[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cześć Rose , przeczytała.Słowa skakały jej przed oczami.Babcia.Przepraszam.Floryda.Ella.Pojednanie. O mój Boże!  zrobiła głęboki wdech.Zmusiła się do ponownegoprzeczytania całego listu, potem poszła szybko do sypialni.Simon stał przed łóżkiem z ręcznikiem owiniętym na biodrach ipoważnym wyrazem twarzy.Bez słowa wręczyła mu list. Moja.Babcia  powiedziała.Dziwnie się czuła wypowiadając tosłowo. Od Maggie.Mieszka u mojej babci.Teraz Simon jeszcze bardziej się zdenerwował. Masz babcię? Widzisz, o co mi chodzi, Rose? Nawet nie wie-412RLT działem, że masz babcię! Ja też nie!  wykrzyknęła Rose. To znaczy, jasne, że wiedziałam,że istniała, ale nic więcej.Poczuła się jakby nagle ktoś zanurzył ją w zimnej wodzie, wszystkobyło dziwne i działo się w zwolnionym tempie. Muszę. zaczęła. Powinnam do nich zadzwonić.Osunęła się na łóżko czując, że kręci się jej w głowie.Babcia.Matka jej matki.Która, ewidentnie, nie mieszkała w żadnym domupogodnej starości, jak zawsze wierzyła Rose, chyba że pozwalali w takichmiejscach zatrzymywać się również dwudziestoośmioletnim włóczęgom. Powinnam do nich zadzwonić.Powinnam.Simon patrzył na nią. Naprawdę nie wiedziałaś, że masz babcię? To znaczy, wiedziałam, że mojej mamy nie przyniósł bocian.Alemyślałam, że była.Nie wiem.Stara, albo chora.W jakimś domu.Ojciecpowiedział, że jest w domu.Rose patrzyła na list i czuła, jak ściska ją w żołądku.Ojciec ją okłamał.Dlaczego okłamał ją w takiej ważnej sprawie? Gdzie jest telefon?  zapytała, zrywając się na równe nogi. Zaraz, poczekaj.Do kogo chcesz dzwonić? Co im powiesz?Odłożyła słuchawkę i wzięła do ręki kluczyki. Muszę iść. Iść dokąd?Nie zwracała na niego uwagi, kierując się do drzwi i spiesząc dowindy.Serce dudniło jej w piersi, gdy biegła ulicą do samochodu.Dwadzieścia minut pózniej Rose znalazła się w miejscu, gdzie niecałyrok temu stała wraz z siostrą  u progu domu Sydelle, czekając na413RLT zezwolenie wstępu.Oparła się o dzwonek.Pies zawył.W końcu zabłysłoświatło. Rose?  Sydelle stała w drzwiach wejściowych mrużąc oczy  Cotu robisz?Twarz macochy wyglądała dziwnie w mocnym świetle lampy Roseprzyjrzała się jej uważnie, zanim stwierdziła, że chodzi o to, co zwykle kolejny lifting skóry wokół oczu.Podała macosze list Maggie. Ty mi powiedz  zażądała. Nie mam okularów  Sydelle odparła atak, poprawiając swójobszyty koronką szlafrok i wydymając wargi w kierunku pustego miejscaprzy ścieżce, z którego w listopadzie zeszłego roku Maggie wyrwałakrzaczek. Więc pozwól, że przybliżę ci tę sprawę  ciągnęła Rose. To listod Maggie.Zamieszkała z moją babcią.Moją babcią, z którą podobno niemożna się było w ogóle porozumieć. Ooo  wykrztusiła Sydelle. O! Yhm.Rose przyglądała się jej.Jeśli kiedykolwiek macosze brakowało słów,ona z pewnością tego nie pamiętała.Ale oto proszę, skonsternowana Sydellewiła się cała pod warstwą kremu i świeżo założonymi szwami. Wpuść mnie  rozkazała Rose. Oczywiście!  powiedziała Sydelle nieswoim, przejętym głosem iodsunęła się na bok.Rose przemaszerowała obok niej, weszła do środka i stanęła przyschodach. Tato!  zawołała.Poczuła rękę Sydelle na swoim ramieniu.Strząsnęła ją szarpnięciem. To twój pomysł, prawda?  syknęła z wściekłością.  Och,414RLT Michael, nie potrzebują babci.Przecież mają mnie! Sydelle cofnęła się, jakby dostała w twarz. To nie tak  zaczęła drżącym głosem. Nigdy nie uważałam, żemogę zastąpić wam.Zastąpić to wszystko, co straciłyście. Nie? Więc jak to się stało?  domagała się odpowiedzi Rose.Czuła, że każda komórka jej ciała wypełniona jest do granicmożliwości wściekłością, grożąc wybuchem. Oświeć mnie!Michael Feller, w spodniach od dresu i białej koszulce, szybkoschodził po schodach przecierając chusteczką okulary.Pozostałości rzadkichwłosów jak mgiełka unosiły się nad jego łysiną. Rose? Co się dzieje? Dzieje się to, że mam babcię, która nie jest w żadnym specjalnymdomu, Maggie z nią teraz mieszka i najwyrazniej nikt nie uznał za stosownewspomnieć mi o żadnym aspekcie tej sprawy  wyrzuciła z siebie Rose. Rose. Sydelle wyciągnęła rękę.Rose odwróciła się do niej. Nie dotykaj mnie!  krzyknęła.Sydelle wzdrygnęła się. Wystarczy!  powiedział Michael. Nie  odparła Rose.Trzęsły jej się ręce, a twarz paliła. Nie, niewystarczy.Jeszcze nawet nie zaczęłam.Jak mogłaś?!  wrzeszczała, aSydelle kuliła się w kącie swojego świeżo wytapetowanego holu. Wiem,że nigdy za nami nie przepadałaś.Ale ukrywanie babci? Nawet jak naciebie, Sydelle, to już przesada. To nie Sydelle  powiedział Michael Feller, kładąc rękę naramieniu Rose. To nie był pomysł Sydelle.To ja.Rose gapiła się na niego.415RLT  Bzdura  wyjąkała. Nie zrobiłbyś. patrzyła na ojca, prosto wjego słabe, szare oczy i wysokie, blade czoło, na smutną, poczciwą twarzzagubionego psa. Nie zrobiłbyś. Chodz, usiądzmy  zaproponował Michael Feller.Sydelle spojrzała na Rose. To nie ja  powiedziała bezbarwnym, nijakim głosem. I jest minaprawdę przykro [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl