[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I bÄ™dÄ™ wie­dziaÅ‚a, że najÅ‚atwiej na Å›wiecie jest wyciÄ…gnąć przed siebierÄ™ce i pozwolić, by ogarnęła mnie ciemność.I wtedy podniosÄ™ powieki i jÄ… ostrzegÄ™.Powiem, że grozijej niebezpieczeÅ„stwo.WyjawiÄ™, co bÄ™dzie konieczne, by miuwierzyÅ‚a.A potem odwrócÄ™ siÄ™ i odejdÄ™.JeÅ›li uda mi siÄ™ to zrobić, nabiorÄ™ pewnoÅ›ci, że nie jestemkobietÄ… obÅ‚Ä…kanÄ… ani morderczyniÄ….Grollo miaÅ‚ być bezstronnym Å›wiadkiem i jej obroÅ„cÄ…,gdyby wypadki wymknęły siÄ™ spod kontroli.Ale Grollo prze­padÅ‚.I nie ma tu nikogo, kto ochroniÅ‚by akrobatkÄ™ albomnie przed tym, kim mogÅ‚am siÄ™ okazać.Wiem jednak, żemuszÄ™ to kontynuować.MuszÄ™ poznać prawdÄ™ niezależnie odkosztów.146 Niespodziewanie dochodzÄ™ do koÅ„ca uliczki, która otwie­ra siÄ™ na otwartÄ… przestrzeÅ„ wybrukowanÄ… topornie ciosanymikamieniami.W Å›wietle księżyca wyÅ‚ania siÄ™ przede mnÄ… zruj­nowany plac.Przy najbliższym jego boku widzÄ™ targ - cichyi opustoszaÅ‚y.Prymitywnie pozbijane stragany przylegajÄ… doÅ›cian, Å›mierdzÄ… liśćmi kapusty i zepsutym szpinakiem.MuszÄ™ostrożnie znajdować przejÅ›cie pomiÄ™dzy gnijÄ…cymi warzywa­mi i oÅ›lizgÅ‚ymi okrawkami z lady rzeznika.Po drugiej stronie placu o nierównej nawierzchni, pokrytejkaÅ‚użami brudnej wody, stoi zaniedbany koÅ›ciół.Wznosi siÄ™ponad przygnÄ™biajÄ…cym otoczeniem i sterczy nad swojÄ… nÄ™dz­nÄ… domenÄ… niczym bandzior wykorzystujÄ…cy cynicznie wÅ‚as­nÄ… przewagÄ™.Po obu jego stronach biegnÄ… posÄ™pne uliczkiniknÄ…ce w ciemnoÅ›ci.W zalegajÄ…cych je cieniach dostrzegamprzemykajÄ…ce koty i gryzonie.DzielÄ… miÄ™dzy siebie bruki zwaÅ‚y gnijÄ…cych szczÄ…tków - wielce obiecujÄ…ce pole po­lowaÅ„.Nagle w cieniu dostrzegam też jakÄ…Å› postać.DÅ‚uga pelery­na ukrywa jej ksztaÅ‚t.Przemieszcza siÄ™ ukradkowo, jakby niechciaÅ‚a być zauważona.BijÄ…ce od niej skupienie rozchodzisiÄ™ wokół niczym koÅ‚a na wodzie, przedziwnie zmuszajÄ…ccaÅ‚e otoczenie do zastygniÄ™cia w bezruchu.Nawet szczuryprzerywajÄ… żerowanie.W tej samej chwili z koÅ›cielnego portalu wylewa siÄ™ snopÅ›wiatÅ‚a, a wysoka osoba schodzi po schodach.To kobieta.Pa­trzÄ™, jak przystaje, żeby poprawić żakiet.Oddycha niespokoj­nie, z jej ust dobywajÄ… siÄ™ smugi pary.Niespodziewanie plac wydaje siÄ™ naÅ‚adowany energiÄ…, ze­wszÄ…d rozchodzi siÄ™ dziwny aluwialny zapach, podobny totego, jaki zwykle poprzedza gwaÅ‚townÄ… burzÄ™.Moje nozdrzasiÄ™ rozszerzajÄ…, wciÄ…gajÄ…c woÅ„ ostrzeżenia.CaÅ‚e ciaÅ‚o drży.CzujÄ™, jak ogarnia mnie dobrze znana ciemność wizji, unie­możliwiajÄ…c zrozumienie tego, co siÄ™ dzieje.Ruszam niepew­nie przed siebie, przewracam wiadra z pomyj ami, potykam147 siÄ™ o wystajÄ…ce kamienie.Szpicruta zsuwa mi siÄ™ z nadgarst­ka, gubiÄ™ jÄ….Upadam na kolana, nic nie rozumiejÄ…c.Mójwzrok przykuwa Å›rodek placu.MuszÄ™ wrócić po wÅ‚asnychÅ›ladach, muszÄ™ stÅ‚umić tÄ™ plugawÄ… wizjÄ™.zaraz, nim bÄ™dzieza pózno.I wtedy nastÄ™puje niespodziewana eksplozja, zmienia siÄ™panujÄ…ca tu atmosfera.Postać wyÅ‚ania siÄ™ z cienia, caÅ‚Ä… uwagÄ™ skupia na kobieciewychodzÄ…cej z koÅ›cioÅ‚a.Przechodzi przez Å‚aty Å›wiatÅ‚a i mro­ku, przecinajÄ…c plac i zmierzajÄ…c w jej kierunku.Odrzucawszelkie pozory, zachowuje siÄ™ tak, jakby pozostawaniew ukryciu przestaÅ‚o mieć znaczenie.W ostatnim momencieprzed dotarciem do celu gubi krok, a ja ponownie upadam nakolana.WijÄ™ siÄ™ na kamieniach.ciężko oddycham, spusto­szona w Å›rodku.Jak to możliwe? To ja jestem potworem.WidzÄ™, jak kobieta obraca siÄ™ gwaÅ‚townie.MiaÅ‚a dość cza­su, żeby zorientować siÄ™ w grożącym jej niebezpieczeÅ„stwie,dostrzec zarys zasadzajÄ…cej siÄ™ na niÄ… postaci.Krzyczy.JejprzeciÄ…gÅ‚y wrzask odbija siÄ™ echem od ciasno skupionych fa­sad kamienic.I nagle doskonaÅ‚y moment na atak przepada.OkienniceotwierajÄ… siÄ™ pospiesznie, uderzajÄ…c o Å›ciany z Å‚omotem, któ­ry brzmi jak groteskowy aplauz.ZwiatÅ‚o zalewa plac.Napastnik przewraca kobietÄ™ na ziemiÄ™.WidzÄ™ krótkieostrze odbijajÄ…ce promienie księżyca i wiem, że zamierza za­topić je gÅ‚Ä™boko w jej gardle.Mocuje siÄ™ z niÄ…, gorÄ…czkowoposzukujÄ…c możliwoÅ›ci pchniÄ™cia, unicestwienia.CzujÄ™ jegodesperacjÄ™, zdruzgotanÄ… wolÄ™.Nadal jednak jest rozwÅ›cieczo­ny i zdeterminowany.Wszelkie przeszkody nie majÄ… dla nie­go znaczenia - musi odebrać tej kobiecie życie, którego onatak desperacko broni.Ona krzyczy, jakby odzyskaÅ‚a siÅ‚y.Tyle że tym razem toz powodu bólu wywoÅ‚anego rozcinajÄ…cym jej ciaÅ‚o ostrzem [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl