copowiedziała czarownica, było prawdą: stracił rozum.Nie był w stanierozpoznać zbliżającego się niebezpieczeństwa.Liza najchętniej krzyknęłaby z radości, ale uświadomiła sobie, że jeszczedługo nie będą bezpieczni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl