[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dorosły mężczyzna z loczkiem teletubisia! Przyznasz, że to żałosne. %7łałosne. A pamiętasz, jak przyjechał na ognisko?! Wcale go nie zaprosiłam przez pomyłkę!Włamywał się do poczty byłego kochanka! I pracowników! To jakaś obsesja.Ma teraz to,na co zasłużył! I co chciał zrobić Januszowi! Nie jestem mściwa, ale jak myślę o tym, co musię przytrafiło, mam chorą satysfakcję! Ciebie też o mało nie zabił! I moich dzieci!Znowu zalała ją fala gniewu i nienawiści. O matko, mnie też przydałaby się terapia! Złapała się za głowę. Powiem ci, że jak zobaczyłem Janusza w ekowiosce, przez chwilę myślałem, że to onstoi za tym wszystkim, że zabił tamtego chłopaka.Tymczasem nasz restaurator zamawiałekologiczny drób do kulinarnych szaleństw.Na podwórko powoli wtoczyła się captiva w kawowym kolorze. O wilku mowa mruknął Mikołaj.Napiął mięśnie, przygotowując się na rozmowę z Januszem.Restaurator był bardzotajemniczy, gdy zadzwonił dziś rano.Mówił coś bez składu i ładu, a w końcu kazał czekaćna siebie, choćby się waliło i paliło.Janusz Bosak wyglądał już o niebo lepiej.Przedziałek w lśniących włosach miałidealny, jaskrawa czerwień awangardowej marynarki kłuła w oczy.Sprężyście wkroczyłna schody werandy i postawił na drewnianej podłodze spory plastikowy transporter.Gdyotworzył okratowane drzwiczki, ze środka wyszły dwa bezwłose koty.Błysnęły dwie paryżółtych ślepi.Kocury natychmiast wskoczyły na rattanową kanapę i zajęły miejsca w dwóchprzeciwległych rogach. Szybko się dogadały zauważył Mikołaj. W końcu to bracia. Janusz z dumą patrzył na koty. Ale na wszelki wypadekjeszcze nie zostawiam ich samych na dłużej.Irena przyglądała im się z uwagą. Który to Senator? Przecież one są identyczne! Jakie identyczne?! Janusz się zirytował. Senator to z lewej strony.A to jestPrezydent.Przecież widzisz, jaką ma wredną mordę, jak jego pan! Ale co miałem z nim zrobić?Utopić? Nie jego wina, że był w rękach szaleńca.Jest mu u mnie dobrze, szybko zapomniało Dominiku.Kocur, słysząc imię swego pana, podniósł łysy łeb i zaczął się wpatrywać przenikliwymwzrokiem Januszowi w oczy.Restaurator wziął go na ręce. Zajmiesz się nimi, jak wyjadę? Uśmiechnął się przymilnie do Ireny. Co?! Tymi bandytami? Tylko tobie ufam.Z kim mam je zostawić? Z Reginą? Z Olgą?Puścił kota, bo Prezydent zaczął się wiercić.Zwierzak znowu ułożył się na kanapie,a Janusz sięgnął do kieszeni marynarki.Wyciągnął elegancką kopertę i podał Mikołajowi. Pamiętasz, że wysłałem portret Senatora na konkurs? To jest zaproszenie na galę.Fotograf ze zdumieniem wyciągnął elegancki kartonik.Irena klasnęła w dłonie. Super! A gdzie ta gala? W Mediolanie.Ale musimy tam pojechać razem: ja i Mikołaj. Aha.Pewnie ty jako zgłaszający, tak? Niezupełnie.Cóż.Może powinieneś wiedzieć, Mikołaj, że to trochę szczególnykonkurs.Fotograf uniósł brwi.Poczuł lekkie mrowienie na karku. Dlaczego szczególny?.No mówże. A! Janusz zamachał rękami. Będą akty.I takie tam.Różne takie.gejowskiesprawy. Gejowskie sprawy?! A gdzie Regina i Ignacy? Nie widzę ich nigdzie. Nie zmieniaj tematu, Janusz! Mikołaj zmarszczył brwi. O rany, coście tacy upierdliwi?! To taki międzynarodowy konkurs artystyczny tylkodla gejów.Trochę zakamuflowany. Oho. Irena przeczuwała kłopoty. Zakamuflowany? Wysłałeś moją fotografię na zakamuflowany konkurs? Rany, przecież nie wiedziałem, że Senator wygra! Ale skoro już tak się stało. Janusz energicznie otrzepywał z rękawa marynarki nieistniejący pyłek. Nie możesz pojechać sam? Mikołaj się skrzywił. Nie mogę. Nie jestem gejem. Nikt nie musi o tym wiedzieć.Irena, widząc minę Mikołaja, zaproponowała szybko: To ja zaparzę herbatę. Nie ruszyła się jednak z miejsca.Janusz usiadł między kocurami i założył nogę na nogę. Mikołaj.Nie mogę tam pojechać sam.Zdjęcie wysyłaliśmy wspólniez Dominikiem, mieliśmy jechać razem.Tam się nie jedzie samemu. Matko Boska! Zaparzę tę herbatę! Irena nadal stała w miejscu, w oczach miałaprzerażenie. Musisz udawać mojego partnera! wyrzucił z siebie wreszcie Janusz.Mikołaj z trudem przełknął ślinę.Milczał. Zrób to dla mnie! Proszę! Chcę tam pojechać! Chcę poznać kogoś ciekawego. Porąbało cię. Popukał palcem w czoło. Jak chcesz kogoś poznać, jeśli mamyudawać parę?Janusz spojrzał na niego jak na idiotę. Sami to przyjeżdżają tylko desperaci, których traktuje się jak desperatów.Wierz mi,moje szanse przy tobie kosmicznie wzrosną!.A ja muszę zapomnieć! Bo nawet nie wiadomo,czy dostanę tę cholerną gwiazdkę Michelina! Wstawię wodę! Irena ewakuowała się do kuchni.Gdy już była w bezpiecznejodległości, zawołała w stronę werandy. Korona ci z głowy nie spadnie, Mikołaj!Włączyła czajnik i schowała twarz w dłoniach, by nikt nie słyszał jej dzikiego śmiechu.Kiedy wróciła z imbrykiem i filiżankami na tacy, Janusz miał minę równiezadowoloną, jak jego koty, a Mikołaj warknął ostrzegawczo: Ani słowa!Ktoś wrzucił do ogniska gałązkę jałowca.Snop iskier wzbił się wysoko i zapachniałopłonącym igliwiem.Noc poza kamiennym kręgiem była atramentowa.Irena patrzyłana roześmianych ludzi i cieszyła się w duchu, że nie ma tutaj Reginy.Czy już zawsze będę się bała, że wyskoczy z głośnym wrzaskiem z mroku?Bibliotekarka, mimo zaproszenia, nie przyjechała na ognisko, bo.Ignacy malował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]