[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mlekoprzelewało się przez brzegi miski i rozlewało po stole, a potemspływało z jego krawędzi jak biały, mleczny wodospad.Przez cały ten czas nie tylko Ted dostarczał z góry wyjącykontrapunkt, ale i Nell mówiła sama do siebie, jakieśszydercze, zjadliwe słowa, jak wariatka, która kogoś przeklina- chociaż kiedy Bunty wsłuchała się uważnie, odkryła, że totylko alfabetyczna recytacja przepisów na ciasta z książkikucharskiej Dysona: amoniaczki, babeczki z bitą śmiataną,babka z bakaliami, ciasteczka kruche, ciasto francuskie,cwibak, diablotki, faworki, groszek ptysiowy.Bunty powlokłasię z powrotem na podwórko i usiadła na ławce.Zdążyła jużwypłakać wszystkie łzy, więc siedziała spokojnie na słońcu,starając się nie myśleć o tym, co szkółka niedzielna robi wScarborough.Urywany kaszel Betty bez przerwy świdrowałjej w uszach.Kiedy spojrzała przez ramię, zobaczyła przezokno, jak Nell uciera w kuchni nad mlekiem gałkęmuszkatołową, i to nie szczyptę, jak zwykle, tylko całą gałkę -trąc nią w górę i w dół, i w górę, i w dół tarki.Przestaładopiero wtedy, kiedy rozległ się przerażający odgłos upadku,a po nim krzyk.Bunty pomyślała, że to chyba Ted spadł zeschodów.W następną niedzielę pani Reeves zgromadziła u kolanswoją liczną gromadkę i pozwoliła dzieciakom paplać owspaniałej wycieczce przez całe pięć minut, a kiedy wreszcieskończyły, spojrzała na Bunty i powiedziała: Jaka szkoda, żeprzepadła ci ta wycieczka, Berenice.Mam nadzieję, że nauczycię to punktualności.Straciłaś taką świetną zabawę".A potemdała znak Adinie Terry, żeby otworzyła grubą IlustrowanąBiblię dla dzieci i z cichym westchnieniem powiedziała: Dzisiaj, moje dzieci, przeczytamy sobie przypowieść omiłosiernym samarytaninie".Rozdział 71960PO%7łAR! PALI SI!Odwiedziłyśmy Gillian.Leży sobie starannie opatulonapod schludną kołderką z zielonej darni, która wyglądazupełnie jak stolik do gry w karty.Ale my nie gramy na niej wkarty, nawet w tak prostą grę jak oczko.Bunty wtyka bukietbarwnych jak klejnoty anemonów w kamień, w którym sąspecjalne otwory.Przypomina mi to kamień na Burton StoneLane - duży czarny głaz w miejscu, w którym kiedyś byłagranica miasta i gdzie ludzie ze wsi zostawiali swoje towary,kiedy York konał w szponach zarazy.A teraz nasza Gillianjest nietykalna jak ofiara zarazy.Nie mogłybyśmy jej dotknąć,nawet gdybyśmy chciały, chyba że zdarłybyśmy murawę iwkopały się w zimną, kwaśną glebę naszego cmentarza.Czego zresztą nie mamy zamiaru robić, zwłaszcza że na tęwizytę obie włożyłyśmy nasze ulubione kreacje - ja kraciastątaftę, a Patricia plisowaną wełnianą spódniczkę, rozpiętą nadsztywną, tiulową halką w pełnej gamie cukierkowych odcieni.Spódniczka szeleści z chrzęstem wokół jej chudych nóg wpończochach, umocowanych na podwiązkach i pasku, a jej dziewczęcy" staniczek wraz z przyczajonym w środkudziewczęcym biustem tworzy pomarszczony wzór podróżowym nylonowym sweterkiem.Mysie włosy ma zaczesanew koński ogon, związany różową atłasową wstążką.Czasamiciężko być kobietą.A zresztą kopanie i tak nie miałoby sensu, bo taknaprawdę Gillian wcale tu nie ma - jest Bezpieczna wramionach Jezusa".Tak przynajmniej jest napisane na jejnagrobku: Gillian Berenice Lennox 14 stycznia 1948 - 24grudnia 1959 Ukochana córeczka George'a i BuntyBezpieczna w ramionach Jezusa - Nie ma tu ani słowa o nas - szepczę do Patricii, gdyBunty wyciąga z torebki ściereczkę do kurzu i zaczynawycierać płytę nagrobną.Jeszcze jeden obowiązek.- Jak to o nas?- Ukochana siostra.- Przecież nią nie była, prawda? - stwierdza rozsądniePatricia i natychmiast zaczyna nas trawić poczucie winy, że wogóle odważyłyśmy się coś takiego pomyśleć.Wracaj, Gillian,wszystko zostało wybaczone.Wróć, a uczynimy cię nasząukochaną siostrą.Bunty bierze nożyczki i zaczyna przycinaćtrawę.Ciekawe, co zrobi potem.Wyjmie odkurzacz?Nagrobek Gillian jest bardzo prosty i niespecjalnie ciekawy.Byłam tu już kiedyś z moją przyjaciółką Kathleen i jej matkąna grobie dziadka Kathleen i bawiłyśmy się z Kathleen wchowanego między grobami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]