[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Margaret nagle wygląda na bardzo zmęczoną, niemal bliską płaczu,jak gdyby matka wycisnęła ją niczym gąbkę. Jak sobie radzisz, mamo?  pyta, ignorując pytanie.Martwiłam się o ciebie. Och, daj spokój. Janice kręci głową. Zwietnie, po prostuświetnie.Pewnie wiesz, że miewałam lepsze tygodnie, ule teraz czujęsię świetnie. Urywa. Naprawdę świetnie  powtarza.Jej oczykilka razy skaczą na okno i z powrotem, jakby szukała ostatniejprzeoczonej smugi. Mamo. zaczyna Margaret.Janice wchodzi jej w słowo. Cudowna pora na wizytę! Róże kwitną, ogród wyglądaprześlicznie.Musimy urządzić grilla na twoją cześć.Kiedy ostatni razbyłaś w domu latem? Wieki temu. Pochyla się, wi|cha powietrzewokół jej twarzy i krzywi nos.Lizzie wie, że Margaret jest wkurzona, iprzygotowuje się na jej reakcję. Puchniesz dymem? Paliłaś? Proszę,powiedz mi, że nie palisz. Nie  mówi Margaret spiętym głosem.  Zatrzymałaś się gdzieś na lunch? Mam w lodówce quiche zgrzybami, nie byłam pewna, o której przyjedziesz.Mogę podgrzać, isałatka. Zjadłem burgera  mówi Margaret.Cały pokój trzeszczy znapięcia.Zawsze walczyły o głupstwa: ile kawy wypija Margaret,dlaczego w country clubie jest grill tylko dla mężczyzn, dlaczegoKongres jest pełen faszystów i tak dalej.Lizzie chce zakryć uszy,wczołgać się pod kołdrę i śpiewać piosenkę Bobby'ego Masterstona nacały głos, dopóki nie przestaną.A jednak, uświadamia sobie, w ichsprzeczkach jest pewna pociecha: przynajmniej są lepsze niż milczącawalka matki i ojca.Walka rodziców przywodzi na myślrozprzestrzeniającą się truciznę, podczas gdy starcia matki z siostrąeksplodują jak fajerwerki, są gorące i gwałtowne, ale szybko siękończą. Czy to znaczy, że już nie jesteś wegetarianką? Nie w tej chwili. Zatem dlaczego wyglądasz tak anemicznie? Okropnie schudłaśw LA.Martwię się o ciebie i niepokoją mnie te dziwne kulinarnetrendy, o jakich się słyszy w Hollywood.Ludzie, którzy nie jedząniczego gotowanego, ludzie, którzy nie jedzą nabiału.To takieniezdrowe.Mięso jest dobre. Czy ty kiedykolwiek widziałaś rzeznię od środka?  pytaMargaret, ściągając brwi. Czy wiesz, jak są traktowane krowy,zanim staną się twoim burgerem z polędwicy? Margaret, proszę.Margaret wzdycha i podchodzi do łóżka.Podnosi kraciastąpoduszkę i trzyma ją przed sobą jak tarczę.Lizzie powoli wypuszczapowietrze, rada, że siostra nie podjęła przynęty.Matka podchodzi zanią do łóżka i zaczyna spulchniać poduszki, poklepując kraciastą,potem tę w kropki i z powrotem. Zastanawiam się, czy nie zostać wegetarianką  wtrąca Lizziegłośno.Nie ma takiego zamiaru, ale nagle pomysł wydaje się dobry,choćby tylko dlatego, że pozwala włączyć się do rozmowy. Czyjedzenie krewetek się liczy?  Matka i siostra milczą.Lizzie wbija oczy w podłogę i skrobie butem dywan, jeżącwłos w kształt serca, czując się niepotrzebna. Jak długo planujesz zostać?  pyta Janice. Jak długo będziesz mnie potrzebować  odpowiada Margaretniezobowiązująco, machając ręką.Janice kręci głową. To bardzo miłe, oczywiście możesz zostać, jak długowytrzymasz, ale ja niczego nie potrzebuję. Ostatnie słowasprawiają, że mruga i milknie, i dodaje po chwili:  Nic mi nie jest,wielkie dzięki.Lizzie wyczuwa kłamstwo matki i ma nadzieję, że Margaret nieuzna jej słów za zachętę do wyjazdu.Nie chce, żeby siostra wyjechała,jeszcze nie.Margaret uważnie przypatruje się matce, jakby oceniała każdązmarszczkę w kurzych łapkach, każde wrażliwe miejsce pod oczami.Spogląda na Lizzie, potem znów na Janice. Mamo, porozmawiamy o tym, co się dzieje?Janice tylko wzdycha, przykłada palce do skroni i patrzy wpodłogę.Wygląda tak, jakby mówiła do włosa dywanu.Jej glos opadao trzy oktawy. Margaret.Proszę.W tej chwili chcę być szczęśliwa, że jesteś wdomu.Margaret kręci głową.Lizzie, obserwując ją, dochodzi dopocieszającego wniosku: Margaret, nieustraszona Margaret, właśniezostała zablokowana przez matkę.Jedna nie jest mądrzejsza od drugiej,co znaczy, że ma wreszcie kogoś po swojej stronie.Uśmiecha się dosiebie i przesuwa czubek buta, żeby wygładzić dywan, wymazującserce.Dwie kobiety stoją w swego rodzaju psychicznym zwarciu,niccałkiem pewne, w jakim kierunku zadać cios.Matka łamie siępierwsza.Rusza z szeroko otwartymi ramionami i zamyka córkę wkolejnym uścisku.- Och, Margaret, tak długo cię nie było, powinnaś zaglądać częściej mówi z westchnieniem.Lizzie stoi i patrzy, jak się obejmują.Znowu czuje się jak piąte koło i zastanawia, czy niepowinna wyjść.Może jedynym powodem ich walki jest to, że mamabardziej kocha jej starszą siostrę.Ale matka podnosi głowę iprzywołuje ją szybkim ruchem ręki. Chodz tutaj, Lizzie. Lizziepodchodzi i matka wciąga ją do grupowego uścisku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl