[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale kim jajestem, żebym ci wypominała urodę Myry.Przecieżto ty pierwszy ją doceniłeś - rzekła uśmiechając sięuroczo.Myra nie była dla niej zagrożeniem.Mogłabyć miła dla tych, którzy jej nie zagrażali.Griffin zdawał sobie sprawę z dziwnego uczucia,które się w nim budziło.Monty i Alice? Absurd!A jednak przecież to Alice zasugerowała, by dać mudomek myśliwski i zatrzymać na posadzie administratora.Wyrażała się o nim z dużą sympatią.Przezostatnie pięć lat to Monty wodził prym w okolicy.Kiedy się teraz nad tym zastanowił, wydało mu siędziwne, dlaczego Alice nie przyjęła ofert małżeństwa od kandydatów w stolicy.Obserwował ich, kiedy Alice przemknęła obok w ramionach Monty'ego.Z głębokiego zamyślenia wyrwał go głos Sary.- Zastanawiam się, czy panna Alice zechce Mon-ty'ego teraz, kiedy ty wróciłeś.Wszyscy w okolicybyli pewni, że to on przejmie tytuł i majątek.Założęsię, że dlatego panna Newbold pozwoliła mu kręcićsię obok siebie.Teraz, kiedy wróciłeś do Mersham,może odprawić nieszczęsnego Monty'ego z kwitkiem,182- Alice nie jest taka - rzekł niepewnie.- Jeżeli gokocha, to na pewno za niego wyjdzie.- Chyba że znajdzie sobie księcia - odparła nieprzyjemnie Sara.- Przepraszam, Griffinie, ale byłeśtaki zły, że nie mogłam oprzeć się pokusie dokuczenia ci.Walc się skończył, a w przeciwnym rogu saliAlice powiedziała do Monty'ego:- Doskonale tańczysz.- Ale człowiek łatwo się męczy, nieprawdaż? -odparł zakłopotany.- Otworzę drzwi balkonowe, bywpadło trochę świeżego powietrza.- Pójdę z tobą.Podeszli do zachodnich drzwi, by wpuścić dopokoju pachnące powietrze z ogrodu, jednak poświata księżyca wyciągnęła ich na dwór.Księżycświecił jasnym blaskiem zamieniając kwiatyw ogród pełen duchów - dziwnych, czarno białychcieni.Pozostali na schodkach patrząc na księżyci wdychając woń kwiatów.Niepostrzeżenie, drzwizamknęły się za nimi.- Chciałem pani podziękować za wstawienie sięza mną, panno Alice - rzekł Monty.- Griffin powiedział, że to był pani pomysł.- To wynikało po prostu ze zdrowego rozsądku.Wszyscy wiedzą, że jest pan doskonałym zarządcą.- Bardzo się zdziwiłem, że pomysł był pani dziełem.Zdawało mi się, że z początku niezbyt mniepani lubiła.Wcześniejsza niechęć Alice do Monty'ego wynikała z obawy, że Griffin już nigdy nie wróci doMersham.%7łałowała swego zachowania, i teraz byłastosowna chwila, by go za nie przeprosić.183- Byłam wtedy dzieckiem.To nawet nie chodziłoo to, że pana nie lubiłam, Monty.Przecież wszyscywyrażają się o panu jak najlepiej.Nawet Griffinuważa, że zrobił pan tutaj kawał dobrej roboty.- To bardzo miłe z pani strony, moja droga -powiedział poklepując ją niezręcznie po ramieniu.-yle zrobiłem, że pokłóciłem się z lady Griffin, którawyniosła się do domku myśliwskiego.Nie wyrzuciłem jej z domu, ale też nie prosiłem, by została.Drzwi otworzyły się gwałtownie i uderzyły Alicew ramię.Montgomery objął ją i pomógł odzyskaćrównowagę.- Aaa, to ty, Griffinie - rzekł lekko zdziwiony.Ten spojrzał na ramię otaczające Alice.Zesztywniał.- Mama zastanawiała się, gdzie się podziałaś,Alice - skłamał.- Może lepiej, żeby Monty zabawiałcię w środku.Trochę to niezręcznie wygląda, żewyślizgujecie się w połowie zabawy.- Chcieliśmy tylko zaczerpnąć świeżego powietrza - wyjaśnił Montgomery.W jego głosie zabrzmiało poczucie winy, co bardzo go rozzłościło.Położył dłoń na ramieniu Alice.- Wejdziemy dośrodka? - Jednak pod spojrzeniem Griffina szybkozmienił zdania.- Albo raczej.pójdę i zobaczę, czylady Griffin nie chciałaby zagrać w karty.- Doskonały pomysł - odparł Griffin i zamknąłza nim drzwi.Potem popatrzył na Alice.- Niepowinnaś iść za przykładem lady Sary i flirtować,z kim popadnie.Jesteś jeszcze za młoda, by zdawaćsobie sprawę z konsekwencji.- Flirtować! - wykrzyknęła.- Coś ci się pomyliło,Griffinie!184- Wymykanie się z przyjęcia razem z mężczyznąnajczęściej uważa się za flirt.- Niewiele cię to obchodziło, gdy wymknęłam sięz tobą na balu u lady Calmet.- To było co innego.- Tak.Różnica polega na tym, że Monty zawszezachowuje się jak dżentelmen, podczas gdy tobienadal towarzyszy klimat dżunglii.- Nie wykręcaj się.To nie o moje zachowanie tuchodzi, panienko.- Nie masz także prawa kwestionować ani mojego zachowania, ani Monty'ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]