[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiła, żebym pomyślała o czymś miłym i starała sięodepchnąć nieprzyjemne albo straszne obrazy.Prosta, niezwykleskuteczna metoda, która zawsze działała - zasypiałam, myśląc oczekoladkach Cadbury i różowych minispódniczkach.Chciałabym terazbyć w ramionach mamy.%7łałosne, prawda? Mam trzydzieści dwa lata,leżę w łóżku obok mojego męża, z którym jestem od sześciu lat, i marzę o tym, by ktoś tulił mnie, jakbym miała lat pięć.Próbujęmyśleć o przyjemnych rzeczach.Jeśli pójdę za radą mamy, to będzieprawie tak, jakby była tu ze mną.Przed moimi oczami pojawia się obraz pięknej szkoły w Bassano delGrappa.Ten czarujący budynek zdawał się pełen spokoju, chociaż jegokorytarze wypełniali gadatliwi uczniowie.Zachwyciły mnie wysokiesufity, ściany pomalowane na kolor ciepłej terakoty i słoneczne balkony.Próbuję wyobrazić sobie, jak prowadzę konwersację z bardziejzaawansowanymi uczniami, i nagle ogarnia mnie panika.Czuję się tak,jakby wokół mojej szyi zacisnął dłonie Darth Vader.No bo co, jeśli nieprzyjdzie mi do głowy nic, o czym mogłabym z nimi rozmawiać? Co,jeśli okaże się, że jestem beznadziejna i wyląduję z powrotem w barze zRafaellą? A jeśli nie dostanę się na kurs TEFL albo, co gorsza, przyjmąmnie, ale obleję? Nigdy nie miałam żadnej ważnej pracy.Od czasówskończenia szkoły nie uczyłam się ani nie pisałam żadnych testów.Możepo prostu nie nadaję się na nauczycielkę? No bo niby czemu miałabymmyśleć, że sobie poradzę? Z tym albo z czymkolwiek innym.Siadam na łóżku i sięgam po szklankę wody, która stoi przy moimłóżku.Piję wolno, małymi łyczkami, starając się uspokoić oddech.Możemoje przyjemne myśli były po prostu zbyt ambitne.Budynek jestelegancki i dostojny, ale możliwość zrobienia z siebie idiotki nie jest jużtak pokrzepiająca.Powinnam znalezć coś, co nie niesie ze sobą żadnychzłych skojarzeń ani zagrożenia, że mój umysł powędruje w niewłaściwymkierunku.Roberto?Nie.Nie ma szans.Nie dam rady wykrzesać z siebie miłych myślidotyczących mojego męża, nie dziś.Po naszej wymianie zdań w barzeprzez cały wieczór się ignorowaliśmy.Przyszłam do domu pierwsza, akiedy Roberto wrócił około godziny pózniej, udawałam, że śpię.Ciężko iznacząco wzdychał, ale ja uparcie trzymałam oczy zamknięte.W tejchwili nie mam mu nic do powiedzenia. Chuck?Jego uśmiechnięta twarz natychmiast pojawia się przed moim oczami.Już sam jej widok zdaje się rozmasowywać napięcie w dole kręgosłupa.Odpycham od siebie ten obraz, choć wymaga to niemalże nadludzkiegowysiłku.Sekundę pózniej przypominam sobie zabawne rzeczy, którepowiedział, i śmieję się do siebie.Nie! Tak nie można.Chuck nie możebyć przyjemną rzeczą, o której myślę, by zasnąć.To niestosowne.Jestemmężatką.Poza tym niedługo będziemy razem pracować.Jest całkowiciezakazanym owocem.Ale po chwili widzę już jego rzęsy; choć mają jasnykolor, są niesamowicie długie.Kiedy mruga, czuję jakby lekki podmuch.Poważnie - przechodzi mnie dreszcz, gdy powietrze porusza się lekkomiędzy nami, w jakiś sposób łącząc nas ze sobą.Teraz przed moimioczami staje jego obszerna klatka piersiowa i przedramiona.Zastanawiam się, jak wygląda bez koszuli.Myślę, że jest świetniezbudowany i ma wyraznie zarysowane mięśnie.Ciekawe, jak pachnie.Toznaczy znam jego wodę kolońską i na pewno byłabym w stanie rozpoznaćten świeży korzenny zapach, ale ciekawe, jak ON pachnie.Wyobrażamsobie, jak przytulam się do niego, a on obejmuje mnie swoim mocnymramieniem i zanim się orientuję, moja twarz znajduje się tuż przy jegokroczu.Nie! To jest w stu procentach niedopuszczalne! Jestem zszokowana izawiedziona, że pozwoliłam sobie na coś takiego.Ciężko oddycham, alepowietrze w naszym pokoju jest zatęchłe.Azy zaczynają ściekać pomoich policzkach.Jestem zmęczona.Płaczę z wyczerpania.Zaciskamoczy, ale Chuck zdaje się przyklejony do spodu moich powiek.Stoi tużprzede mną w całej swojej okazałości; wysoki, silny i miły.Maprzymknięte oczy, tak że jego rzęsy opadają delikatnie na policzki.Jestem zbyt wykończona, by z tym walczyć.Też zamykam oczy.I odziwo, śpię spokojnie. 3920 marca-Przepraszam.Wciąż nie do końca przebudzona, nie jestem pewna, czy te słowawłaśnie mi się przyśniły czy też sama je wypowiedziałam.Mrużę oczyoślepiona jasnym porannym światłem.Roberto jest już na nogach iotworzył okiennice.Stoi przede mną, trzymając tacę śniadaniowąobładowaną różnymi przysmakami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl