[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Natychmiastzadzwonię po karetkę, która zawiezie cię do szpitala, gdzie będziesz karmiona i faszerowana lekamidożylnie tak długo, jak będzie trzeba.Więc to wszystko jest bezcelowe.Tak dla twojej informacji.Ale ona nie była tym zainteresowana. Dobra  odparła spokojnie. Rób co chcesz.Mnie jest wszystko jedno.Po prostuzrobię to jeszcze raz.Ciało bez hormonów stresu nie wytrzyma zbyt wiele.W końcu mi się uda iumrę. Odwróciła się z powrotem do telewizora. Koniec rozmowy.Przez sekundę czy dwie stałam tylko i gapiłam się na nią.Jak można zareagować na cośtakiego? Co można powiedzieć? %7ładna podręcznikowa odpowiedz nie wydawała mi się adekwatna.Powinnam podbiec do niej, chwycić ją w objęcia i błagać? Nie mów tak! Nie myśl tak! Co tywygadujesz? Kochamy cię! Troszczymy się o ciebie! Wszystko będzie dobrze!Ale jak mogłam to zrobić, skoro nic z tego nie było prawdą? Chciałabym móc powiedzieć,że moje serce otworzyło się na nią w tej chwili.%7łe w tym momencie poczułam jej ból.Ale to byłoniemożliwe.Była tak lodowato zimna, tak wyrachowana.Nie wyobrażaj sobie ani przez chwilę,mówiła, że zdołasz mnie powstrzymać.Nie wyobrażaj sobie, że myślę, że naprawdę ci zależy.Wróciłam do jadalni i zjadłam własny obiad  czy raczej parę kęsów.Mój apetyt zniknął, inic dziwnego.Kiedy skończyłam, za namową Mike a jeszcze raz zadzwoniłam do doktora, któryobiecał zjawić się u nas w ciągu dwóch godzin.Co mnie trochę uspokoiło.Nawet gdyby nie udałomi się jej nakarmić, wiedziałam, że on skłoni ją przynajmniej do zażycia leków  poda je siłą, jeślito będzie konieczne.Kiedy kończyłam rozmowę, Sophia weszła do kuchni i zgarnęła swójnietknięty obiad do kosza. Naprawdę sądzisz, że ktoś mnie powstrzyma?  spytała, po czym dumnym krokiemwyszła z kuchni i wróciła do siebie.Cała nasza trójka  plus Bob  przeniosła się do salonu.Mieliśmy wrażenie, jakbyśmybyli w stanie oblężenia.A Kieron coraz bardziej uparcie obstawał przy swoim. Tato  zaczął  powiedziałem mamie, że musi z tego zrezygnować.Nie z opiekizastępczej, tylko z tego. Kiwnął głową w stronę schodów. To jest jakiś obłęd.Ona jestobłąkana.Mike przytaknął. Wiem, synu.I powiem ci szczerze, Casey, że moim zdaniem, im dłużej ona u nas jest,tym bardziej jej się pogarsza.Ty tak nie myślisz? To chyba nie jest dobrze, kochanie, co?Pokręciłam głową. Nie.Może powinniśmy usiąść z doktorem Shackletonem i pogadać.Obaj macie rację.Nie możemy tak żyć. Nie  przyznał stanowczo Mike. Nie możemy.Ale okazało się, że nie będziemy musieli.Bo pięć minut pózniej Sophia wróciła do salonu izdjęła nam z głowy wszystkie decyzje dotyczące jej osoby.Może jednak wysłuchała mojegomałego przemówienia sprzed pół godziny.Może dotarło do niej, że odmowa jedzenia nic jej nie da.A może po prostu doszła do wniosku, że ma dość wszystkiego, tak samo jak ja, i postanowiła trochęprzyspieszyć sprawy.Tak czy inaczej, stała przed nami, w drzwiach salonu, z popielatą twarzą i rękamibezwładnie zwisającymi u boków.Byłam tak zahipnotyzowana wyrazem jej twarzy, że przezchwilę w ogóle nie zauważyłam, co się dzieje.To Mike wszczął alarm, zrywając się z kanapy ikrzycząc: Jezu Chryste, Case! Jezu! O Boże! Dzwoń po karetkę! Kieron, znajdz jakieś bandaże!Cokolwiek! Znajdz mi coś!W tej chwili zauważyłam krew.Całe mnóstwo krwi.Lała się z jej nadgarstków, ściekała popalcach, tworząc dwie rosnące kałuże na wykładzinie.Kiedy zerwałam się, osłupiała, spojrzała mi w oczy.  Przepraszam, mamusiu  szepnęła. Strasznie cię przepraszam. Rozdział 25Mike był niesamowity.Kiedy ja stałam ogłuszona, sparaliżowana zgrozą, on porwałkrwawiącą Sophię na ręce i ostrożnie ułożył ją na kanapie. Karetka, Case  powtórzył. Zadzwoń po karetkę. Jego słowa wreszcie do mniedotarły i ruszyłam do akcji, kiedy on, z niesamowitym wyczuciem i spokojem, uniósł jej ręce, byprzyhamować krwawienie.Była śmiertelnie blada, wręcz szara, i chyba traciła przytomność.Bógjeden wiedział, ile krwi już straciła.Porwałam słuchawkę z aparatu w przedpokoju i wybrałam 999; Kieron, który wybiegł zsalonu, teraz przemknął z powrotem obok mnie, zielonkawy na twarzy.Bałam się, że lada chwilazwymiotuje.Wyglądał, jakby był o włos.Choć miałam wrażenie, że wszystko dzieje się w zwolnionym tempie, prawdopodobnieminęło ledwie parę minut, zanim podałam dyspozytorowi nasz adres i wróciłam do salonu, znówprzerażona widokiem koszmarnych plam krwi, ciemniejących na podłodze.Kiedy weszłam, Sophia spojrzała na mnie spod ciężkich powiek; jej ciało zaczęło drgać,wstrząsane szlochem. Przepraszam, mamusiu  powiedziała znów. Strasznie przepraszam.Tak miprzykro.Mike klęczał przy niej i próbował delikatnie owinąć bandażem jej pocięte nadgarstki znaleziona przez Kierona rolka była żałośnie cienka i krew bez trudu przesiąkała przez opatrunek.Ja też osunęłam się na kolana przy głowie Sophii i zaczęłam głaskać ją po włosach,mówiąc: śś, Sophio, ćśś, skarbie.Wszystko będzie dobrze, nie martw się. Przepraszam, mamusiu  powtórzyła. Przepraszam.Spojrzałam na Mike a, który bezradnie wzruszył ramionami.Było jasne, że Sophiamajaczy. Już dobrze, Sophio  mówiłam. śś, już dobrze. Nazywaj mnie Sophie  powiedziała. Dlaczego już nie nazywasz mnie Sophie,mamusiu? Jak wtedy, kiedy byłam mała.Proszę cię, nazywaj mnie Sophie.Jestem taka zmęczona.Jestem taka zmęczona.Azy płynęły mi po policzkach.Serce pękało mi z bólu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl