[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zatrzymał siedmiotonową ciężarówkę, która na pewno złamałabykażdą kość w moim ciele.Jak? Słowem? Myślą?Tyle siły.Powietrze wokół nas wibrowało nienaturalnie.Ziemia drżała od jegomocy.Byłam pewna, że gdybym się pochyliła, mogłabym poczućtrzęsienie ziemi.W oddali usłyszałam Dee, jej zmartwiony głos wołający nas.Jak nasznalazła?No przecież.Daemon rozświetlał całą ulicę - był aż tak jasny.Ponownie spojrzałam na ciężarówkę i zobaczyłam, że nie tylko onasię trzęsła, ale kierowca też.Próbowała sięprzebić przez niewidzialną barierę, która najwyrazniej utrzymywałaciężarówkę w bezruchu.Metalowa bestia drżała, a silnik ryczał, stopakierowcy ciągle była na gazie.Uciekłam, nie tylko z drogi, aleznacznie dalej.Ledwo słyszałam wycie ciężarówki za mną.Biegłamkrętą drogą, która prowadziła do naszych domów.Dookoła było pust-kowie.Kątem oka zauważyłam Dee biegnącą w moim kierunku, ale jąominęłam.Musiała być jak on.Czym byli? Na pewno nie ludzmi.To,co zobaczyłam, było niemożliwe.%7ładen człowiek nie potrafiłby tegodokonać.%7ładen człowiek nie potrafiłby zatrzymać ciężarówki na zawołanie,przebywać pod wodą przez kilka minut czy znikać i pojawiać sięponownie.Wszystkie dziwne rzeczy, które wcześniej zauważyłam,zaczęły nabierać sensu.Biegłam dalej.Ominęłam swój podjazd.Nie miałam pojęcia, dokądbiegłam ani dlaczego.Mój mózg nie pracował.Instynkt przejąłkontrolę.Gałęzie zaczepiały się o moje włosy i piękną sukienkę.Potknęłam się o dużą skałę, ale szybko się podniosłam i biegłamdalej.Nagle usłyszałam kroki za sobą.Ktoś mnie zawołał, ale się niezatrzymałam.Jeszcze szybciej pobiegłam do ciemnego lasu przedemną.W tym momencie już nie myślałam.Chciałam tylko uciec.Niedaleko usłyszałam przekleństwo, a potem uderzyło we mnietwarde ciało.Upadłam.Otoczyło mnie ciepło.Jakoś przyjął siłęupadku na siebie, obróciwszy się w powietrzu.Potem znalazł się nademną i przycisnął do ziemi.Odepchnęłam jego pierś i próbowałam gokopnąć.Nic nie zadziałało.Zamknęłam oczy.Bałam się, że w jegooczach zobaczę ten dziwny blask.- Złaz!Złapał mnie za ramiona i potrząsnął delikatnie.- Przestań!- Złaz ze mnie! - krzyknęłam i próbowałam się odczołgać, alepowstrzymał mnie.- Kat, przestań! - krzyknął znowu.- Nic ci nie zrobię!Jak niby miałam mu wierzyć? Mała część mojego mózgu ciągleprzypominała mi o tym, że uratował mi życie.Przestałam się rzucać.Daemon ciągle był nade mną.- Nie skrzywdzę cię, Kat.- Jego ton był łagodniejszy, ale ciąglepodszyty furią.Chciał przejąć nade mną kontrolę, nie wyrządzając mikrzywdy.- Nigdy nie zrobiłbym ci nic złego.Poczułam trzepotanie w żołądku.Coś się we mnie odezwało,uwierzyło mu, mimo że mój umysł się buntował.Nie wiedziałam,która część mnie była głupsza, ale najwyrazniej ta, która wygrywała.Oddychałam ciężko, więc próbowałam się uspokoić.Poluznił uchwyt,ale ciągle był na mnie.Czułam na policzku jego urywany oddech.Od-sunął się, położył palec pod moim podbródkiem i skierował mojątwarz w swoją stronę.- Spójrz na mnie, Kat.Musisz na mnie spojrzeć.- Miałam zamknięteoczy.Nie chciałam wiedzieć, czyjego oczy ciągle były dziwne.Daemon podniósł się nieco, przesunął dłonie z moich ramion napoliczki.Powinnam była wtedy spróbować uciec, ale gdy tylkociepłymi dłońmi dotknął mojej twarzy, nie mogłam się poruszyć.Palcami delikatnie pogładził skórę.- Proszę.- Nie było już furii w jego głosie.Wypuściłam wstrzymywany dotąd oddech i otworzyłam oczy.Wpatrywał się we mnie uważnie.Jego oczy nadal miały ten dziwnyintensywnie zielony kolor, ale były normalne.Nie takie, jak kilkaminut wcześniej.Blade światło księżyca przedarło się przez drzewanad nami i powoli prześlizgnęło się po jego wysokich kościachpoliczkowych i rozwartych ustach.- Nic ci nie zrobię - powiedział znowu delikatnie.-Chcę z tobąporozmawiać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]