[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niektórym ludziom bardzo przeszkadza cisza: uważają ją za pustkę, którą trzeba czymś wypełnić,on jednak z pewnością do nich nie należał.Prowadzenie samochodu zaprzątało całą jego uwagę.Mijały kolejne minuty.Denise pozwoliła luzno biec myślom.Patrząc na migające po bokachsosny, wciąż się dziwiła, że siedzi z Taylorem w samochodzie.Kątem oka widziała, że wpatruje sięw jezdnię.Jak już wcześniej zauważyła, nie był bardzo przystojny.Mijając go na ulicy w Atlancie,na pewno by się nie obejrzała.Nie miał urody, którą odznaczają się niektórzy mężczyzni, ale byłow nim coś szorstkiego, co ją pociągało.Miał opaloną pociągłą twarz; słońce wyryło na niej małezmarszczki na policzkach i wokół oczu.Wąski w pasie, miał potężne, umięśnione ramiona, jakbycałymi latami dzwigał ciężary.Ręce wyglądały, jakby wbił w życiu tysiące gwozdzi, co z pew-nością było prawdą.Odnosiło się niemal wrażenie, że praca na budowie ukształtowała jego wyglądzewnętrzny.Zastanawiała się, czy był kiedyś żonaty.Ani on, ani Judy nigdy o tym nie mówili, lecz to oniczym nie świadczyło.Ludzie niechętnie opowiadają o popełnionych w przeszłości błędach.Bógwiedział, że ona też nie lubiła wspominać o Bretcie, jeśli naprawdę nie musiała.Mimo to coś wjego zachowaniu kazało jej podejrzewać, że nigdy się z nikim poważnie nie związał.W parku niemogła nie zauważyć, że on jeden wyglądał na mężczyznę wolnego stanu.Dojechali do skrzyżowania z Charity Road; Taylor skręcił w nią i ponownie przyspieszył.Zbliżali się do domu.Minutę pózniej skręcili w wysypaną żwirem alejkę i Taylor delikatnie zahamował.Samochód stanął w miejscu, lecz on wcisnął sprzęgło i nie gasił silnika.Denise posłała mu pytającespojrzenie.- Hej, mały - zwrócił się do Kyle'a.- Chcesz poprowadzić moją ciężarówkę?Kyle popatrzył na niego dopiero po chwili.Taylor pokazał mu kierownicę.- No, dalej - powiedział.- Możesz kierować.Chłopiec zawahał się i Taylor ponownie zachęcił go gestem.Kiedy malec przesunął się wjego stronę, posadził go sobie na kolanach i położył jego ręce na kierownicy, trzymając swoje wpogotowiu na wypadek, gdyby trzeba było interweniować.- Jesteś gotów?Kyle nie odpowiedział, ale Taylor i tak zwolnił sprzęgło.Dodge zaczął się powoli toczyć doprzodu.- W porządku, mały, jedziemy.Kyle, z początku trochę zdezorientowany, trzymał nieruchomo kierownicę.Kiedy zdał sobiesprawę, że naprawdę kieruje, otworzył szeroko oczy i zupełnie niespodziewanie skręcił ostro wlewo.Dodge zjechał na trawę i podskakując na nierównościach, potoczył się w stronę ogrodzenia.Po chwili Kyle przekręcił kierownicę w prawo i przecięli z powrotem żwirowany podjazd.Chociaż poruszali się nie szybciej niż pięć mil na godzinę.twarz małego rozjaśnił szerokiuśmiech.Spojrzał na matkę, jakby chciał powiedzieć popatrz, jak świetnie sobie radzę , a potemroześmiał się i ponownie skręcił.- On kieruje - zawołał.(Oń jeruje).Ciężarówka toczyła się zygzakiem w stronę domu, omijając wszystkie drzewa (dziękiniewielkim, aczkolwiek nieodzownym korektom Taylora), i kiedy Kyle ponownie wybuchnąłradosnym śmiechem, Taylor mrugnął do Denise.- Mój tato pozwalał mi to robić, kiedy byłem mały - oznajmił.- Pomyślałem, że Kyle'owiteż się to spodoba.Wspomagany manualnie i werbalnie przez Taylora, Kyle zaparkował w końcu samochód wcieniu magnolii.Taylor otworzył drzwiczki i kiedy wystawił chłopca na zewnątrz, ten zatoczył sięlekko i pobiegł w stronę domu.Oboje odprowadzali go w milczeniu wzrokiem.W końcu Taylor się odwrócił i odchrząknął.- Wyładuję wasze rowery - powiedział i wyskoczył z kabiny.Gdy obchodził ciężarówkę i otwierał tylną klapę, Denise siedziała bez ruchu, lekkowytrącona z równowagi.Po raz drugi tego popołudnia zrobił coś miłego dla Kyle'a, coś, couważane byłoby za całkowicie normalne w stosunku do innych dzieci.Za pierwszym razempatrzyła na to z podziwem, lecz ten drugi raz poruszył w niej strunę, której istnienia w ogóle niepodejrzewała.Jako matka mogła co najwyżej kochać i chronić Kyle'a - nie mogła skłonić nikogo,żeby go zaakceptował.Nie ulegało kwestii, że Taylor już to zrobił, i czuła, jak ściska ją trochę wgardle.Po czterech latach Kyle znalazł nareszcie przyjaciela.Usłyszała głuchy odgłos i czując, jak ciężarówka lekko się przechyla, domyśliła się, żeTaylor wspiął się na skrzynię.Opanowując emocje, otworzyła drzwi i wyskoczyła z kabiny.Taylor postawił rowery na ziemi, a potem jednym zwinnym ruchem zeskoczył z ciężarówki.Wciąż trochę roztrzęsiona.Denise zerknęła w stronę domu i zobaczyła.że Kyle stoi przyfrontowych drzwiach.Słońce świeciło zza pleców Taylora i jego twarz była schowana w cieniu.- Dziękuję, że nas odwiozłeś - powiedziała.- Cała przyjemność po mojej stronie - odparł cicho.Stojąc przy nim, nie mogła zapomnieć, jak rzuca piłkę do Kyle'a i jak pozwala mu kierowaćciężarówką.Nagle uświadomiła sobie, że chce się dowiedzieć czegoś więcej o Taylorze McAdenie.Chce spędzać z nim więcej czasu, chce poznać lepiej człowieka, który był taki miły w stosunku dojej dziecka.A przede wszystkim chce, żeby on pragnął tego samego.Podnosząc rękę do czoła, żeby osłonić oczy przed słońcem, czuła, jak się rumieni.- Mam jeszcze trochę czasu, nim będę musiała zacząć szykować się do pracy - oznajmiłapod wpływem nagłego impulsu.- Może wstąpisz na szklankę herbaty?Taylor zsunął czapkę na tył głowy.- Bardzo chętnie, jeśli nie będę przeszkadzał - odparł.Zostawili rowery na werandzie i weszli do środka przez tylne drzwi, na których z biegiemlat popękała i złuszczyła się farba.Wewnątrz nie było chłodniej niż na dworze i Denise zostawiładrzwi otwarte, żeby był przewiew.Kyle wszedł do domu w ślad za nimi.- Przygotuję herbatę - powiedziała, starając się opanować niespodziewane drżenie głosu.Wyjęła z lodówki dzbanek i wrzuciła kilka kostek lodu do szklanek, które wystawiła zkredensu.Podała Taylorowi jedną i postawiła drugą na blacie, uświadamiając sobie nagle, jakblisko siebie stoją.- Chcesz się czegoś napić? - zapytała syna, mając nadzieję, że Taylor nie domyśla się, coczuje.Chłopiec kiwnął głową.- On chce wody - powiedział.(Oń ce jody).Wdzięczna za to, że może się czymś zająć, nalała mu wody do małej plastikowej filiżanki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]