[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ładne rozmowy czy wspólneżarty nie mogły stępić mojego bólu.Włożyłam kurtkę, a Shay kiwnął mi głową.Uśmiech nie zamaskował smutku w jego oczach.- Powodzenia, Calla.331 - Tak, a co?- Jest szósta.- Obrócił tarczę zegarka w moją stronę.- Bryn mnie zabije.- Zaczęłam upychać notatki do plecaka.- Nie będziemy mieli czasu, żeby sięzabawić na Krwawej Pełni.- Myślałem, że będziecie się stroić na zaślubiny.-Zmarszczył brwi.- Tak - odparłam.- Ale ceremonia jest niedaleko sali balowej.Wszyscy, którzy biorą w niejudział, zbierają się na balu, żeby się napić i trochę potańczyć, wznieść toast za nasze zdrowie i takietam.Ale pójdziemy na miejsce rytuału, kiedy ludzie będą jeszcze na balu.31To już ostatni.- Bryn obróciła mnie dookoła, żeby dokończyć inspekcję.- Po co tyle tych guzików? - spytałam, zastanawiając się, jak ja zdejmę z siebie tę suknię.- To się nazywa wykończenie, Calla.Twoja matka jest nimi zachwycona.- Wycelowała we mnieszczoteczkę do tuszu.- Jesteś pewna, że nie chcesz makijażu? Mogłabym ci przynajmniej zrobićoczy.%7łeby wyszły ci z twarzy.- Nie.%7ładnego makijażu.- Nie wiedziałam, dlaczego miałabym chcieć, żeby oczy wyszły mi ztwarzy.To brzmiało makabrycznie.- Zgodziłam się, żebyś ułożyła mi włosy.Ale makijażu nie noszę.332 - Bardzo się starałam nie zwymiotować; jeśli cokolwiek miało mi wyjść z twarzy, to tylko zawartośćżołądka.- Zepsujesz.- Pacnęła mnie w rękę, kiedy sięgnęłam, żeby dotknąć starannie upiętej piramidyloków, którą zręcznie spiętrzyła na mojej głowie.- %7ładnego dotykania.Jesteś pewna z tymi oczami?Uśmiechnęłam się do niej.Wyglądała olśniewająco.Bardziej niż olśniewająco.Jej loczki sięgająceszyi były uczesane jak zwykle, ale kasztanowe pasemka niemal jarzyły się w kontraście zatramentową jedwabną sukienką z empirową talią, która otulała jej ciało, jakby została utkana znocnego nieba.To było nie fair.Bryn i inne dziewczyny z klanu Haldisa miały iść na ceremonię jakowcielenie subtelnej elegancji, niczym kapłanki jakiejś mrocznej bogini.Ja wyglądałam jak tortweselny i byłam pewna, że to wina mojej matki.- %7ładnych oczu, żadnych ust.Nic.- Wskazałam swoją suknię do podłogi.- Tego i tak jest aż zawiele.Jeszcze coś i ulegnę samozapłonowi.- Dobra.- Spakowała kosmetyczne przybory do czegoś, co wyglądało jak spora skrzynka nanarzędzia.Rozległo się ciche pukanie do drzwi.Z drugiej strony usłyszałyśmy stłumiony, niespokojny głosAnsela:- Jesteście już zrobione? Mason dzwonił już dwa razy.Reszta klanu myśli, że zwialiśmy.Spojrzałam na Bryn.- Zaplanowałaś jakieś efektowne wejście?- Nie.Możesz go wpuścić.- Okej, Ansel.Jesteśmy gotowe! - zawołałam.Drwi otworzyły się i Ansel wszedł do pokoju.Bryn obróciła się na szpilkach i zaskoczyła gozabójczym uśmiechem.Mój brat zatrzymał się jak wryty.Zbladł, poczerwieniał jak burak i znowuzbladł.Otworzył usta, ale z jego gardła wydobył się tylko jakiś dziwny gulgot, więc zrezygnował zprób mówienia i zadowolił się westchnieniem.333 Bryn przeszła przez pokój i wzięła go za ręce.- Dziękuję.Musnęła jego policzek wargami i już chciała się odwrócić z powrotem do mnie, ale Ansel chwyciłją wpół i pocałował w usta.Stopniała w jego ramionach.Odwróciłam wzrok.Było mi głupio przeztę gryzącą zazdrość, która ogarniała mnie, ilekroć widziałam ich razem.Odnalezli siebie i sąszczęśliwi.A jeśli ja też odnalazłam szczęście, które teraz muszę zostawić?Kiedy minęła niezręczna chwila, podczas której gapiłam się na własne buty, Bryn mruknęła:- Dokończymy tę rozmowę pózniej.- Nie słyszałam tego i odwracam się - oświadczyłam.Ansel wyszczerzył do mnie zęby.Wargimiał umazaneszminką.- Musisz iść umyć twarz.- Roześmiałam się.- Och, no tak.A w ogóle to wyglądasz świetnie - powiedział i ruszył do łazienki.Bryn podbiegła do mnie w podskokach, grzebiąc w torebce w poszukiwaniu szminki.Byłazaróżowiona, niemal świeciła, a ja miałam ochotę walnąć ją z zazdrości.Wątpiłam, czy sama będępromienieć ze szczęścia podczas ceremonii.Ansel znów zjawił się w drzwiach i zadzwonił kluczykami.- No to jedziemy na imprezę.Staliśmy we trójkę, patrząc, jak tancerze wirują po drugiej stronie przeszklonych drzwi,oddzielających salę balową od tarasowego ogrodu.Krwawy Księżyc urządzał Efron Bane, w jednymze swoich pięciogwiazdkowych hoteli na obrzeżach Vail - wiktoriańskim pałacu, położonym tużprzy skraju gęstego lasu.Ulokowana na drugim końcu sali balowej orkiestra kameralna posyłała wpowietrze eleganckie walce.Draperie z ciemnej satyny, witraże od sufitu do podłogi i setki334 kandelabrów nadawały temu miejscu bardzo odpowiednią, halloweenową atmosferę.Półprzej-rzysta papierowa kula, okrywająca żyrandol w sali balowej, zalewała pomieszczenie rdzawymświatłem.Nasza Krwawa Pełnia.Na ozdobnym stole pod jedną ze ścian stał wielki kocioł z wylewającym się dymem z suchegolodu, a wokół niego tyle pysznych przekąsek i deserów, że w głowie się nie mieściło.Opiekunowie,Strażnicy i ludzie kręcili się w rytm muzyki, wystrojeni w najlepsze ciuchy.Kiedy obserwowaliśmyich przez przymglone szklane drzwi, wyglądali jak stada kolorowych baniek przepływających potafli wody.- To nie Eden, ale wygląda całkiem ładnie.- Bryn puściła do mnie oko.- Szkoda, że nie możemysię przyłączyć.- Już przeprosiłam za spóznienie - mruknęłam.- Nie do wiary, że udzielałaś korepetycji w dzień swoich zaślubin - odparła z jadowitymspojrzeniem, odciągając mnie od Ansela i szepcząc: - Ty i Shay musicie bardzo lubić te wspólnelekcje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sp2wlawowo.keep.pl