[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poza tym wolałam, żeby nasz kierowca skupił się na tym, co miałdo zrobienia, a nie na tym, co będę robić ja.Bo inaczej nie unikniemy wypadku.Po wjechaniu do miasta zagłębiliśmy się w trzewiach podziemnego parkingu izmieniliśmy samochód.Auto Quinna miało grube przyciemniane szyby.Podejrzewałam, żebyły kuloodporne.Wyglądało na to, że nie miał zamiaru ryzykować, i akurat z tego byłamzadowolona.Przejazd na lotnisko Essendon nie zajął nam zbyt wiele czasu.Samolot Quinna,opływowy i srebrzysty, w kształcie litery Y, stał na pasie startowym gotowy do uruchomienia.Weszliśmy na pokład.Oprócz pierwszego i drugiego pilota siedzących w kokpicie w środkunie było nikogo innego, nie licząc mnie i Quinna.Idealne miejsce do misji uwiedzenie.Albo przynajmniej do częściowego jej wykonania.Nie miałam zamiaru zmuszać go, żebyposzedł ze mną na całość, jeśli tego nie zechce.Nawet jeśli na samą myśl o tym moje ciałokrzyczało z rozpaczy.Zaczekałam, aż samolot osiągnął odpowiedni pułap, a potem odpięłam pas, zdjęłampłaszcz i wstałam.Temperatura w niewielkiej kabinie podskoczyła o co najmniej dziesięć stopni.Jego spojrzenie napotkało moje.Mroczne głębie jego oczu wypełniła ostrożność.Pogłodzie, który wyczuwałam wcześniej, nie było już śladu, ale napięcie widoczne w kącikachjego oczu sugerowało, że nadal go męczy.- Riley, nie rób tego.- Nie rób czego? - spytałam, zachowując się jak wcielenie niewinności.- Mam nierozmawiać z tobą o naszych planach na wieczór?- Doskonale wiemy, co mamy robić.Nie mamy zatem o czym dyskutować.- Nie? Więc dalej będziesz nazywał mnie Riley, tak?Zawahał się.Nikły błysk rozbawienia rozświetlił jego oczy.- Barbie będzie bardziej odpowiednie, mimo że nie jesteś blondynką.165- Czyli podoba ci się uniesienie biustu? - spytałam, wypychając piersi do przodu dlalepszej oceny.Z jego ust wydobył się lekko zduszony dzwięk.Nie odpowiedział.Faceci to faceci,pomyślałam, uśmiechając się w duchu.Bez względu na to, czy mieli dwadzieścia lat, czyponad tysiąc.Wystarczyło pokazać im niezłe cycki, a ich mózg natychmiast wędrował wpołudniowe rejony ich ciał.Wykorzystałam ten moment, żeby usiąść mu na kolanach.Zanim jego mózg zdążyłponownie zaskoczyć, było już za pózno, żeby mnie zatrzymać.A biorąc pod uwagę żywydowód, na którym akurat siedziałam, wyjątkowa część jego ciała cieszyła się z naszej nagłejbliskości.Objęłam ramionami jego szyję i pocałowałam w nos.Był całkiem zimny.Tak samojak usta, na których wycisnęłam lekki jak piórko pocałunek.Nie zareagował na żaden z nich,nawet nie próbował mnie dotknąć.- Riley, nie mogę skosztować czegoś, a potem to odrzucić.- Głos miał poważny irównie zimny jak ciało.W jego oczach dostrzegłam jednak desperację, która ogrzała mojąduszę.- Mam podobny problem z czekoladą - wymruczałam, nie przestając muskać ustamijego policzków i szyi.- Co takiego?Uśmiechnęłam się i złożyłam słodki pocałunek na jego ustach.Jego kły zaczęły sięwysuwać.Przebiegłam językiem po ostrych jak igły końcach, pozwalając im go przeciąć, takby smak mojej krwi rozszedł się w jego ustach.Zajęczał.- Może i tego nie chcesz, ale z pewnością potrzebujesz.Twój głód pali moją skórę, ajeśli chodzi o emocje, nie jestem specjalnie wrażliwa.Mogę się jednak założyć, że nadzisiejszym przyjęciu będą empaci, więc jeśli pojawisz się tam w takim stanie - emanującgłodem na każdym kroku - jak myślisz, co się wtedy stanie?- Nic się nie stanie, bo do tego momentu mój głód będzie już pod kontrolą.- Nieprawda.Jesteś zbyt blisko jej utraty.- Wpatrzyłam się w piękne, czarne głębiejego oczu.- Niech to szlag, twoja skóra jest zimna.Dlaczego tak bardzo się torturujesz? Tonie ma sensu.- Mam swoje powody.- Jego dłonie zawędrowały na moje biodra, a dotyk niemalsprawiał ból.- Zejdz albo cię do tego zmuszę.Zacisnęłam uda wokół jego nóg.166- Udawaj, że jestem Barbie, jeszcze jedną brunetką, z którą masz zamiar zjeść kolację,napić się wina, a potem ją przelecieć.Z naszego spotkania nigdy nie wyniknie nicpoważnego, a gdy wieczór dobiegnie końca, już więcej mnie nie zobaczysz.Jestem po prostukolejną łaską, z którą możesz pieprzyć się bez zobowiązań.- Nie potrafię - powiedział głosem ściśniętym od napięcia widocznego w jego oczach.- Dlaczego nie?- Bo nie jesteś żadną Barbie i nigdy nie będziesz kolejną laską, z którą można pieprzyćsię bez zobowiązań.Uniosłam brwi, zdumiona zdenerwowaniem w jego głosie.- Ale przecież tylko tym dla ciebie byłam na początku naszej znajomości.Sam toprzyznałeś.- To było wtedy.- I od tamtego czasu niewiele się zmieniło.- Od tamtego czasu wszystko się zmieniło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]