[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sędzia rozpoczął już rozprawę.Mijały ostatnie minuty, w czasie których mogłem jeszczewstać i przyznać się do winy, licząc na złagodzenie wyroku.Jeśli tak nie postąpię, pozostanie miwyłącznie zdać się na mojego tajskiego obrońcę. Lap salap pha. Wypowiedziane przeze mnie słowa rozbrzmiały echem w pokrytejmarmurami sali.Formułę oznaczającą przyznanie się do winy znałem już od dawna.Od tajskichwięzniów dowiedziałem się, jak ją wymówić.Poinstruowali mnie też, że zostanie przyjęta przezsąd tylko, kiedy podniosę prawą rękę.Tak też zrobiłem.Teraz mogłem już jedynie liczyć na ichłaskę.Kątem oka ujrzałem skwaszoną twarz Sumsaka.Przeniosłem wzrok na Karola.Siedziałnieopodal, z zainteresowaniem przyglądając się całej procedurze.Pomyślałem o dokumentach,które dzięki jego pomocy podobno zostały dołączone do moich akt: świadectwo o niekaralności,list dziekana z mojej byłej uczelni, dokumenty medyczne.Mój polski obrońca liczył na to, żetutaj, podobnie jak w Europie, sąd wezmie pod uwagę okoliczności łagodzące, a zwłaszcza fakt,że jest to moja pierwsza życiowa pomyłka.Proces zakończyła długa przemowa prokuratora.Na szczęście, tak jak i z całej reszty nic z niej nie zrozumiałem.Sumsak podszedł do nas, gdy było już po wszystkim.Jego szorstkikomentarz nie zdziwił mnie zupełnie.Tłumaczenie mojej decyzji niewiele pomogło.Przyznanie się do winy spowodowało szybsze działanie machiny czyniącejsprawiedliwość.Kolejna i zarazem ostateczna data rozprawy została ustalona na 7 kwietnia.Niecierpliwy strażnik odstawił mnie do klatki na dół.Tu spędziłem długie godziny, bypóznym popołudniem trafić z powrotem do Lard Yao.Karol zjawił się następnego dnia. Będzie dobrze.Sumsak ma wpływy w sądzie.Widziałem, jak witał się serdeczniez prezesem. Myślisz, że będzie chciał pomóc, by złagodzono mój wyrok? Tak, rozmawiałem z nim o tym.Zajmie się sprawą na 100 procent.Ja wyjeżdżamjutro.XX7 kwietnia 2548Wróciłem na salę rozpraw.Tym razem nie znajdując tam żadnej znajomej twarzy.Karolbył już od dawna w Polsce.Wszystkim miał się zająć tajski obrońca.Liczyłem, że zobaczę go nasali.Moje oczekiwania okazały się jednak płonne.Zgromadzeni w sądzie ludzie wstali na widok ubranego w czarną togę Azjaty.Podszedłdo umieszczonej w centrum sali trybuny, kładąc na dębowym blacie grubą teczkę.Rozmawiałchwilę z prokuratorem, by następnie zacząć odczyt.Domyśliłem się, że jest to wyrok, nie było mijednak dane nic zrozumieć.Wreszcie skończył długie czytanie, a na sali zapanowała cisza.Pochwili ubrany w togę człowiek, widząc moją konsternację, zwrócił się do mnie z pytaniem: Koczaj?Słowo oznaczające pojmowanie było jedynym, które zrozumiałem od momentuznalezienia się w tym miejscu. Me koczaj odpowiedziałem równie zwięzle.Jego skośne rysy nabrały jeszcze bardziej złowrogiego wyglądu.Odwrócił się dosiedzącej poniżej sekretarki, która skinęła nisko głową i szybko opuściła salę.Chwilę pózniej ontakże wstał i wyszedł.Znów poczułem się jak cielę, niemające zielonego pojęcia, o co chodzi.Podziesięciu minutach w środku nie było już nikogo poza pilnującym mnie strażnikiem.Tym razemnie ciągnął mnie do wyjścia.Otworzyły się drzwi i do sali ponownie weszła sekretarka,prowadząc z sobą kolejną postać.Podeszli do mnie oboje.Mężczyzna ubrany był w ciemnygarnitur, spod którego wyglądała żółta koszula.Ten dziwnie dopasowany zestaw był tu częstospotykany.Tajowie nosili żółte koszulki, oddając w ten sposób hołd królowi.W ich kulturzekolor żółty przypisany jest do dnia, w którym urodził się władca.Czarne ślepia, uzbrojonew grube okulary, przyglądały mi się niepewnie. Witam, jestem tłumaczem, przyszedłem, by rozmawiać twój wyrok. Wypowiedział tow miły, choć mało zrozumiały sposób. Ty wyrok masz śmierć dodał. Słucham? jego słowa uderzyły mnie jak potężny młot.Choć mówił mało wyraznie,zrozumiałem ich znaczenie.To moja głowa nie chciała przyjąć tej informacji!Taj zwrócił się do sekretarki.Rozmawiali chwilę, przeglądając dokument, który trzymaław dłoniach. Właściwie masz śmierć dwanaście razy uściślił.Poczułem kolejną falę przenikliwych drgawek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]