[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprzeczamy się od czasu do czasu i nawet trochę się poszarpiemy.Jesteśmy chyba dorośli,ale często wpadamy w gniew jak dzieci i lubimy się bawić jak dzieci, dlatego aby pogodzić tedwa pragnienia, budujemy te zmyślne proce nuklearne i od czasu do czasu zostawiamy tu iówdzie, żeby ludzie mogli je znalezć i wiesz co? Zawsze je znajdują.Ludzie tacy jak Ted,skłonni zabijać, żeby żadnej kobiecie w Braintree, którą na to stać, nie brakło prądu dosuszarki do włosów.Ludzie tacy jak ty, Gard, dla których zabijanie w imię pokoju ma tylkonieznaczne minusy.Bez broni i sprzeczek świat byłby przecież taki nudny, prawda?Gardener zdał sobie sprawę, że coraz bardziej chce mu się spać.  Dziecinni  powtórzyła Bobbi. Kłócimy się& ale potrafimy też być bardzo hojni.Tak jak tu. Rzeczywiście, byliście bardzo hojni dla Haven  rzekł Gardener i nagle jego szczękirozwarły się w potężnym ziewnięciu, mocno napinając ścięgna.Bobbi się uśmiechnęła. W każdym razie przypuszczalnie rozbiliśmy się, bo według prądów, o których cimówiłam, akurat przyszedł  czas na rozbicie.Oczywiście, statek nie uległ żadnymuszkodzeniom.A kiedy zaczęłam go odkopywać& wróciliśmy. Jest was więcej?Bobbi wzruszyła ramionami. Nie wiem. I nic mnie to nie obchodzi, mówił jej gest.Teraz jesteśmy tutaj.Trzebawprowadzić parę ulepszeń.I tyle. Naprawdę jesteście tylko tym?  Chciał się upewnić; upewnić, że nie kryją żadnejwięcej tajemnicy.Strasznie się bał, że za bardzo to przeciąga& jednak musiał wiedzieć.Nikim więcej? Jak to, nikim więcej? A więc to mało? Szczerze mówiąc, tak  odrzekł Gardener. Widzisz, całe życie szukałem diabłapoza własnym życiem, bo tego w środku cholernie trudno było złapać.Niełatwo jest tyleczasu uważać się za& Homera&  Znów szeroko ziewnął.Powieki ciążyły mu jakkamienie. A potem odkryć, że zawsze było się& kapitanem Ahabem.Wreszcie, po raz ostatni, niemal rozpaczliwie, spytał: I naprawdę tylko tym jesteście? Naprawiaczami? Chyba tak  odparła. Przykro mi, że sprawiłam ci taki za&Gardener uniósł pod stołem pistolet i w tym samym momencie poczuł, że valium w końcugo zdradziło: opadła zasłona jego myśli.Oczy Bobbi rozbłysły  nie, tym razem cisnęły wściekłe błyskawice.Głowę Gardenerajak tasak rzeznicki rozdarł przenikliwy wrzask jej myśli(broń ma broń ma broń)rozcinający unoszącą się mgłę.Próbowała się poruszyć, usiłując równocześnie wymierzyć do niego z pistoletufotonowego.Gardener wycelował do Bobbi z czterdziestkipiątki i pociągnął za spust.Rozległsię tylko suchy trzask.Stary pocisk nie wystrzelił. 9SENSACJA  ZAKOCCZENIE1John Leandro umarł.Sensacja przeżyła.David Bright obiecał dać Leandrowi czas do czwartej i zamierzał dotrzymać tej obietnicy bo tak oczywiście nakazywał honor, ale także dlatego, że nie był pewien, czy chce w tymmaczać palce.Może się okazać, że to nie temat, ale młockarnia, która wciągnie palec, a potemcałą rękę.Mimo to nie miał wątpliwości, że John Leandro mówi prawdę albo to, co uważa zaprawdę, choć wydawała się zupełnie zwariowana.Johnny był neptkiem, czasem nie tylepochopnie wyciągał wnioski, ile wyrywał je w gorączkowym pośpiechu  ale nie kłamał(nawet gdyby kłamał, Bright nie sądził, żeby miał tyle sprytu, aby wymyślić tak poplątanąhistorię).Około wpół do trzeciej po południu Bright nagle zaczął myśleć o innym Johnnym biednym Johnnym Smisie, który czasem dotykał przedmiotów i miał  wrażenia.To też byłowariactwo, ale Bright wierzył Johnny emu Smithowi i wierzył w to, co Johnny twierdził, żepotrafi.Nie sposób było spojrzeć w jego znękane oczy i nie uwierzyć.Bright wprawdzie niedotykał niczego, co należało do Johna Leandra, ale widział jego biurko na drugim końcupokoju, pokrowiec starannie naciągnięty na komputer i zaczynał mieć okropne wrażenie.Czuł, że John Leandro może już nie żyć.Powtarzał sobie, że zachowuje się jak stara baba, ale wrażenie nie znikało.Bright myślał ogłosie Leandra, zdesperowanym i łamiącym się z przejęcia.To mój temat i nie zamierzam gotak po prostu zostawić.Myślał o oczach Johnny ego Simtha i charakterystycznym geście,jakim pocierał sobie czoło z lewej strony.Oczy Brighta jak przyciągane magnesem wracałydo pokrowca na biurku Leandra.Wytrzymał do trzeciej.Wrażenie zmieniło się w bolesne przekonanie.Leandro nie żył.Niebyło miejsca na niejasności.Pewnie nigdy w życiu nie będzie miał drugi raz prawdziwegoprzeczucia, ale teraz na pewno je miał.Leandro nie zwariował, nie został ranny, nie zaginął.Po prostu nie żył.Bright podniósł słuchawkę i choć wykręcił numer centrali w Cleaves Mills, Bobbi i Gardod razu wiedzieli, że w rzeczywistości to jest rozmowa zamiejscowa: pięćdziesiąt pięć dni potym, jak Bobbi Anderson potknęła się w lesie, ktoś postanowił w końcu zadzwonić na policjęz Dallas.2Człowiekiem na komendzie policji stanowej w Cleaves Mills, z którym rozmawiał Bright,był Andy Torgeson.Bright znał go od college u i mógł z nim rozmawiać bez obawy, że mawytatuowany na czole jaskrawoczerwonymi literami SZPICEL PRASOWY.Torgeson słuchałcierpliwie, niewiele się odzywając, a Bright opowiedział mu o wszystkim, zaczynając odzlecenia Leandrowi napisania artykułu o dwóch zaginionych policjantach. Krwawił z nosa, wypadły mu zęby, wymiotował i był przekonany, że to wszystko przezcoś w powietrzu? Tak  odrzekł Bright. I to  nie wiadomo co w powietrzu cholernie poprawiło mu odbiór w radiu? Zgadza się. Sądzisz, że mógł się wpakować w kłopoty.  Znów się zgadza. Ja też sądzę, że mógł się wpakować w poważne kłopoty, Dave.Wygląda na to, żechłopak podpada pod paragraf ósmy  zwolnienie ze służby ze względu nanieprzystosowanie psychiczne. Wiem, że tak to może brzmieć.Ale nie sądzę, żeby tak było. David  powiedział Torgeson tonem, który znamionował wielką cierpliwość możliwe  przynajmniej w filmach że ktoś opanował miasto i w jakiś sposób je zatruł.Aleprzez to miasto biegnie autostrada.W tym miasteczku mieszkają ludzie.I są tam telefony.Naprawdę sądzisz, że ktoś mógłby zatruć całe miasto albo odciąć je od świata i nikt by nic niewiedział? Dawna Derry Road nie jest naprawdę autostradą  zauważył Bright. Odkądtrzydzieści lat temu wybudowano odcinek I 95 między Bangor a Newport.Od tego czasudawna Derry Road bardziej przypomina długi opuszczony pas startowy z żółtą linią biegnącąprzez środek. Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że ostatnio nikt z niej nie korzystał? Nie, nie chcę ci niczego powiedzieć& ale Johnny twierdził, że znalazł ludzi, którzy oddwóch miesięcy nie widzieli swoich krewnych z Haven.A ludzie, którzy próbowali ichodwiedzić, nagle zaczynali chorować i musieli szybko wracać.Większość kładła to na karbjakiegoś zatrucia pokarmowego czy czegoś w tym rodzaju.Wspomniał też o sklepie w Troy,gdzie jeden ramol robi kokosy na handlu koszulkami, bo ludziom jadącym z Haven leci krewz nosa& i tak się dzieje od wielu tygodni. Mrzonki  powiedział Torgeson.Spoglądając przez salę odpraw, zobaczył, jakdyżurny wyprostował się raptownie i przełożył słuchawkę do lewej ręki, żeby móc pisać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl