[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wujek i ja chcemy z tobą porozmawiać - rzuciła Carol i natychmiast wyszła,zostawiając mnie pochyloną przy biurku nad podręcznikiem do chemii.Odsunęłam krzesło i zmusiłam się, aby zejść do kuchni.George i Carolczekali na mnie przy stojącej na środku pomieszczenia wyspie.W oczachGeorge a wciąż mogłam dostrzec okruchy smutku, podczas gdy na twarzy Carolbłyszczał uśmiech zwycięstwa.- Chcieliśmy, żebyś zdała sobie sprawę, jak wielki ból nam sprawiłaś,demolując pokój i niszcząc swoje rzeczy.Jest nam bardzo przykro, że nieczujesz się u nas szczęśliwa, choć my staramy się zapewnić ci wszystko, o cotylko poprosisz.Trenujesz, należysz do różnych kół zainteresowań.Zawszeszliśmy ci na rękę.Po tym, co zrobiłaś, zamierzałam pozbawić cię wszystkichprzywilejów do końca roku - oznajmiła.Zcisnęło mnie w gardle i szeroko otworzyłam oczy.- Jednak twój wujek okazał się nad wyraz wspaniałomyślny i zgodził się,żebyś nadal brała udział w zajęciach pozaszkolnych.Być może to uczyni cięlepszym człowiekiem.Zakaz będzie obowiązywał tylko w przyszłym tygodniu.Musisz jakoś to wytłumaczyć trenerom i nawet się nie waż zrzucać winy na nas.Sama jesteś sobie winna.Stań na wysokości zadania.- Urwała na moment.-Ponieważ nie możemy ci zaufać, kiedy zostajesz sama w domu, po szkolebędziesz chodzić do biblioteki.Nie interesuje nas, kto będzie cię odwoził doszkoły i przywoził z powrotem.Do biblioteki możesz jezdzić rowerem.Dzisiajpo południu rozmawiałam z bibliotekarką, Marcia Pendle.Każdego dnia będziezapisywać godzinę twojego przyjścia i wyjścia.Przygotowała też dla ciebiebiurko, więc przez cały czas będzie mieć cię na oku.Nawet nie próbuj kręcić.Jeśli dowiemy się, że nie przyszłaś, przez cały sezon będziesz miała szlaban nakoszykówkę.Zrozumiałaś?- Tak - wykrztusiłam.- Twoje skandaliczne zachowanie sprawiło wujkowi ogromną przykrość.Mamy nadzieję, że w najbliższym czasie znajdziesz sposób, żeby ci wybaczył.Póki co trzymaj się od nas z daleka, kiedy jesteś w domu.Będę cię wołać, jakskończymy posiłek.Nie myśl, że jesteś zwolniona z codziennych obowiązków.Twoja porcja będzie czekać w kuchni.Możesz ją zjeść, zanim zacznieszzmywać naczynia.Ale poza tym masz siedzieć w pokoju, zrozumiano?- Tak.- Chcesz coś powiedzieć wujkowi? - Zacisnęła wargi, aby ukryć nikczemnyuśmieszek.Zmrużyłam oczy, ledwo maskując swoją odrazę.- No, dalej.- Przepraszam, że sprawiłam ci przykrość - wyszeptałam.Nie chciałamkłamać, a jednocześnie nie miałam zamiaruprzepraszać za coś, czego nie zrobiłam.George tylko skinął głową.Resztę weekendu przesiedziałam zamknięta w pokoju.Owa monotoniawydawała mi się jednak zdecydowanie lepsza niż przebywanie w pobliżu Carol.Przynajmniej miałam czas na zastanowienie się, jak usprawiedliwię trenerowi iinnym nauczycielom swoją nieobecność.Nie przychodziło mi do głowy nicinnego poza mętnymi wyjaśnieniami o ważnych obowiązkach domowych.Miałam tylko nadzieję, że nie będą zadawać zbyt wielu pytań.Nie mogłam myśleć o Evanie i tym, co powiem mu w poniedziałek.Zakażdym razem, kiedy przypominałam sobie sceny, których musiał byćświadkiem, czułam wzbierającą żałość.W piątkowy wieczór i sobotni poranekzobaczył kawałek mojego świata.Jak on wyglądał w jego oczach, nie chciałamsobie nawet wyobrażać.23.CiszaSiedziałam w milczeniu na fotelu pasażera.Nie mogłam się zmusić, żebyspojrzeć w jego stronę.- Jak się czujesz? - spytał dopiero wtedy, kiedy wyjechaliśmy z mojej ulicy.- Upokorzona - odpowiedziałam, patrząc w okno.Na kilka kolejnych minutzapadła cisza.- Jesteś na mnie zła za to, że przyszedłem?- Nie powinieneś był tego robić.- Nie powiesz mi, co się stało, prawda?- Nie mogę.I tak zobaczyłeś zbyt wiele.Zatrzymał samochód na tym samym parkingu przed apteką co kiedyś.- Evan, zrozum, ja naprawdę nie chcę o tym mówić - upierałam się,spoglądając w końcu na niego.- I właśnie to mnie martwi.Dlaczego nie możesz mi zaufać? - Jego zatroskaneoczy płonęły pragnieniem poznania prawdy.- To nie ma nic wspólnego z zaufaniem.- Owszem, ma bardzo dużo - podkreślił.- Myślałem, że już to przerabialiśmy.- Przykro mi, że tak myślałeś - odparłam ze stoickim spokojem.Moje słowa ubodły go.- A więc nie ufasz mi na tyle, by zdradzić, co się wydarzyło? - dodał po chwilimilczenia.- Nigdy nie chciałaś mi powiedzieć? - Jego głos przybierał na sile,niemal przechodząc w gniew.Nie potrafiłam znalezć słów, żeby przyznać mu rację.To tylko jeszczebardziej by go zdenerwowało.- Co ja sobie wyobrażałem? - szepnął sam do siebie.- Myślałem, że jesteśsilniejsza.Nie wierzę, że pozwalasz im się tak traktować.Zabolała mnie ta uwaga, moje serce wzdrygnęło się.- Nie jesteś tą osobą, za którą cię brałem ~ dodał rozczarowany brakiemodpowiedzi z mojej strony.- Wiedziałam.- szepnęłam.- To znaczy, że w ogóle cię nie znam?Wzruszyłam ramionami.Prychnął i zrezygnowany pokręcił głową.- A co z Sarą? - zapytał.- Jej ufasz bardziej niż mnie?- Jej do tego nie mieszaj - odparowałam.- Nie pojmuję - powiedział do siebie, spuszczając wzrok.Potem odwrócił siędo mnie.- Zrobił ci krzywdę?- Kto? George? - zapytałam, zaskoczona pytaniem.- Nie, on nigdy by mnienie skrzywdził.- A więc to ona.Nie lubi cię, o to chodzi? - naciskał.- Evan, nie mogę i nie chcę rozmawiać o tym, co dzieje się za zamkniętymidrzwiami mojego domu.Tak, masz rację, nie jestem silna i nie jestem tą osobą,za którą mnie uważałeś.Przez cały czas próbowałam ci to uświadomić.Przykromi, że dopiero teraz zdałeś sobie z tego sprawę i czujesz się rozczarowany,jednak nigdy nie będę mogła odpowiedzieć na twoje pytania.Jego twarz poczerwieniała, ale nie miałam pojęcia, jakie emocje się w nimkotłują.- A teraz chciałabym pojechać do szkoły - rzuciłam rozkazująco.Evan wyjechał z parkingu i przez resztę drogi nie odzywaliśmy się do siebie.Długo trwała ta cisza.Sara próbowała porozmawiać ze mną o tym, co się wydarzyło tamtego dnia wsamochodzie, ale musiał minąć cały tydzień, zanim powtórzyłam jej słowa,które wówczas padły.Więcej nie podejmowała tego wątku.Starała się także niewspominać o Evanie.Przemierzaliśmy te same korytarze, przesiadywaliśmy w tych samych salach,lecz nie rozmawialiśmy ze sobą.Nawet podczas zajęć z anatomii, kiedysiedzieliśmy zaledwie kilka metrów od siebie.Na pozostałych lekcjachzajmowaliśmy ławki po przeciwnych stronach klasy.Nie oznaczało to jednak, że go nie zauważałam.Zwracałam na niego uwagędo czasu, kiedy uświadomiłam sobie beznadziejność całej sytuacji.Dotarło domnie, że zawsze żyłam w ukryciu.Dlatego to nie mogło się udać, nie miałożadnej przyszłości.Trudno było pogodzić się z utratą nadziei, ale i to udało misię głęboko ukryć.Znowu stałam się niewidoczna, wtopiłam się w szkolnekorytarze, jednak nie znikłam zupełnie.Tydzień po Zwięcie Dziękczynienia, kiedy wciąż przepełniały mnie złość irozczarowanie - złość na to, że Evan wdarł się w moje życie, i rozczarowanie, żeodrzucił to, co ukazało się jego oczom - zdarzyło się coś niespodziewanego.- Wiem, co sobie o mnie myślisz - powiedział Drew Carson, przysiadając siędo stolika, przy którym w towarzystwie Sary jadłam obiad w środę po południu.Spojrzałam na nią, potem znów na niego, nie bardzo rozumiejąc, o czymmówi i dlaczego usiadł przy naszym stoliku.- Widziałem, jakim obrzuciłaś mnie spojrzeniem, zanim wyszłaś z imprezy uJake a - wyjaśnił.- Nie jestem taki.- Doprawdy? To co tam robiłeś? - Byłam zbyt zirytowana myśleniem oEvanie, żeby owijać w bawełnę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]