[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyglądałam mu się zafascynowana, przypominając sobie miękkość jegoskóry.82– Rozumiem, że nie możesz oderwać ode mnie oczu, jednak mogłabyś torobić dyskretniej – odezwał się spod półprzymkniętych powiek.– Ale skoro sprawiaci to taką przyjemność, to proszę bardzo, nie krępuj się.Poczułam wielki rumieniec, oblewający moją twarz.– Sprawdzałam tylko symetryczność twoich dziurek w nosie.Niestety, ale zprzykrością muszę stwierdzić, że prawa jest większa – wypaliłam czerwona jakburak.Nate otworzył oczy i wybuchnął śmiechem.Nawet nie zauważyłam, kiedy i jazaczęłam się śmiać do rozpuku.Po chwili zaczął boleć mnie brzuch, a mimo tonadal zanosiłam się śmiechem.Nate także.Jego głos roznosił się we wszystkiestrony, czysty i krystaliczny.Całkiem sporo czasu zajęło nam przywrócenie sięnawzajem do porządku.Jeszcze parę dni temu, gdyby ktoś powiedział mi, że będę tuz nim tak po prostu siedzieć i się śmiać, jak nic bym nie uwierzyła.Życie potrafizaskakiwać.Boisko zaczęło powoli pustoszeć.Spojrzałam na zegarek.Tak jakprzypuszczałam, przerwa dobiegała końca.– Lepiej już chodźmy, zaraz zaczną się lekcje – rzuciłam wstając z ławki.Nate również wstał i przeciągnął się leniwie.– A tak dobrze się siedziało…Musiałam przyznać mu rację.Nie miałam najmniejszej ochoty wracać doszkoły.Czekała mnie godzina bez Nate’a, a ja nie chciałam się z nim rozstawać.Nie, to był stanowczo zły tok myślenia.Najwyższy czas zacząć przestać zachowywaćsię tak lekkomyślnie.Ruszyliśmy powoli w kierunku budynku.Nate nie odzywał się.Przeanalizowałam jego dotychczasowe zachowanie.Cóż, jego stosunek do mniediametralnie się zmienił.Nie tylko przestał mnie sztyletować wzrokiem, ale nawetzaczął rozmawiać ze mną tak otwarcie, jakbyśmy się znali od wieków, jakbyśmybyli przyjaciółmi.Przyjaciółmi…– Owszem, musiałem.Tak robią przyjaciele.83Nie rozumiałam, skąd nagle wzięła się w nim chęć poznania mnie bliżej.Czycoś przeoczyłam? Uśmiechnęłam się w duchu.Tak, z pewnością przeoczyłammoment, w którym to wszystko zaczęło mi się tak irracjonalnie podobać, przez conie zdążyłam się wycofać.Kto by pomyślał, że zaprzyjaźnię się z człowiekiem…– Emily, jestem pod wrażeniem.Gdybym cię nie naprowadził, wyważyłabyśgłową drzwi – uświadomił mi Nate, wzdychając z politowaniem.Zorientowałam się, że jesteśmy już w szkole.Rzeczywiście, musiałam sięmocno zamyślić.Dlaczego ja na każdym kroku musiałam sprawiać wrażeniepomylonej? I to przy nim?Nate uśmiechał się szeroko.– Trafisz na historię bez przeszkód, czy zaprowadzić cię? – powstrzymywałśmiech.– Nie rób już ze mnie takiej ofiary, potrafię sama o siebie zadbać.– Mojaduma została poważnie nadszarpnięta, ale zaraz coś innego przykuło moją uwagę.–Skąd wiesz, że mam teraz historię?Przez jego twarz przemknął cień zakłopotania.Czekałam z uniesionymibrwiami na odpowiedź.Nerwowo przeczesał palcami włosy.Zauważyłam, że robiłto, kiedy się denerwował.– Chyba coś wspominałaś… – wymamrotał niepewnie, jakby sam do końcanie wierzył w to, co mówi.– Nie przypominam sobie – odparłam stanowczo, krzyżując ręce na piersi,niczym matka słuchająca wymówek syna.Wbił wzrok w swoje buty.– Och, na pewno wspominałaś – stwierdził pewny siebie.– To ja idę, nie chcęsię spóźnić.Do zobaczenia na fizyce – rzucił na odchodne i zanim zapytałam o cośjeszcze, oddalił się szybkim krokiem.Zaraz powinien przyjść.Wpatrywałam się z nadzieją w drzwi.Uczniowie jużschodzili się na lekcję.Myśl, że zobaczę go na fizyce, jako jedyna powstrzymywałamnie przed wybiegnięciem z krzykiem z historii.Najnudniejszy przedmiot w całym84moim planie.I nareszcie tu byłam i czekałam.Zauważyłam, że nerwowo bębniępalcami o blat ławki.Asekuracyjnie skrzyżowałam ręce na piersi i powróciłam dooczekiwania.Cóż, nie spodziewałam się problemów, jednak one zawsze muszą mnieznaleźć w najmniej odpowiednim momencie…– Pozwól, że dziś usiądę z tobą – wysoki brunet swobodnie zajął wolnemiejsce obok mnie.Rozpoznałam w nim tego samego chłopaka, który tak usilniepróbował wciągnąć mnie w rozmowę na algebrze.Zatkało mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]