[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tuż po spotkaniu z tobą u Shrimptona - dokończył Emmett.- No właśnie.Zaintrygował ją taki obrót spraw, więc została w biurze, aby podsłuchiwać pod drzwiamiRyana, kiedy rozmawiał przez telefon.Słyszała, jak zgadza się spotkać z tym kimś dziś wieczorem, choćnie odpowiadało mu miejsce spotkania.Lorraine mówiła Sidowi, że Ryan protestował, ale konieckońców ustąpił.Emmett zerknął na pusty papier.- I pewnie Lorraine nie podsłuchała, gdzie się mają spotkać?253- Niestety nie.- Lydia wzięta długopis i, rozdrażniona, zaczęła stukać nim w kartkę.- Ale mam pomysł.Emmett znów nałożył sobie kawałek pizzy.- Chcesz się zaczaić w pobliżu mieszkania Kelso i dowiedzieć się, dokąd się dzisiaj wybiera?Spojrzała na niego.- Jak na to wpadłeś?- Cóż, to wydaje się dość oczywiste.Uniosła brwi.- Chyba myślimy o tym samym.- Właśnie.To doskonały przykład na to, jak dwa tak wielkie umysły mogą ze sobą rezonować.Rozdział 22Około wpół do jedenastej Lydia spróbowała się przeciągnąć na przednim siedzeniu slidera.- Jeśli zaraz coś się nie wydarzy, to zapukam do Ryana i spytam, czy mogę skorzystać z toalety.- Próbowałem ci wyperswadować towarzyszenie mi dziś w nocy - odparł Emmett bez śladu współczucia.- Tylko dlatego, że ty możesz sobie pójść w krzaki w parku.- Nagle urwała, bo drzwi domu Ryana sięotworzyły.- O wilku mowa.Pochyliła się naprzód, podekscytowana.Widziała Ryana bardzo wyraznie w świetle ulicznych latarni.Szedł do swojego coastera zaparkowanego przy krawężniku.- Tam idzie - szepnęła.Nie musiała zniżać głosu.Byli dobrze ukryci w sli-derze stojącym pół przecznicy dalej w cieniu potężne-go drzewa.Ryan nie mógł jej zobaczyć, a tym bardziej usłyszeć.Udzielił jej się jednak dramatycznyklimat śledzenia.Wybierał się na jakieś tajemnicze spotkanie, a ona podniecona tym, że go śledzi, zdałasobie sprawę, że jest tak samo nakręcona jak wtedy, gdy splata pułapki iluzji.- Widzę go - powiedział Emmett.252Napięcie w jego głosie zdradzało, że i on poczuł przypływ adrenaliny.- Zastanawiam się, czy nie wybraliśmy sobie niewłaściwych zawodów - mruknęła.- Może powinniśmybyć prywatnymi detektywami albo kimś takim?Spojrzał na nią rozbawiony i zarezonował zapłon.- Ta praca podobno wcale nie jest bardzo interesująca.Większość prywatnych detektywów spędza czasna zbieraniu dowodów cudzołóstwa, które mogą zostać wykorzystane w sprawach rozwodowych orozwiązanie Małżeństwa Przymierza.- Szkoda.Chyba nadal będę u Shrimptona.Emmett odczekał, aż Ryan zjedzie z krawężnika, poczym wyprowadził slidera z cienia pod drzewem.Lydia wsłuchiwała się w cichy, głuchy jęk silnika imodliła się, żeby Ryan nie spojrzał w lusterko wsteczne.Kelso jechał powoli i ostrożnie, tak jakby mu się nie spieszyło.- Pewnie nie chce wyjaśniać swojemu klientowi, że nie udało mu się skłonić mnie do współpracy - stwier-dziła Lydia.- Mam nadzieję, że dziś w nocy ten facet go zwolni.I dobrze mu tak.- Wyczuwam ślady osobistej urazy, może nawet mściwości w twoim tonie - zauważył Emmett.- Owszem.Ryan spokojnie mijał szerokie uliczce dzielnicy uniwersyteckiej, pięknie utrzymane trawniki, domki i re-zydencje o miłych dla oka, harmonijnych proporcjach, w końcu skręcił w lewo w stronę Starych Dzielnic.- Proszę, proszę - powiedziała Lydia.- Czuję to samo, co ty.253Parę minut pózniej Ryan dojechał do Starych Dzielnic i sunął jeszcze wolniej labiryntem wąskich uliczekpod wschodnimi murami Wymarłego Miasta.W tej okolicy niektóre atrakcyjne dla turystów miejsca byłycałkiem niezle oświetlone, jednak reszta tonęła w mroku.Przecznicę od głównej drogi małe kręte uliczki i alejki oświetlała jedynie słaba, drżąca poświata, sączącasię z okien tawern i klubów.- Uważaj, tutaj łatwo go zgubić - ostrzegła Lydia.-Wielu z tych uliczek nawet nie ma na mapie miasta.- Nie zgubię go - zapewnił Emmett.W jego głosie pojawił się jakiś nowy ton.Napięcie pozostało, ale teraz było coś jeszcze.Jakby grozba.Ly-dia przypatrywała mu się ukradkiem.Choć w ciemności nie widziała jego twarzy, wyczuwała drapieżnewyczekiwanie.Przeszył ją dreszcz.To energia wyciekająca z Wymarłego Miasta, pomyślała.Znajdowali się przecieżbardzo blisko murów.Wiedziała jedynie, że to, co czuje, nie ma nic wspólnego z zabłąkanymi w tej okolicy impulsami energiipsi.Jej zmysły, podrezonowane, wibrowały w odpowiedzi na pierwotną moc rezonującą głęboko wEmmetcie.Moc jednocześnie bardzo męską i bardzo niebezpieczną.To było tak, jakby przygotowywał siędo walki wręcz.Bez sensu, pomyślała.Przecież przyjechali tu tylko po to, żeby obserwować spotkanieRyana z jego klientem.Dlaczego Emmett promieniował tak intensywną energią?Otworzyła usta, by zapytać go, czy coś jest nie tak, lecz w tej samej chwili dostrzegła, że samochód Ryanazjeżdża na bok i parkuje przy krawężniku.Wytężyła wzrok i dostrzegła słaby blask szyldu tawerny.257- O rany - mruknęła.- Chyba idzie do Zielonego Muru.Nic dziwnego, że próbował wyperswadowaćswojemu klientowi to miejsce spotkania.- To nie jest jakiś ekskluzywny, modny lokal?- Wręcz przeciwnie, najgorsza speluna.Zastanawiam się, z jakich nizin społecznych musi być klientRy-ana.Kelso miał sporo tupetu, zarzucając ci, że jesteś członkiem Gildii, skoro jego klient umawia się naspotkanie w takiej dziurze jak Zielony Mur.- Miło wiedzieć, że oceniasz mnie odrobinę lepiej -odparł spokojnie Emmett.Jak to dobrze, że nie widać mnie w tym głębokim mroku, pomyślała, kiedy poczuła, że mocno sięczerwieni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]