[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jasne.Wyślecie samochód?- Już czeka.I.nie przejmuj się substancjami toksycznymi.Zajmiemy się tym na miejscu,kiedy tu dotrzesz.352- W porządku.Do zobaczenia.- Zawiesił słuchawkę i zwrócił się do Ally.- Kochanie, myślę, że będziemy musieli odłożyć nasze zakupy.- Czy wiadomo już coś o moich braciach? Zmarszczył czoło, jakby rozważał to, co usłyszałprzed chwilą.- Nie.Na razie nic.- Poczuł się fatalnie, okłamując ją.- Hurley chce jeszcze razprzedyskutować kilka szczegółów i zadać mi kilka pytań na temat Storma.Przykro mi, alemuszę cię zostawić.Mam nadzieję, że to nie potrwa długo.- Jadę z tobą - oznajmiła.Spojrzał znacząco na jej stopę.- Nie jesteś jeszcze w najlepszej formie.Nie możesz nawet włożyć buta, a poza tym ten terento pogorzelisko pełne sadzy i toksycznych substancji.Ale jeśli nie chcesz zostać w motelu,mogę cię zabrać do siostrzenicy Babci Devon.Ally skrzywiła się niezadowolona.Nie miała ochoty na wizyty i pogaduszki, kiedy być możerozstrzygały się najistotniejsze dla niej sprawy.- Zostanę tu, jeśli przyniesiesz mi trochę lodu i jakiś zimny napój - powiedziała.- Pooglądamtelewizję i być może uda mi się odespać ostatnią noc, bo w szpitalu prawie nie zmrużyłamoka.- Grzeczna dziewczynka - pochwalił ją Wes.- Niedługo wracam, a gdyby coś się działo,zadzwonię.- Przyniosę lód i coś do picia - zaproponował Charlie i pospieszył do sklepu.353Wes pocałował ją na pożegnanie.Ally westchnęła.Gdyby tylko otrzymała pomyślnewiadomości o losach braci, poczułaby się w pełni szczęśliwa.- Wes?- Co, kochanie?- Obiecujesz, że dasz mi znać natychmiast, gdy czegoś się dowiesz?- Tak.- Bez względu na to, czy będą to dobre, czy złe wiadomości.muszę wiedzieć.- Obiecuję.Charlie powrócił z kilkoma puszkami co-ca-coli, wiaderkiem lodu i trzema batonikami.- Aż trzy? - zapytała zdumiona, gdy położył je na jej kolanach.- Od przybytku głowa nie boli - zażartował Charlie.Ally roześmiała się.- Nie należy przynosić kobiecie czekolady do łóżka.To bardzo ryzykowne posunięcie.Wes chwycił Charliego za ramię.- Chodzmy stąd, zanim pobijemy się o moją panią.Obaj mężczyzni śmiali się serdecznie, gdy wychodzili z pokoju.Ally usiadła, opierając się opoduszki i sięgnęła po pilota.Wybrała kanał, otworzyła puszkę zimnej coli i rozpakowała ba-tonik.- Nazwał mnie swoją panią - powiedziała do siebie i uśmiechnęła się z zadowoleniem.354Gdy tylko wyszli, nastrój Wesa uległ zmianie.Charlie natychmiast to zauważył.- Stało się coś złego, prawda?- Być może - odpowiedział poważnie Wes.- Jadę z tobą.- No to ładuj się - zaprosił go Wes, pokazując na vana, który już czekał przed motelem.Gdy jechali przez Blue Creek, Charlie wciąż miał bardzo dużo do opowiedzenia Wesowi,który uważnie słuchał, lecz wszystko, o czym mówił przyjaciel, właściwie straciło dla niegoznaczenie.Polityka wojskowa i wojna były najlepiej pojmowane przez tych, którzy mieli znimi do czynienia na co dzień, a Wes nie chciał angażować się w te sprawy.Już nigdy więcej.Wjechali na most na rzece Blue Creek.Deski grzechotały pod kołami i te dzwięki znowuprzypomniały Wesowi odgłosy serii z karabinów maszynowych.Jego palce zacisnęły siębezwiednie na brzegach fotela, a czoło pokryło się zimnym potem.Siedział sztywno, zewzrokiem utkwionym w zniszczonym pożarem wzgórzu.- Wes? - zaniepokoił się Charlie.Wes miał nieruchomy wzrok, a jego zmysły były przytępione obrazami z przeszłości.Przestraszony Charlie chwycił go mocno za ramię i potrząsnął.- Hej,Wes! Co się z tobą dzieje?Wes drgnął, zamrugał oczami, jakby budząc się ze snu i z ulgą odetchnął.- Co powiedziałeś?355Charlie westchnął ciężko.- Człowieku, ty przecież wciąż jesteś na wojnie, prawda?Wes zastanawiał się przez chwilę, zanim zdobył się na odpowiedz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]