[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak? A jakiego? Może mi powiesz, za kim powinnam się rozglądać?Sądziła, że Tripp się zirytuje, lecz on nic sobie nierobił z sarkazmu w jej głosie.Miała ochotę usiąść i sięrozpłakać.- Za kimś takim jak ty - odrzekł spokojnie.- Za%7łONA NA POKAZ 213człowiekiem dobrym, mądrym, z poczuciem humoru.Bogatym, kulturalnym i cierpliwym.- Na moment zamilkł.Kiedy ponownie się odezwał, głos miał niski,ochrypły.- Za kimś, kto ma własne zdanie i potrafi gobronić.Bo kimś, kto ci przytakuje, szybko byś się znudziła.- A ty? - spytała.- Jaka kobieta byłaby najlepsząpartnerką dla ciebie?- Coop trafnie nazwał mnie samotnikiem.Ale jeślikiedykolwiek się ożenię, wybiorę kogoś z moich sfer.Kogoś, kto będzie pasował do mojego świata.- Zwiat jest jeden, Tripp.I wszyscy w nim żyjemy.- Tak sądzisz? Może.W każdym razie byłbym rad,gdybyś w przyszłości unikała miejsc, w których czai sięniebezpieczeństwo.Nagle coś ją tknęło.Przypomniała sobie, jak po powrocie z Missisipi byli u niej w domu i już mieli wskoczyć do łóżka, kiedy za oknem rozległ się huk.To tenhuk, który brzmiał jak strzał z broni palnej, a nie telefonod Randa, który zadzwonił chwilę pózniej, przeszkodziłim w miłosnych igraszkach.Obserwując, jak Tripp gasi światła., zamyka oknai drzwi, powoli zaczęła kojarzyć.- Dzięki za pomoc, Amber.Pozdrów ode mnie ojca.Usiłuje się jej pozbyć, zniechęcić do siebie.A przecieżczuła, że mu na niej zależy.Co może zrobić? W jakisposób przemówić mu do rozumu? Zrezygnowana, ruszyła do wyjścia.- Amber.- Tak?214 SANDRA STEFFEN- Obiecaj, że więcej nie będziesz tu przyjeżdżać.Przez chwilę stała bez ruchu, nie oddychając, nawetnie mrugając powiekami.Potem odwróciła się i zamiastcokolwiek obiecywać, z całej siły trzasnęła drzwiami.W Keyhole w stanie Wyoming Grzechotnik Pike skręcił w ulicę Główną.Drżącą ręką poklepał się po kieszeni,w której zwykle nosił piersiówkę.Odkąd ta wredna sukaMeredith Colton przestała przesyłać mu forsę, nie miałza co kupić alkoholu.Przeszedł przez ulicę, kierując się w stronę niedużegosklepu z antykami.Nienawidził takich miasteczek.Szlagby je trafił! W żadnym barze nie chcieli sprzedać munic na kredyt.Jego zszargane nerwy mogłaby od biedyukoić jakaś dziwka, ale nawet na to nie było go stać!Może jednak niedługo szczęście się do niegouśmiechnie.Od pewnego czasu śledził młodego szeryfaToby'ego Atkinsa.Kiedy okazało się, że ten prowadziżycie zakonnika, postanowił skupić się na Wyatcie i Annie Russellach.Od któregoś z kumpli w barze dowiedział się, że Rus-sellowie przyjaznią się z dziewczyną o kasztanowychwłosach.Tak się akurat składa, że Emily Blair Coltonrównież ma kasztanowe włosy.Gotów był się założyć,że pomogli jej zniknąć ż miasteczka.I że znają jej obecne miejsce pobytu.Postanowił to z nich wydobyć.Od trzech dni obser-wował budynek, w którym mieścił się ich sklep oraz mieszkanie.Doszedł do wniosku, że najłatwiej będzie pociągnąć za język dwóch rudowłosych chłopców, którzy%7łONA NA POKAZ 215codziennie po powrocie ze żłobka czy przedszkola -diabli wiedzą, gdzie spędzają poranki - wyprowadzająna spacer wielkiego czarnego potwora.Właśnie nadchodzili.- Cześć, chłopaki.- Popatrzył na nich znad oprawekdwuogniskowych okularów, które ukradł wczoraj śpiącemu na ławce staruszkowi.- Aadny dzionek, prawda?A raczej popołudnie.Chłopcy byli podobni do siebie jak dwie krople wody.Nie tylko wyglądali identycznie, ale w identyczny sposóbzmarszczyli brwi.Towarzyszące im wielkie czarne psiskoobnażyło kły.- Ale duży pies.Jak ma na imię?Obaj w tej samej chwili położyli rękę na psim karku.- Poker - odparł chłopiec po prawej.- Jest pan obcy? Bo nam nie wolno rozmawiać z obcymi.Pikę wsunął kciuki za pasek poliestrowych spodni, któreznalazł w śmietniku za sklepem z używaną odzieżą.- Hm, jestem dziadkiem.Czy dziadek to ktoś obcy?Chłopcy naradzili się szeptem.- Chyba nie - oznajmił ten bardziej wygadany.Grzechotnik Pike pogratulował sobie w duchu.Starannie przygotował się do roli - zgolił wąsy i brodę,a włosy i brwi wysmarował białą pastą do butów.Trudsię opłacił.Wąsy wkrótce odrosną, pasta się spłucze.Pieswciąż szczerzy kły, ale on się nie libzy.Pike'owi chodziłoo rozmowę z dzieciakami, zaufanie psa nie jest mu doniczego potrzebne.- Noah i ja nie mamy dziadka.Mamy za to nowegoSANDRA STEFFEN216Pike wiedział, o kim mówią.Wyatt Russell, wielkiprawnik z Waszyngtonu, porządnie zalazł mu za skórę.Wsunąwszy rękę do kieszeni, wyciągnął pomiętezdjęcie.Chciał podejść bliżej chłopców, ale powstrzymało go grozne warczenie dobywające się z psiegogardła.- Zwietny pies obronny.Spójrzcie, to jest mojawnuczka.Penny.- Ojej, wygląda zupełnie jak Emily - oznajmił chłopiec, który dotąd milczał.- Jak kto? - spytał niewinnym tonem Pike, który specjalnie wybrał stare zdjęcie Emily Blair.- Jak Emily.Nasza przyjaciółka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]