[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy nie podchodzisz do sprawy zbyt…entuzjastycznie?Jest mi niedobrze.Padam na klęczki i gorączkowo upycham wszystko na powrót w torbie.Chyba nawet włosy poczerwieniały mi ze wstydu.–Nie kupiłam ich, tylko dostałam w klinice planowania rodziny… – zaczynam się tłumaczyć, od razu jednak dociera do mnie, że tylko pogarszam sytuację.–Cóż… to bardzo zapobiegliwie z twojej strony.Kretyn, psiakrew.Co to ma znaczyć „zapobiegliwie"? Zupełnie jakbym była jakąś walniętą, bezwstydną babą.Gwałtownie chowam prezerwatywy.Czuję się jak kompletna idiotka; zaraz chyba rzucę się na tory z rozpędzonego pociągu.Najgorsze, że nie mogę powiedzieć nic, czym nie ośmieszyłabym się jeszcze bardziej.Jack krztusi się ze śmiechu, a ja opadam na siedzenie.Kulę się i chowam twarz w dłoniach.Nie mam siły na niego spojrzeć, ponieważ jednak śmieje się coraz bardziej, zerkam nieśmiało przez palce.–Ale się zaczerwieniłaś!–Och, mój Boże! Co ty sobie o mnie pomyślisz? – zawodzę.Siłą sadza mnie sobie na kolanach i czule tuli.–Że nie mogę się doczekać, aż zrobimy z nich użytek – szepcze,po czym przykłada chłodną dłoń do mojego rozpalonego policzka i całuje namiętnie, a ja, porwana niepohamowaną radością, zapominam, żechyba miażdżę go swoim ciężarem.113Kiedy dojeżdżamy do Brighton, wydaje się niemożliwe, że stosunki między nami ochłodły choć na chwilę.Gadamy jak starzy kumple, opowiadamy sobie o minionych wakacjach, rodzinie i jest tak normalnie – po prostu fantastycznie.Zupełnie jak między prawdziwymi przyjaciółmi.Idziemy w stronę plaży i usta nam się nie zamykają ani na sekundę.Słońce odbija się od wody, wszędzie kręcą się ludzie w kostiumach kąpielowych, a w powietrzu unosi się cudowny zapach lata wymieszany z podmuchami, w których daje się wyczuć aromat gofrów i waty cukrowej dochodzący ze straganów rozstawionych na molo.Upał panuje oszałamiający.Nagle wydaje mi się, że cofnęłam się do czasów dzieciństwa, i ogarnia mnie nieprzeparta chęć zabawy w piasku wiaderkiem i łopatką.Marzy mi się włóczęga wzdłuż morza, co najwyraźniej odpowiada też Jackowi.Łapiemy się za ręce i biegniemy w stronę mola, jakbyśmy rzeczywiście mieli po pięć lat i byli partnerami w łobuzowaniu.Kręcimy się po molu, opychamy lizakami, robimy do siebie miny, wystawiając twarze przez otwory w kartonowych planszach.Może nie zachowujemy się jak należy, nie rozmawiamy o minionej nocy, ale cóż to ma za znaczenie.Wspaniale jest znaleźć się z dala od Londynu i wszystkich znajomych.Jestem wyluzowana i nie staram się ani być co-ol, ani robić na nim wrażenia.Wystarcza mi, że jesteśmy razem.Docieramy do toru samochodowego.Jack jest w swoim żywiole.Śmiać mi się chce, że taki z niego dzieciak.Zdumiewające, jak wiele może o człowieku powiedzieć zwykła zabawa w wyścigi.Obnaża całkowicie osobowość, dzięki czemu dowiaduję się, że Jack:a) uwielbia współzawodnictwo,b)nienawidzi przegrywać.–Czekaj, dziewczyno, zaraz spuszczę ci manto – oświadcza Nigel Mansell Rossiter, wrzucając monetę do automatu.–Czyżby? Jesteś tego absolutnie pewien? – pytam, ustawiając swoje siedzenie.– Zaraz się przekonamy.Startujemy i pędzimy po torze Monako.Spoglądam za siebie i widzę, że Jack ma jakieś problemy z hamulcami i maksymalnie skoncentrowa-114ny zagryzą wargi, a ja z trudem opanowuję ogarniającą mnie falę tkliwości, ponieważ marzę o tym, żeby go pokonać.I przez czysty przypadek mi się udaje.Trzy razy.Dzięki Ci, dobry Boże, jestem Twoją dłużniczką.Jack nie może przełknąć porażki.I jest poważnie wkurzony, kiedy nie mam ochoty na jeszcze jeden wyścig, odbierając mu tym samym szansę na rewanż.–Trzeba wiedzieć, kiedy przestać i wycofać się, mając przewagę –droczę się z nim, gdy na powrót wchodzimy w słoneczne światło.Jackwygląda jak rozwścieczony byk.Mam wrażenie, że z trudem powstrzymuje cisnące się na usta słowa: „Ale przecież jesteś tylko dziewczyną!"Z drugiej jednak strony wiem, że jest pod wrażeniem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl