[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Masz ochotę się czegoś napić? Musisz być spragniona po długim locie.- Nie boisz się, że mogę narozrabiać, kiedy się upiję?Ta myśl nurtowała go rzeczywiście i rozszyfrowany poczuł gorąco na twarzy.-Nie łam się, Tex - wycedziła przesadnym akcentem południowca i oparła nogi nasąsiednim stołku barowym. Mam mocny łeb, nie gorszy niż inni.Zacisnął rękę na butelce whiskey.Ta kobieta nie tylko go drażniła.Wszystko, comówiła, robiła sugerowała, napomykała, doprowadzało go do wściekłości.Nie zawracającsobie głowy pytaniem, na co ma ochotę, zmieszał słaby dżin z tonikiem, nie dodał lodu ipodając jej szklankę nie zdobył się na uśmiech.Popatrzyła na drinka i po raz pierwszy ujrzał na jej twarzy ludzki wyraz.Przypierwszym spotkaniu przyglądała mu się jak artyście cyrkowemu i zastanawiał się, czy nie jestopózniona w rozwoju.Potem zastrzeliła węża, po czym wyła i drapała pazurami.Terazwyglądała na trochę zasmuconą ale ten wyraz twarzy znikł i pojawiła się drwina.-Twoje zdrowie kowboju - powiedziałaUjął ją za przegub i nie pozwolił wychylić toastu-Nie nazywam się kowboj.Odstawiła szklankę i przyjrzała mu się marszcząc brwi- Co cię tak bardzo dotknęło dziś po południu? To że nie zrobiłam tego co mi kazałeśczy to że nie dałam ci odegrać roli bohatera i samemu uratować panny Ruth?Bardzo powoli wyszedł zza baru i stanął przed nią.Nie spuszczając z niej oczu wsunąłstopę między jej nogi i oparł but o stołek.Kiedy zobaczyła dziurę po kuli w czubku butagdyby przeszła o ułamek cala w prawo oderwałaby palce u nogi zdobyła się na tę uprzejmośći okazała lekki wstrząs.Ale zmieszanie nie na długo zagościło na jej twarzyczce.Wpakowałapalec w dziurę, dotknęła palca - kula oderwała również strzęp skarpetki - i powiedziała:-Ta mała świnka poszła na targ, ta mała świnka została w domu, ta mała świnka.Kane nigdy, nawet w dzieciństwie, nie skrzywdził dziewczyny.Jego starszy brat Frankwypalił mu raz kazanie, gdy w pierwszej klasie wrócił do domu z podbitymi oczami, o copostarała się Cindy Miller.Kane nie oddał jej.Stał i pozwolił się okładać, aż przyszłanauczycielka i odciągnęła Cindy.Nauczycielka oświadczyła pózniej, że nie wie, czy Kane jestbohaterem czy głupcem.Frank nie miał tak ambiwalentnych uczuć: nazwał Kane'a bałwanem.Ale w tej chwili Kane zapragnął zrobić krzywdę tej dziewczynie.Chciał ją udusić izanim uświadomił sobie, co czyni, pochylił się nad nią z wyciągniętymi rękami.-Tu jesteście! - powiedziała Ruth, spływając po schodach w ślicznej sukience zczerwonego jedwabiu.Kane był pewien, że przeżył koszmarny sen na jawie, z którego nagle został wytrącony.Wyprostował się i zobaczył małą pisarkę kryminałów zmykającą ze stołka.Podbiegła do Ruth,jakby szukała u niej obrony.Kane musiał się odwrócić, ogarnięty zgrozą na myśl o tym, cozamierzał uczynić.- Jak to dobrze, że jesteś! - powiedziała Cale do Ruth.- Mieliśmy najnudniejszą wświecie rozmowę o żeberkach wieprzowych.Chcesz się czegoś napić? Kowboj Taggert robiznakomity, ciepły i słaby dżin z tonikiem.- Zrobię to, na co masz ochotę - oświadczył Kane, powstrzymując galopadę serca wpiersiach i nie patrząc na tę potworną babę stojącą blisko Ruth.- Kieliszeczek schłodzonego białego wina - poprosiła z wahaniem Ruth i Kaneuśmiechnął się do niej.- Proszę, papużki nierozłączki zamruczała Cale ale Kane bohatersko nie zwrócił na touwagi.Może ignorowana uświadomi sobie, że jest tu niepożądana i zostawi ich samychPodając Ruth kieliszek spojrzał w jej ciemne oczy i pomyślał, jak piękniewyglądałyby te czarne włosy rozrzucone na poduszce.- Rety, zdaje mi się, że wam zawadzam - powiedziała Cale.-Kane musiał się odwrócić.Ruth nie powinna oglądać wściekłości na jego twarzy.Opanował się wreszcie i podszedł do okna, licząc na to, że Ruth pójdzie w jego ślady, agdy się tak stało, pomyślał, jak naturalne byłoby, gdyby objął ją w pasie.Była tak podobna dojego żony, że jego ramię dopasowałoby się idealnie do ciała Ruth, ale obecność tej blondynkinie pozwalała mu wprowadzić chęci w czyn.Nie mógł być sobą.Zobaczył Sandy'ego.Prowadził do domu dwa osiodłane konie-Kto to? - spytała Ruth.-Sandy.Faktycznie nazywa się J.Sanderson - Kane uśmiechnął się do niej,zauważając, jak wieczorne światło kładzie się jej na włosach.- Nikt nie wie, od czego jest to J." więc zawsze mówiliśmy do niego Sandy.To mój daleki krewny.Cale zerknęła zza ramienia Ruth na Kane'a.- Który z nich jest twoim krewnym? Ten z brązowym siodłem czy ten z czarnym?Kane nie wiedząc, co czyni, rzucił się na nią.Przeskoczył przez oparcie fotela, a onatymczasem wydała jęk przestrachu, wspięła się na kanapę, przeskoczyła oparcie i pomknęłado drzwi.Kane dopadł ją kiedy wpadła na Sandy'ego wchodzącego do pokoju.Jednymskokiem schroniła się za starcem, oparła ręce na jego biodrach i użyła go jako tarczy.Kane był zbyt zagniewany by ogarnąć sytuację.Jego jedynym celem było zabić tękobietę.Sięgnął za Sandy'ego, aby ją złapać, ale umknęła mu, więc odepchnął starca na bok.- Kane! - huknął mu do ucha Sandy.Był to głos człowieka, który zmieniał Kane'owipieluchy.Znowu poczuł się tak, jakby budził się z koszmaru.Przez chwilę stał tylko mrugającoczami, potem dotarło do niego, co zamierzał zrobić.Ta kobieta, na wpół ukryta za Sandym,wyglądała jak szkolna skarżypyta, która właśnie wykonała swoją dzienną normę złośliwości ibyła teraz z tego dumna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]