[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dalej będzie zaprzeczać?Landola spojrzał na niego z ironicznym uśmiechem. Myślicie może, że się zlęknę zawołał. Nawet nie myślę zaprzeczać! Przyznajecie więc, że hrabia żyje? Czy żyje, tego nie wiem. Ale wówczas nie umarł! Nie. Jesteście pospolitym oszustem. Wy nie jesteście lepsi. Dlaczego mnie okłamaliście? Na życzenie waszego brata. Nie pomyliłem się więc.Znacie powód takiego postępowania? Nic mi nie mówił, ale pewnych rzeczy sam się domyśliłem. Tak, czego? To proste.Wiecie przecież, że Józefa była zakochana w Alfonso? Wiem. Chciała zostać hrabianką.Gdyby Alfonso się zgodził nie potrzebowalibyśmy wskrzeszaćhrabiego, ale ten nie chciał o tym nawet słyszeć. Ja byłem tego samego zdania.Taki strach na wróble miałby zostać hrabianką? Zmieszne!23 Macie rację, ale oni mieli swoją.Chcieli przez ten związek zachować w swych rękachprzynajmniej meksykańskie dobra Rodrigandów. I bez tego je zagarnęli. Jak to? Bo do tej pory ani dolara nie otrzymałem z tamtych dochodów. Nie upominaliście się? Ile razy, wszystko daremnie. Ha, dlatego wasz brat ani razy nie zapytał o don Ferdynanda. Jak to? Proste.Gdybyście go zostawili w spokoju, najprawdopodobniej wykupiłby hrabiego i nanowo pozwolił mu zawładnąć majątkiem. Powiedział wam to? Dał do zrozumienia będzie lepszym określeniem. Do diabła! Wtedy ja i Alfonso bylibyśmy zgubieni.Ale, że wy zgodziliście się na takąniegodziwość względem mnie? Służę temu, kto mi więcej płaci. Drań z was! Teraz widzicie skutki takiego działania.Hrabia Ferdynand powrócił. Naprawdę? Tak. Ale jak się wyrwał z niewoli? Gdzie go sprzedaliście? Do Hararu.To kraj zupełnie niezdobyty.Nie mogę pojąć, jak mógł stamtąd zbiec? Dowiemy się tego, ale co z innymi, którzy wedle waszego zdania mieli się utopić?Landola zaśmiał się. Ci także żyją? spytał. Naturalnie. Czy aby na pewno? Na pewno. Tłumaczenie jest bardzo proste.Nie potopili się.Kortejo wściekły poderwał się z krzesła. %7łarty sobie robicie ze mnie? Ani mi to w głowie, to nie jest odpowiednia pora do żartów. Tak też myślę, dlaczego ich wtedy nie zgładziliście? Proste, chciałem was mieć w ręku. Zdrajca! Wiecie, że tym sami sobie zaszkodziliście? Wiecie, że oni teraz są wśródstronników Juareza? To rzeczywiście straszne. Sami jesteście winni. Ale czy na pewno sprzyjają Juarezowi? Naturalnie. Niech to piekło pochłonie.Juarez nie lubi żartować. Chciałem właśnie powiedzieć, że grozi nam ogromne niebezpieczeństwo. A może da się temu zapobiec? W jaki sposób? Trzeba jechać do Meksyku. Po co? Aby naprawić ten poprzedni błąd. I znowu wysadzić ich na jakiejś wyspie? O nie. Czyli zabić?24 Oczywiście. Kto się ma tego podjąć? Ja. Wy? Nad tym trzeba się zastanowić. A to dlaczego? W tej sprawie muszę działać bardzo ostrożnie. Ja również. Tylko wtedy przystanę na tę propozycję, jeżeli będę miał stuprocentową pewność, żetym razem nie zostanę oszukany. Ja także. To wy zawiniliście i teraz macie naprawić swój błąd. Do czego zmierzacie? Podejmujecie się tego zadania? Przecież już powiedziałem. Zrobicie więc to bezpłatnie. Co to, to nie! Nie? Dlaczego? Bo muszę zarobić. Dostaliście już zapłatę. Była za mała. Za tak zle wykonaną robotę, nawet za wielka. Ale teraz praca cięższa i zadanie trudniejsze. To wasza wina. Wielu może zginąć. Mówię, że z waszej winy. Może trzeba będzie unieszkodliwić także Juareza. Wasza wina. Idzcie do diabla z tym wasza wina ! Jechać do Meksyku i zgładzić tyle osób to nie ladazadanie. Zgadzam się. Tego nie robi się za darmo. Dobrze, ile za to chcecie? Dwieście tysięcy. Tyle nie dam. Dobrze, to nie mamy o czym mówić odwrócił się na znak, że rozmowa zostałazakończona. Co? zawołał Kortejo. Jeszcze nie skończyliśmy! Dlaczego? spytał Landola. Bo się zobowiązaliście do naprawy błędu. Chcecie mnie może do tego zmusić? Nie, dam wam za to pięćdziesiąt tysięcy. Mało. Nie mało, bo sami tego nie zrobicie. A z kim? Ze mną. Co? spytał zdziwiony Landola. Chcecie mi w tym pomagać? Nie inaczej. I chcecie ze mną jechać? Naturalnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]