[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co jakiś czas dzwonił do niej Peter; w styczniu pięć razyzostawił dla niej wiadomości, w lutym trzy razy, w tym miesiącu,jak dotąd, jeszcze nie telefonował.To i tak było bez znaczenia,Charlie bowiem nie miała zamiaru oddzwaniać.Nie widziała dla ichzwiązku żadnej przyszłości, żadnej nadziei, żadnego sensu.Podniosła wzrok i ujrzała Marinę i Nicholasa idących przeztrawnik w jej stronę.Przez ostatnie tygodnie nie widywała Marinyzbyt często.Przyjaciółka narzekała na duże obciążenie nauką,chociaż Charlie kilka razy zastała ją siedzącą na łóżku i wpatrującąsię bez celu w zaciągnięte żaluzje.Możliwe, że podobnie jak onaodczuwała smutek na myśl o nadchodzącym już wkrótce końcustudiów.Może i ona z przykrością rozstawała się z beztroskim iprostym życiem studenckim.Ale Marina przynajmniej wie, cobędzie robić przez resztę życia.Nawet Tess, która, o dziwo, odbiłasię od dna po próbie samobójstwa, nawet ona miała pomysł naprzyszłość.Charlie ciekawiło, czy po otrzymaniu dyplomówspotkają się jeszcze kiedykolwiek we trójkę.- Jak wypadły zajęcia? - spytała Marinę.- Jeszcze tylko dziewięć tygodni, dam sobie radę -wzruszyła ramionami.Zwróciła się do Nicholasa.- Możesz już iść,chcę jeszcze chwilę posiedzieć tu z Charlie.Mężczyzna zmarszczył brwi.- O Boże, zaraz wejdę do domu.Jeśli mi nie wierzysz,obserwuj mnie ze swojego mieszkania.Kiwnął głową na zgodę i odszedł w kierunku domu na GreenStreet.- Matko Boska, zachowuje się zupełnie jak stara kwoka -jęknęła Marina siadając na ławce przy Charlie.- Pewnie opuścisz to miejsce z radością.- Może.Chociaż niezupełnie - odrzekła Marina i skierowaławzrok w stronę kampusu.- Dlaczego nie? Przynajmniej powrócisz do jakiegoś normalnegożycia.- Normalnego? Chyba żartujesz! - Machała nogami.Charlie niepo raz pierwszy zauważyła, iż Marina siedząc na ławce nie dosięganogami do ziemi.- Co będziesz robić? - zapytała ją Charlie.- Czy rozpocznieszprzygotowania do roli królowej? Boże, nie potrafię sobie tegowyobrazić.Od czego zaczniesz?- Zaczęłam w dniu mojego przyjścia na świat.Trenuję już oddwudziestu jeden lat.- Chwyciła za brzeg ławki.Następnie schyliłagłowę i przyglądała się dyndającym nogom.- Charlie, zazdroszczęci.- Ty mi zazdrościsz? - zaśmiała się.- Pewnie, mam przed sobątaką świetlaną przyszłość.Bez pracy i bez męża.Spójrz na siebie,nie potrzebujesz tych rzeczy, czeka cię wspaniałe, ekscytujące życie.Oczy Mariny zaszkliły się.Zagryzła wargę i przyłożyła dłoniedo twarzy.Charlie zdała sobie sprawę, iż musiała powiedzieć cośniestosownego.- Marina, czy wszystko w porządku? - Jeśli płakała, niebyło tego słychać.Księżniczka powoli uniosła twarz.Na twarzy widniał jedyniewyraz bolesnego smutku.- %7łałujesz, że rzuciłaś Petera?- Tak - odparła cicho Charlie.Poczuła ściskanie w gardle.Już nasam dzwięk jego imienia pojawiał się przed nią obraz delikatnej,łagodnej twarzy.- %7łałuję, iż go opuściłam.Nie było jednak innegowyjścia.- Kochasz go.- Marina patrzyła na trawnik.- Tak - odparła Charlie i przełknęła ślinę.- Jakie to musi być cudowne, kochać kogoś i być kochaną.Charlie pomyślała o tych wszystkich randkach, na które Marinabiegała na pierwszym roku; nadmiar chłopców szukającychokazji umówienia się z księżniczką.Działo się to jednak, zanimjeszcze wyjechał Wiktor, od tego czasu nie było nikogo.Zastanawiała się, czy Marina jest w nim nadal zakochana.- Na pewno znajdzie się ktoś, kogo pokochasz.- Miłość? Obawiam się, że księżniczka nie może liczyć nacoś takiego.- Myślę, iż jesteś niesprawiedliwa.- Nie, Charlie, jestem realistką.Nie będę mogła pokochaćmężczyzny, ponieważ nigdy nie będę pewna, czy zakochał się wemnie, czy tylko pociąga go moja pozycja.Charlie zadumała się.Myślała o Peterze i swoich własnychniedawnych wątpliwościach, czy pokochałaby go w sytuacji, gdybybył biedakiem.- Zapewne żadna z nas nie będzie do końca pewna,dlaczego kogoś kocha.- Tylko jeden człowiek darzył mnie prawdziwą miłością.- Marina patrzyła prosto w oczy Charlie.- Wiktor - pokiwała głową.- Nie, Wiktor nigdy mnie nie kochał, oddałam mu się, a onto wykorzystał.- W takim razie kto? Ukrywałaś coś przede mną?- Tak.Ten człowiek jest zbyt szlachetny, aby stać sięprzedmiotem plotek.- I kochał cię?- Tak.- A ty go kochasz?- Sama nie wiem.- Marina wyciągnęła szyję i spojrzała dogóry na bezchmurne niebo.- Bez wątpienia uwielbiam sposób, wjaki mnie kochał.Pozwolił mi poczuć się normalną kobietą.- Zobaczysz się z nim jeszcze?- Nie, to się zdarzyło kilka miesięcy temu.- I nie widziałaś się z nim od tamtej pory?- Oboje wiedzieliśmy, że ten związek nie ma perspektyw.Charlie przytaknęła ze zrozumieniem.%7łałowała, iż Peter nie doszedłdo podobnego wniosku; czyniłoby to ich sytuację o wiele prostszą iłatwiejszą do zniesienia.- Ale przynajmniej pozostały ci wspomnienia, choć już powszystkim.- Charlie mówiąc to miała na myśli i przyjaciółkę, isiebie.- Obawiam się, że mam coś więcej niż tylko wspomnienia- odparła po chwili Marina.- Nie rozumiem, o czym ty mówisz?- Chodzi o to, że posiadam coś oprócz wspomnień, coś bardzorealnego.- Wzniosła wzrok z powrotem ku niebu.- Będę miaładziecko, Charlie.Noszę jego dziecko.- Co takiego? - nie dowierzała Charlie.Zdawało się jej, żemusiała się przesłyszeć.- Jestem w czwartym miesiącu ciąży - odparła Marina zzamkniętymi oczyma.- O mój Boże, Marina, chyba żartujesz - wykrztusiłaCharlie.Wyraz twarzy koleżanki sugerował jednak, iż mówi całkiempoważnie.- Co zamierzasz zrobić?- Nie mam pojęcia.- Na obliczu Mariny pojawił się znowuten odległy, nieobecny wyraz, który Charlie widywała przez ostatnietygodnie.Zimowa chmura przesłoniła słońce, a powietrze wokół stało sięszare i przejmująco zimne.Aawka, na której siedziały, zrobiła sięnagle wilgotna i niewygodna.- Marina, jesteś pewna? Dziewczyna skinęła głową.- Porozmawiajmy z Tess, może ona wpadnie na jakiś pomysł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]