[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Alex zwisaÅ‚ na rÄ™kach zgaÅ‚Ä™zi, rechoczÄ…c opÄ™taÅ„czo i ignorujÄ…c wÅ›ciekÅ‚e wrzaskipozostaÅ‚ych dzieci. Widzicie?  zapiaÅ‚. Pierwszy na gaÅ‚Ä™zi! Muñozwygrywa! Muñoz wygrywa!Max zerwaÅ‚ siÄ™ gwaÅ‚townie i wskoczyÅ‚ na gaÅ‚Ä…z.Zanim Alex zdążyÅ‚ siÄ™ ruszyć, Max szarpnÄ…Å‚ go zakoszulÄ™.Alex puÅ›ciÅ‚ gaÅ‚Ä…z i zawisÅ‚ nad ziemiÄ… w mocnymuchwycie Maxa.Bezradnie wiÅ‚ siÄ™ i miotaÅ‚.  ChÅ‚opcy!GÅ‚os zdawaÅ‚ siÄ™ odlegÅ‚y i nieistotny.MaxskoncentrowaÅ‚ siÄ™ na drÄ™czycielu, którego trzymaÅ‚ jakszmacianÄ… lalkÄ™.Alex przestaÅ‚ siÄ™ szarpać i tylko patrzyÅ‚na Maxa zszokowany i przestraszony. ChÅ‚opcy!To panna Boon krzyczaÅ‚a chrapliwym z wÅ›ciekÅ‚oÅ›cigÅ‚osem z drugiej strony placyku.Nauczycielka mistykiszÅ‚a do nich szybkim krokiem, a jej twarz byÅ‚a blada zgniewu.PozostaÅ‚e dzieci siÄ™ rozstÄ…piÅ‚y.NauczycielkapodeszÅ‚a do drzewa, zaÅ‚ożyÅ‚a rÄ™ce i spiorunowaÅ‚a ichwzrokiem. Max McDaniels! PodciÄ…gnij Muñoza na gaÅ‚Ä…z.Potem obaj macie natychmiast zejść! W tej chwili!Max niechÄ™tnie wciÄ…gnÄ…Å‚ Alexa na drzewo,pozwalajÄ…c mu zÅ‚apać siÄ™ pnia.OddychajÄ…c ciężko, AlexwymamrotaÅ‚ pod nosem:  DziwolÄ…g", po czym czmychnÄ…Å‚na niższÄ… gaÅ‚Ä…z i zeskoczyÅ‚.Max zszedÅ‚ chwilÄ™ pózniej.Panna Boon wymierzyÅ‚a w chÅ‚opców palec. Bójka? Popisy poza kampusem? Co u diabÅ‚a w waswstÄ…piÅ‚o, żeby wyczyniać takie gÅ‚upoty? Wiecie, comogÅ‚oby siÄ™ stać, gdyby ktoÅ› was zobaczyÅ‚? Czy w ogóleprzyszÅ‚o wam do gÅ‚owy, że ktoÅ› może was zobaczyć?Wzrok panny Boon przesuwaÅ‚ siÄ™ z twarzy na twarz,a jej wÅ›ciekÅ‚ość powoli zamieniÅ‚a siÄ™ w tchnÄ…cy chÅ‚odemspokój. ChciaÅ‚ mnie zabić  oskarżyÅ‚ Maxa Alex.WidziaÅ‚a pani, panno Boon!  Spokojnie, panie Muñoz.Nie muszÄ™ miećkrysztaÅ‚owej kuli, żeby zobaczyć, że pana problem ma coÅ›wspólnego z krwawym guzem na czole pana McDanielsa.Czy któryÅ› z was ma coÅ› rozsÄ…dnego do powiedzenia naswojÄ… obronÄ™? Przepraszam  powiedziaÅ‚ cicho Max.Nigdyjeszcze nie widziaÅ‚ panny Boon tak wÅ›ciekÅ‚ej.  Przepraszam" to za maÅ‚o!  warknęła. To siÄ™skoÅ„czy poważnÄ… ka.Wtedy usÅ‚yszeli rozpaczliwe woÅ‚anie o pomoc.PannaBoon patrzyÅ‚a jeszcze przez chwilÄ™ na chÅ‚opców, po czymodwróciÅ‚a gÅ‚owÄ™ w stronÄ™ cukierni.Ojciec Maxa i panBabel wypadli na dwór.ChwilÄ™ pózniej przez drzwiwylaÅ‚a siÄ™ na chodnik wysoka do pasa fala stopionejczekolady. Na pomoc!  krzyknÄ…Å‚ znowu pan Babel.PannaBoon i dzieci podbiegli w chwili, kiedy prawie ukoÅ„czonakatedra wypÅ‚ynęła przez drzwi, po czym utonęła wczekoladowej powodzi. Co siÄ™ staÅ‚o?  krzyknęła panna Boon, rozglÄ…dajÄ…csiÄ™ po ulicy, żeby sprawdzić, czy nie ma turystów.Zkawiarni i pizzerii przybiegÅ‚a grupka starszych uczniów iwykÅ‚adowców; wÅ›ród nich byÅ‚ pan Vincenti. Nie wiem!  wysapaÅ‚ pan Babel, brnÄ…c do drzwi ipróbujÄ…c bezskutecznie zatamować ciaÅ‚em zalewczekolady.JÄ™knÄ…Å‚ na widok drzewek z biaÅ‚ej czekolady,które przepÅ‚ynęły obok i zaczęły siÄ™ topić. Nie wiemnawet, skÄ…d siÄ™ wzięła ta caÅ‚a czekolada!  Czy nic nam nie grozi, Joseph?  zapytaÅ‚a pannaBoon. Chyba nie, Hazel  wysapaÅ‚ pan Vincenti,konfiskujÄ…c uczniowi trzeciego roku filiżankÄ™, którÄ… tennapeÅ‚niaÅ‚ czekoladÄ….Potem wrÄ™czyÅ‚ filiżankÄ™ panuMcDanielsowi, który przyjrzaÅ‚ siÄ™ uważnie zawartoÅ›ci.Panna Boon rozejrzaÅ‚a siÄ™ jeszcze raz po ulicy, poczym podniosÅ‚a dÅ‚oÅ„ i wypowiedziaÅ‚a kilka słów.Czekolada przestaÅ‚a wypÅ‚ywać na chodnik i natychmiastzastygÅ‚a.Wielkie szczeliny, niczym uskoki, przecinaÅ‚yzygzakiem jej powierzchniÄ™, gdy masa stwardniaÅ‚a nakamieÅ„.Pan Vincenti podszedÅ‚, żeby pomóc panuBabelowi uwolnić siÄ™ z czekolady i strÄ…ciÅ‚ duży kawaÅ‚ek,odsÅ‚aniajÄ…c zanurzonÄ… katedrÄ™.Pan Babel jÄ™knÄ…Å‚ na widokzrujnowanego arcydzieÅ‚a. Czy wie pan, co siÄ™ mogÅ‚o stać?  zapytaÅ‚ opiekun. Nie mam pojÄ™cia  wysapaÅ‚ pan Babel. CzyÅ›ciÅ‚emrzÄ…d butelek z napojami i ni stÄ…d, ni zowÄ…d znalazÅ‚em siÄ™po pas w czekoladzie.Czy to może być sprawka któregoÅ›z uczniów? Taki wiosenny figiel? KtóryÅ› ze starszych uczniów mógÅ‚by to zrobić powiedziaÅ‚ pan Vincenti. Nie lekceważmy tych mÅ‚odszych  wtrÄ…ciÅ‚a pannaBoon, rzucajÄ…c Davidowi gniewne spojrzenie. W koÅ„cuwielu z nich byÅ‚o w ciastkarni krótko przed tym, kiedy tosiÄ™ staÅ‚o. Nie daliby rady zrobić czegoÅ› takiego, Hazel zaÅ›miaÅ‚ siÄ™ pan Vincenti, czÄ™stujÄ…c siÄ™ kawaÅ‚kiem czekolady odÅ‚upanym za pomocÄ… kluczyków dosamochodu. Mylisz siÄ™, Joseph  warknęła panna Boon. Takczy inaczej, najwyższy czas, żeby pan Muñoz i panMcDaniels zabrali swoje rzeczy i wrócili ze mnÄ… dokampusu.Policzki Maxa pÅ‚onęły ze wstydu, kiedy wzrok ojcapadÅ‚ na jego krwawiÄ…ce czoÅ‚o.Pan McDaniels zmarszczyÅ‚ brwi i odstawiÅ‚ filiżankÄ™czekolady na chodnik.Potem obejrzaÅ‚ czoÅ‚o syna. Co siÄ™ staÅ‚o, Max?  zapytaÅ‚. Nic mu nie jest, panie McDaniels  zawoÅ‚aÅ‚uÅ›miechniÄ™ty Alex. Niech pan sobie dalej podjadaczekoladÄ™. Alex!  syknęła panna Boon.OdwróciÅ‚a siÄ™ do ojcaMaxa. Scott, najmocniej przepraszam, ale Max musinatychmiast wrócić do kampusu.Jego dzisiejszezachowanie byÅ‚o nie do przyjÄ™cia.Nie bÄ™dÄ™ wchodziÅ‚a wszczegóły, ale. Może siÄ™ pani do mnie zwracać  panie McDaniels",mÅ‚oda damo  powiedziaÅ‚ ojciec Maxa.Panna Boon urwaÅ‚a i na chwilÄ™ zaniemówiÅ‚a. Tato, nic siÄ™ nie staÅ‚o  uspokoiÅ‚ ojca Max.Zobaczymy siÄ™ w kampusie.ProszÄ™, zostaÅ„ tu zConnorem i Davidem. Tak  powiedziaÅ‚ szybko Connor. David i jamamy panu mnóstwo do pokazania, panie McDaniels.Ojciec jeszcze raz spojrzaÅ‚ na Maxa, po czym odwróciÅ‚ siÄ™ do Connora i przytaknÄ…Å‚.Max i Alex odÅ‚Ä…czyli siÄ™ od tÅ‚umu i podeszli dodrzewa.Kiedy Max braÅ‚ plecak, zauważyÅ‚ wystajÄ…cÄ… zzapinanej na suwak kieszonki zÅ‚ożonÄ… kartkÄ™.ZostaÅ‚ niecow tyle za Alexem, który wlókÅ‚ siÄ™ za pannÄ… Boon, irozÅ‚ożyÅ‚ kartkÄ™.NiezÅ‚y skok.Wracaj do kampusu!Jak najszybciej idz do TrzÄ™sokrokwi.BÄ…dz sam.Sprawdz KZWR.RoninMax odwróciÅ‚ szybko gÅ‚owÄ™, spodziewajÄ…c siÄ™ ujrzećbiaÅ‚e oko przyglÄ…dajÄ…ce mu siÄ™ zza drzewa albo z tÅ‚umu.ZmiÄ…Å‚ kartkÄ™, jeszcze raz siÄ™ rozejrzaÅ‚ i podbiegÅ‚ doczekajÄ…cych na niego Alexa i panny Boon. 17Pies UlsteruDopiero po kolacji Maxowi udaÅ‚o siÄ™ odÅ‚Ä…czyć pocichu od grona kolegów i pójść samemu do BibliotekiTrzÄ™sokrokwi.Jego ojciec byÅ‚ rozczarowany, że Maxwszczyna bójki w kolejnej szkole.Ale dla Maxa todoÅ›wiadczenie byÅ‚o bardziej niepokojÄ…ce.To nie byÅ‚a jegodecyzja, żeby skoczyć za Alexem i go zÅ‚apać, to siÄ™ poprostu staÅ‚o  byÅ‚o tak szybkie i odruchowe jakmrugniÄ™cie bÄ…dz kichniÄ™cie.MijajÄ…c trójkÄ™ starszych uczniów, Max wskakiwaÅ‚ poschodach Starego Toma po dwa schodki.Nigdy wczeÅ›niejnie byÅ‚ w TrzÄ™sokrokwi, ale wiedziaÅ‚, że wiÄ™kszośćuczniów i wykÅ‚adowców unikaÅ‚a tej biblioteki.ZajmujÄ…castrych Starego Toma Biblioteka Rosetty zawdziÄ™czaÅ‚aswój brak popularnoÅ›ci i potocznÄ… nazwÄ™ poÅ‚ożeniubezpoÅ›rednio pod kurantami Rowan.Belki, książki imeble trzÄ™sÅ‚y siÄ™ równo co godzina.DÅ‚ugi, niski strych pachniaÅ‚ kurzem i skórzanymioprawami.Bardziej niż z bibliotekÄ… kojarzyÅ‚ siÄ™ Maxowi zcmentarzyskiem książek.W pobliżu wejÅ›cia ciasnaspiralna klatka schodowa znikaÅ‚a w ciemnym pokojumieszczÄ…cym kuranty i maszyneriÄ™ zegara.Max szybkogo minÄ…Å‚; Stary Tom zawsze wydawaÅ‚ mu siÄ™ czymśżywym, a w ciemnym wnÄ™trzu robiÅ‚o mu siÄ™ nieswojo. Max usadowiÅ‚ siÄ™ na chwiejnym drewnianym krzeÅ›leprzy dÅ‚ugiej Å‚awie.WÅ‚Ä…czywszy lampkÄ™, kichnÄ…Å‚ i starÅ‚ zblatu warstwÄ™ kurzu [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl